Udręka

411 25 3
                                    

Szum wody był co raz to wyraźniejszy. Z każdym krokiem odgłos nabierał mocy i wypełniał całą przestrzeń. Mira już dawno przestała polegać na dzienniku. Na to gdzie powinni iść, nakierowywały ich odgłosy natury, oraz bystry wzrok Nejiego. Mira postanowiła, że kiedy tylko wrócą do bazy, to wyściska Tsunade serdecznie. Po pierwsze, zdążyła się za nią stęsknić, a po drugie za to, że wysłała na te misję właśnie Hyūgę. Po drodze natknęli się jeszcze na kilka niebezpieczeństw postaci znajomych im czarnych zjaw. Mieli wrażenie, że te były jednak nieco bardziej sprytne niż te z jeleniego cmentarzyska. Ich ruchy były szybsze i nieco bardziej zwinne. Zdołały nawet zranić Deidarę, który bez zbędnych ceregieli runął w nie z krzykiem. Dzięki szybkiej interwencji Sakury, nie skończyło się to źle. W prawdzie dobrze też nie było. Rana zadana czarnymi , zakrzywionymi jak u drapieżnego ptaka pazurami, byłą doprawdy dziwna. Pozostawiła na ciele chłopaka świetliste, fioletowe wykończenie wokół otarć. Żyły zaczęły mu świecić i mocno się uwydatniły, podobnie jak u kekkei genkei Miry. Nie bez powodu zrobili więc nocny postój z ożywionymi Hokage na warcie. Nie chcieli tracić ludzi. Poza tym, Mira nalegała by mu pomóc. Na niewielkiej polanie rozbili obóz. W przeciwieństwie do usłanego kurhanami wzgórza, w którym przyszło im ostatnio nocować, tutaj grunt umożliwił Yamato postawienie kwatery. Znajdowało się w nim kilka pokoi, każdy jednak połączony ze sobą drzwiami. By móc przejść na korytarz, osoby z najdalej położonego pokoju, musiały najpierw przejść na wszystkie pozostałe. Kakashi uznał, że to będzie najlepsze wyjście. W razie zagrożenia, każde z nich będzie mogło szybko sobie pomóc. Nikt więc nie miał pretensji. Szczególnie Mira i Sakura, które dostały osobny pokój razem z Deidarą. Chłopak leżał teraz pod kocem z gorączką. Cały się trząsł. Sakura zmieniała mu właśnie chłodny okład na czole. Syknął kiedy jego rozpalona skóra zetknęła się z zimnym opatrunkiem. Mira siedziała skulona obok nich, przypatrując się scenie.

-Wyjdzie z tego?- zapytała cicho, patrząc na twarz chłopaka. Po jego bladej skórze spływał pot. Sakura zareagowała westchnięciem. Mira pokiwała głową, starając się tak nie dopuścić Haruno do głosu. Wiedziała co to oznacza.

- Nie wiem co mogę jeszcze zrobić...- mruknęła, okrywając blondyna szczelniej kocem.- Przykro mi.

-Rozumiem.- Mira raz jeszcze kiwnęła głową, patrząc na twarz przyjaciela. W zasadzie już wyglądał jak trup. Pokręciła teraz wspomnianą częścią ciała nad wyraz szybko.

Nie.-pomyślała, starając się tak zamanifestować swoje przypuszczenia- Nic mu nie będzie. Sakura mu pomoże. Na pewno coś wymyśli.

Jednak posępna mina jej ślicznej koleżanki nie wskazywała na to, że tak miało by być. Nie ma jej jednak co winić. Są w innym miejscu, świecie i walczą z obcymi istotami. Widocznie rany tych stworzeń przenoszą jakąś chorobę. Albo są zatrute.

-To trucizna?- zapytała Mira.

-Hmmm...- dziewczyna przyglądała się akurat zakażonemu ramieniu chłopaka.- Nie mam pojęcia. Objawy wskazują na to, lecz nie wiem.

-Nie możesz mu podać jakieś odtrutki?- zapytała.

-Nie mam. Ale pobrałam krew i zobaczę co się da zrobić. Lecz nic nie obiecuję.

-Rozumiem.- dziewczyna spuściła głowę. Było jej bardzo źle. Skuliła się.

-Mira?

Blond włosy opadły na ramiona. Głowa schowała się w nich całkowicie. Małe stopy podkurczyły się pod uda. Mira zatrzęsła się niemal tak samo jak Deidara. Poczuła ciepłą i delikatną dłoń na ramieniu.

-Przykro mi...

-Nie...- Mira pokręciła głową- To...

-Co?- Sakura przywarła do niej nieco ciałem.

Promienie słońca za szkarłatną chmurąOnde as histórias ganham vida. Descobre agora