Ptaszek w klatce

969 83 29
                                    


Zaczęła jej wracać przytomność. Pierwsze co poczuła to bardzo dziwne uczucie. Jakby zwisała do góry nogami. Po drugie czuła, że jest jej bardzo niedobrze. Czuła, że boli ją żołądek i to naprawdę silnie. Po trzecie , zdała sobie sprawę, że jest niesiona i to w bardzo niekomfortowy sposób, o ile słowo niekomfortowy, było w stanie oddać chociażby w połowie to co czuła. Po czwarte i ostatnie, dotarło do niej, że każde z tych odczuć jest ze sobą powiązane. Była niesiona w bardzo niewygodny sposób taki, że uciskało jej to żołądek a efektem były mdłości. Co więcej faktycznie zwisała głową w dół, co jeszcze bardziej potęgowało chęć zwrócenia wszystkiego co ostatnio jadła. Ktoś niósł ją przerzuconą przez ramię. Zakręciło jej się w głowie, kiedy ją uniosła. Widziała, że idą leśną ścieżką. Słońce świeciło wyraźnie. Na niebie nie było ani jednej chmury. Słyszała pogodny śpiew ptaków i łagodny szum wiatru. Nie bardzo wiedziała kto ją niesie i dlaczego. Ale kiedy spojrzała w bok i zobaczyła czarny płaszcz z wyszytymi chmurami na plecach właściciela, wszystko się jej przypomniało i dotarło do niej, że niestety nie był to paskudny koszmar. To wszystko działo się naprawdę. Odtworzyła w głowie te sceny raz jeszcze. Przypomniała jej się walka. Przypomniały jej się te potworne maski siejące zniszczenie. Wciąż widziała ten wściekły huragan morderczych żywiołów. Wciąż miała wrażenie, że przed nosem śmiga jej kosa, która ugodziła ją w policzek. Widziała ten wymalowany krwią symbol na ziemi, własną krew, ból i.... i Tatsuyę. Jej ukochanego mistrza. Człowieka, który okazał jej tyle serca, dobroci i... już go nie ma. Ta myśl ugodziła ją prosto w serce. Wróciła jej świadomość i przede wszystkim czucie, na tyle, że poczuła jak ta obrzydliwa potężna ręka zaciska się na jej ciele. Tego było już za wiele. Z obrzydzenia poczuła silną falę mdłości. Zdecydowała się. Szarpnęła się silnie a przy okazji rąbnęła swojego nosiciela prosto w skroń łokciem. Usłyszała znajome paskudne jęknięcie. Zwaliła się na ziemię.

-Kurwa- usłyszała- Kakuzu co się stało?

Dziewczyna uniosła się bezwiednie. Poczuła jak jakaś ręka znowu ją brutalnie podnosi za ramiona.

-NIE DOTYKAJ MNIE GNOJU! - ryknęła po czym wyrwała się i znowu upadła, ale tym razem na kolana. Nie wytrzymała. Odbiło się jej głośno. Runęła na czworaka po czym zwymiotowała. Samą wodę. Za jej plecami zrobiło się nagle cicho. Hidan przestał klnąć. Dziewczyna podniosła się niezdarnie na kolana i przykucnęła. Zachwiała się. Poczuła, że Kakuzu chwyta ją za ramię aby się nie zwaliła w bok.

-Ona chyba jest nieprzytomna.- mruknął Hidan- Zatruła się czymś czy co?

 Podszedł do niej i spojrzał się na wymiociny.

-Fuj.- rzekł po czym uklęknął naprzeciwko niej tak blisko jak tylko się dało. Przyjrzał się jej z zainteresowaniem.

-Ej, słyszysz mnie, Mirabelko? - rzekł głośno. Dźwięk jego głosu przyprawiał ją o kolejną falę mdłości

- O co ci chodzi? -kontynuował- Zjadłaś jakieś paskudztwo? Masz grypę żołądkową? Jak tak to chujnia. Oby ci nie wychodziło dodatkowo drugą stroną, bo chyba będziemy musieli ci założyć pieluchę.

Nie patrzyła na niego. Patrzyła się nieprzytomnie w bok. Było jej słabo głowa jej opadła i mimowolnie oparła się o nogi Kakuzu.

-O kurwa, Kakuzu patrz. - zaczął Hidan wydymając wargi. Wyciągnął palec wskazujący i zaczął ją bezczelnie szturchać w policzek.

-Ona zaraz znowu się zrzyga na bank. Jest blada jak trup. Zrobimy postój?

-Ale nie na długo.- rozkazał Kakuzu.

Hidan wstał na równe nogi i poszedł w stronę drzew.

-Ja spadam na moment. -rzekł, wskazując kciukiem w głąb lasu- Idę odcedzić kartofelki.

Promienie słońca za szkarłatną chmurąWhere stories live. Discover now