Przełom

611 32 11
                                    


Kakuzu uchylił powieki, po czym zamrugał nimi kilkakrotnie i skrzywił się z bólu. Zaszczypały go tak silnie, jakby ktoś nasypał do nich opiłków żelaza. Stłumił w sobie chęć przeklęcia, ziewając potężnie. Wzrok mu się zamglił, a oczy przysłoniła nieprzyjemna kleista błonka. Znów zamrugał i potarł pięściami powieki, lecz tym razem nie powstrzymał już warknięcia niezadowolenia. Znów objął poduszkę ramionami i położył się na niej z rezygnacją. Schował nieco twarz w ramionach, ale tak, że wciąż jego głowa, była skierowana nieco w bok. Spojrzał na swoje plecy i skrzywił się na ten widok. Miał wrażenie, że maski szepczące jego ciało wyglądają jeszcze gorzej niż zwykle. Dodatkowo dyskomfort związany z napiętą skórą był dziś wyjątkowo uciążliwy. Do spania na brzuchu się przyzwyczaił. Czasem jedynie kładł się na plecach, gdy chciał popatrzeć w gwiazdy, bądź też poczytać, a o dziwo, właśnie ta pozycja była dla niego odpowiednia. Szkoda tylko, że leżakowanie na tej części ciała miało czasowe ograniczenie. Łypał z nienawiścią na białą, lekko lśniącą fakturę masek. Materiał był tak gładki i spolerowany, że sprawiał wrażenie, że były wykonane z porcelany. On jednak swoje wiedział i nie miał zamiaru ich podziwiać, bo te cztery cholerstwa były jedynie symbolem zmarnowanego życia. Życia, które po części sam sobie zniszczył. Jednakże przez te wszystkie lata doszedł do wniosku, że tak naprawdę nie stałoby się to, gdyby nie chęć zemsty, spowodowana właśnie tym co mu zrobiono i to przez ludzi, których kochał i był lojalny. Pokręcił głową szybko. Nie mógł zrozumieć dlaczego przez te kilkadziesiąt lat życia w taki sposób, nie może się z tym pogodzić. Dlaczego to musi być takie trudne i bolesne? Przecież dzięki temu jest silniejszy i nikt mu nie podskoczy. A ci, którzy kozaczyli już dawno gryzą piach. Zmarszczył czoło gniewnie, kiedy przypomniał sobie swoich partnerów z Akatsuki. Pierwszy został zwerbowany razem z nim i miał na imię Kaito. To jego serce nosił w masce wody. Przez to, że zabił go niemal siedemnaście lat temu, nie mógł sobie przypomnieć za co zmiażdżył mu gardło zanim wyrwał mu serce. Skupił się, sięgając w głąb pamięci i zamknął przy tym oczy. W ciemni pojawiła się chuda twarz mężczyzny o długich, czarnych i wiecznie tłustych włosach. 

Ależ on był szpetny. - pomyślał z odrazą- Chyba nawet brzydszy ode mnie. 

Nagle Kakuzu zamrugał powiekami, kiedy przypomniał sobie czemu go zabił. Chciał zgwałcić ciężarną kobietę. Bardzo młodą kobietę. Pamiętał jej przerażony wzrok i krzyk, kiedy Kaito szarpał ją za włosy i bił.

Mimo iż nasza ówczesna misja dobiegła końca temu sukinsynowi wciąż było mało. Skurwysyn jeden... mogłem mu podpalić przyrodzenie zamiast rozszarpywać gardło.

Kiedy tak oskarżał się w myślach, uśmiechnął się nagle triumfalnie, bo przypomniał sobie, jak silnego wymierzył mu kopniaka między nogami. Przywołał w myślach drugiego partnera. Miał na imię Ryuu. W przeciwieństwie do szpetnej i zakazanej gęby poprzednika, Ryuu był dobrze prezentującym się, przystojnym, jasnowłosym mężczyzną, który zdawał się dołączyć do Akatsuki tylko ze względu na swoje potężne techniki ogniowe. Kiedy Kakuzu na początku go zobaczył miał nadzieję, że nie będzie takim zwyrodnialcem jak Kaito. Jak bardzo się wówczas pomylił... Okazał się być piromanem i na jednej z misji, podpalił stodołę. W Kakuzu aż się zagotowało gdy przypomniał sobie wybiegające z obory konie, które rżały w cierpieniu trawiących je płomieni... Kiedy Ryuu zajęty był śmianiem się z biednych zwierząt, Kakuzu chwycił go wtedy za gardło i utopił go w korycie wody. 

Jak można tak męczyć zwierzęta? Jakim trzeba być psychopatą?!

Pamiętał i trzeciego partnera. Ten to go dopiero doprowadził do szewskiej pasji... Ten rozlazły grubas był całkiem szybki i silny. Kakuzu zdał sobie, że nawet Hidan nie był takim psycholem jak niejaki Maji. Był na tyle bezwzględny, że kiedy dostali misję wyeliminowania pewnego człowieka, Maji zmiótł z powierzchni ziemi całą wioskę, zwracając przy tym na nich uwagę. Kiedy Kakuzu chciał go uspokoić, Maji podbiegł do unoszącego się z gruzów chłopca z młodszą siostrą i poucinał im kończyny kataną, by na koniec wbić ostrze w ich głowy. Były skarbnik poczuł wówczas przypływ furii i wypruł Majiemu flaki gołymi rękoma. Jego wspominał z największą odrazą, bo ten tłuścioch jadł za czterech. Kakuzu cieszył się, że go ukatrupił i w końcu miał powód by to zrobić. Nie łatwo byłoby przecież wytłumaczyć Painowi, że zabił partnera za to, że ten za dużo jadł. A finanse cierpiały. Kakuzu znacznie się wtedy wzbogacił, kiedy ten sukinsyn umarł. Rzucił jego truchło psom z tamtej wioski. Przynajmniej ocalałe zwierzęta się najadły. Czwarty partner po prostu go wkurzał. Nie mógł się z nim dogadać w żadnej kwestii. Był pyskaty i strasznie denerwujący. Jeszcze bardziej niż Hidan. Poza tym to właśnie trzech poprzednich sprawiło, że do tej pory ma wrażliwe nerwy. To przez tamtych zwyrodnialców i misje Akatsuki, stał się tak okrutny i zimny. A co do czwartego partnera, po prostu zabił tego śmiecia za to, że zostawił brudną skarpetkę obok niego... Uświadomił sobie, że po tylu latach, stał się niewiele mniej bezwzględny od poprzednich partnerów. W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że już się uodpornił na cierpienie i wykonywał misję z zimnym profesjonalizmem. Jednocześnie nie wyobrażał sobie budowania z nimi jakichkolwiek więzi... Takich gnojów należy od razu poskramiać jak muchy. Mimo iż zdawał sobie sprawę, że sam nie był lepszy przez pewien okres. Ale teraz to się zmieniło. No i przed dołączeniem do Akatsuki miał swoje zasady, których przestrzegał, żyjąc jako łowca głów. Nie zabijał bowiem nikogo, kto mu nie wszedł w drogę i oszczędzał dzieci i ciężarne kobiety. W Akatsuki też starał się dalej praktykować swoje zasady, lecz nie zawsze się dało. Szczególnie jak wpadł w furię... Ale to było kiedyś. Teraz jest inaczej.

Promienie słońca za szkarłatną chmurąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz