Najczarniejszy scenariusz

121 9 8
                                    

Miesiąc później

Mieszkanie, które wynajmowała było skromne i niewielkie ale wystarczające dla jednej osoby. Ściany były białe, podłoga drewniana. Mała sofa, aneks kuchenny oraz sypialnia i mała łazienka. Wszystko czego trzeba dla jednej osoby. Było skromnie, minimalistycznie ale ładnie, schludnie oraz całkiem stylowo. Lokum znajdowało się bowiem w nowo wybudowanym bloku. Prace nad odbudową wioski zaczęły się po Inwazji Paina i zostały wstrzymane na czas wojny. Ale zaraz po tym prace ruszyły, a z umiejętnościami Yamato, wszystko poszło sprawnie i gładko. Nie mówiąc już o liczbie chętnych do pomocy. Każdy angażował się jak mógł. Wszyscy bowiem chcieli zamieszać w nowych domach, które stracili w wyniku wspomnianej tragedii. Również Mira nie leżała i pachniała. Nosiła wodę, pomagała w malowaniu ścian i płotów. Wieszała tabliczki z numerami oraz nazwami ulic. Pomagała planować i rysowała szkice wraz z architektami. To Tsunade dała jej to zajęcie. Spięła włosy w wysoki kucyk i spojrzała w lustro. Spoglądała na swoją twarz w mileczniu. To co najbardziej ją cieszyło to fakt, że blizny po oparzeniach na policzkach zniknęły. Była to oczywiście zasługa Sasoriego i jego cuchnącej maści. A być może i nowo nabytych zdolności, które przekazała jej Yuka oraz Hana. Jej ciało bowiem, zaskakująco szybko zregenerowało się po ostatnio wydarzeniach. Nawet blizny na dłoniach, kiedy cięła je sobie by odczytać dziennik prawie całkowicie zniknęły. Wróciła na moment do wspomnianego wydarzenia w jej umyśle. Do matczynego uścisku oraz pierwszej, a jednocześnie ostatniej rozmowy z nią. Ze wszystkich rzeczy, które doświadczyła ta była tą, która pozostawiała największy ślad w jej wspominkach. Cała ta przygoda była najdziwniejszą oraz najbardziej niesamowitą rzeczą, jaka kiedykolwiek się jej przydarzyła. I pomimo, że wspomnienia będą niezwykłe, to pragnęła w końcu trochę spokoju. Gdyby ktoś jej powiedział jeszcze rok pół roku temu, że wakacjami będą dla niej naprawa wioski, noszenie belek oraz malowanie ścian, skrzywiła by się i prychnęła z niechęcią. Teraz wiedziała, że tego potrzebowała. Teraz to właśnie ta czynność wydawała się jej być naprawdę spokojna. Taka ludzka i normalna. Codzienna rutyna. Bez walk, bez zabijania, bez lamentu i cierpienia. To już się skończyło. Przeczesała szczotką związane w kucyk jasnopopielate, blond pukle a następnie przerzuciła je za plecy. Popatrzyła jeszcze chwilę na siebie w lustrze. Po czym zerknęła na kalendarz. Był dokładnie środek listopada. Robiło się już chłodno. Założyła buty i wyszła z mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Przekręciła je kilka razy i nacisnęła klamkę. Zaczęła kierować się po schodach w dół. Zatrzymała się jednak na półpiętrze i zmarszczyła czoło.

-Zamknęłam?- mruknęła do siebie. Popatrzyła za siebie na drzwi i uniosła brew. Pomacała nerkę przewieszoną przez tułów i wyczuła w niej klucze.

-Nie włożyłabym ich tutaj gdybym nie zamknęła drzwi.

Zrobiła krok w dół.

-Ja pierniczę...- westchnęła z rezygnacją i wspięła się na górę po schodach. Chwyciła klamkę kilka razy.

-Dobra... zamknięte. Idę, bo na mnie czekają.

Wyszła na zewnątrz. Od razu uderzyły ją promienie słońca. Było słonecznie, ale dosyć chłodno. Miała na sobie tylko czarną puchową kurtkę i szalik, ciemne spodnie i czarne, wiązane skórzane buty na dużej traktorowej podeszwie. Mimo ciepłego ubioru, czuła jednak, że chętnie weszłaby szybciej do jakiegoś pomieszczenia. Wsunęła ręce w kieszenie kurtki i zaczęła kroczyć przez objętą remontami Konohę. Mijała ludzi noszących różne materiały budowlane. Jak każdy z nich i ona miała dziś ręce pełne roboty. Nie mniej jednak, nie zjadła jeszcze śniadania i zanim przystąpi do pracy postanowiła zajść do baru z dango. Nie było to daleko. Musiała jedynie skręcić po drodze w jedną uliczkę i przejść około minuty do budki. Popatrzyła na zegarek na ręce. Nie miała jakoś bardzo dużo czasu, ale wiedziała że nic się nie stanie jeśli się spóźni. Wzruszyła ramionami i skręciła w uliczkę. Niedługo później uderzył ją znajomy apetyczny zapach. Gdy już dotarła na miejsce, odsłoniła zasłony baru.

Promienie słońca za szkarłatną chmurąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz