Krew z krwi

363 24 29
                                    

-Sama przyszła... do ciebie?

Mira była jak słup soli. Ręce drżały jej z szoku. Zakonnik wciąż stał ze skrzyżowanymi rękoma przed sobą. Zaczął wystukiwać długimi chudymi placami po szacie.

-W rzeczy samej, moje dziecko.

-Nie...nie rozumiem... jak... dlaczego...

Mira cofnęła się o krok i pokręciła głową. To nie miało absolutnie żadnego sensu, jakim cudem ten człowiek tu stoi? Dlaczego on tu jest? Przecież Tomomaru oraz T dali jej wyraźnie do zrozumienia, że Zakon nie ma prawa bytu w tym miejscu. Jej wiedza, wnioski i analizy legły w gruzach niczym domek z kart. Rozsypały się po chłodzie, który stopniowo zaczął przemieszczać się po jej zesztywniałym ciele. Nogi miała jak z waty. Ręce odmawiały posłuszeństwa. Bardzo dobrze znała to uczucie. A nawet dwa. Rozczarowanie i rozpacz.

-Jak to możliwe...-wykrztusiła z siebie po chwili milczenia- Jakim prawem jesteś w Anrui?

-Moim.-rzekł spokojnie- Dużo mnie kosztowała ta wyprawa i wędrówka przez to zapomniane przez Boga miejsce. Z resztą chyba możesz do dostrzec.

Mężczyzna podwinął rękaw, pokazując jej fioletowe żyły na wychudzonym ramieniu. Dobrze znała te znamiona.

-Mój przyjaciel też ma takie coś...-rzekła.

-Ah, dopadły go tutejsze stwory?- zapytał mężczyzna- Przykre. Nie ma za dużo czasu.

Mira zacisnęła zęby gdy to usłyszała. Poczuła złość.

-Mylisz się.-odpowiedziała lodowatym tonem- Sakura go uratuje.

-Nie wiem kim jest Sakura.-powiedział- Ale wątpię, że jej się to uda. Ale, wszystko jest możliwe.

-Jak twoja obecność tutaj.

-Ah, prawda.-odrzekł mężczyzna, dopiero teraz opuszczając rękaw- Masz świętą rację, Miro. Nie przekreślam więc jego żywota.

Mira pokręciła głową i skrzywiła się. Nie podobała się jej ta jego sztuczna uprzejmość i takt. Wiedziała, że to tylko marna gierka,

-Co tutaj robisz?-zapytała po chwili milczenia.

-Cóż...-mężczyzna wetknął dłoń w moskitierę. Widocznie chciał się podrapać po podbródku. Nie mówił nic przez chwilę.

-Jakby to rzec...-zaczął spokojnie- Prowadzę tutaj badania.

-Produkujesz tutaj marne podróbki mnie samej!- rzekła podniesionym głosem.

-Czyli znalazłaś moje notatki? Miro, nie ładnie tak grzebać w cudzych rzeczach.

-A w cudzym kekkei genkai i genach już można, tak?

-Wygadana z ciebie dziewczyna.

-Wiem. Często to słyszę.

-Różnisz się od poprzedniczek. Jesteś harda i twardo stąpasz po ziemi.

-Muszę, nie mam innego wyjścia, skoro zmuszacie mnie do cierpienia.

-To twoje przeznaczenie.

-Słucham?!-zapytała oburzona- Nie ma czegoś takiego jak przeznaczenie! Człowiek sam wybiera kim chce być.

-Czyżby?- rogata głowa przechyliła się w bok- Sama wybrałaś sobie swoje życie? Sama prosiłaś Boga by obdarzył cię mocą z niebios?

Mira zapowietrzyła się. Zacisnęła usta, a jej pewność siebie momentalnie przygasła. Jej dłonie uformowały się w pięści

-Nie.-powiedziała po chwili- Masz rację. Nie prosiłam nikogo o moje moce. Są rzeczy, na które wpływu nie mamy. Lecz są i takie, z którymi powinniśmy walczyć. Te, które uniemożliwiają nam normalne funkcjonowanie. Na przykład niektórzy ludzie, którzy stają nam na drodze bez powodu. Którzy niszczą nam życie i starają się nami manipulować. Tym kimś jest Zakon Popierdoleńców.

Promienie słońca za szkarłatną chmurąWhere stories live. Discover now