Rozdział 64

2K 69 5
                                    

Alicja

-Kurwa Collins oddaj mi tę książkę jak nie zaniosę jej do Pana dyrektora to mnie udupi do końca życia w tej szkole!-krzyczałam w stronę uciekającego chłopaka.
-Jak ci tak zależy-stanął centralnie przede mną-to ją weź.-wyciągnął jak najwyżej rękę do góry z książką.

Próbowałam ją jakoś dosięgnąć, ale była za wysoko.

-Chris no nie bądź taki poprostu mi ją oddaj.-powiedziałam skruszona.
-Nooo, nie wiem. Za pocałunek.-uśmiechnął się do mnie łobuzersko.
-Co? Żartujesz?-spytałam.
-Nie, no chyba, że nie chcesz odzyskać książki..
-Nie no chcem.-objęłam jego szyję swoimi rękami.

On objął mnie w talli łapiąc mnie przy tym jedna ręka za tyłek. Jak już zbliżał swoje usta do moich szybko zabrałam swoje ręce i zabrałam mu książkę.

-Haha lamus!-krzyknęłam i zaczęłam biec.

Jak chciałam się odwrócić żeby zobaczyć czy za mną biegnie wpadłam na kogoś i upadłam na Collins'a który biegł za mną. I razem się wywaliliśmy. To musiało komicznie wyglądać.

-Co tu się dzieje?-spytał poważny głos.
O nie, tylko nie on.
-Haha-zaśmiałam się krótko i powoli-Dzień dobry panie dyrektorze. Ładny mamy dzisiaj dzień..
-Wstawaj i przestań mi tu się podlizywać.

Ja jak błyskawica wstałam i Chris tak samo pomimo tego, że nie musiał.
Dyrektor się nam zaciekawiony przyglądał.

-Collins? Ten nowy, tak?-spytał z przymrużeniem oczu.
-Tak, proszę pana.-powiedział bezstresowo.
-No jak jesteś nowy to chociaż się zachowuj. A wybrałeś sobie taką osobę, że to w głowie się nie mieści. Alicja ma jeszcze szczęście, że jej nie wywaliłem z tej szkoły. Wiec radzę uważać.-zwrócił się teraz do mnie-A ty mam nadzieję, że bez wygłupów w tym roku?-zabrał mi książkę.
-Oczywiście.-powiedziałam z sztucznym uśmieszkiem.

Jak już dyrcio sobie poszedł walnęłam z łokcia Chris'a w brzuch, aż się za nie go złapał.

-Za co to?-spytał skulony.
-To za to, że nie chciałeś mi oddać tej pieprzonej książki. Już i tak mam duży przypał u dyrektora przez te trzy lata.- powiedziałam i poszłam w stronę szatni dla dziewczyn.

Mam teraz swój ukochany w-f. Oczywiście jak zawsze muszę tam wejść dopiero po dzwonu no i spóźniona na lekcję. Jak już przebrałam spodenki zaczęłam zdejmować bluzkę. Aż tu nagle ktoś mi wparował do szatni. No oczywiście nie kto inny jak zbaraniały Collins.

-Aaaa, wypierdalaj stąd kretynie!-krzyknęłam wkurzona.

On się odwrócił i zdziwiony na mnie popatrzyła. Jego wyraz twarzy pokazywał jagby patrzył na każdy centymetr mojego ciała. Teraz właśnie się zorientowałam, że stoję bez koszulki, szybko ją nałożyłam.

-Co?-spytałam nakładając już sportowe buty.
-Czemu nałożyłaś bluzkę? Chciałem jeszcze trochę pooglądać twoje ciało, księżniczko.-powiedział przybliżając się do mnie.
-Collins, mamy teraz w-f zejdź mi z drogi bo i tak jestem już spóźniona.-powiedziałam spokojnie.

On nic nie odpowiedział tylko zaczął wędrować rękami po moim ciele. W końcu jedną wylądowała na moim tyłku a drugą pod moja bluzką.

-Chris przestań. Puść mnie.
-Piękna widzę, że tego chcesz tylko coś cię hamuje. Rozluźnij się.-pocałował mnie w policzek i zostawił mnie samą w szatni.

Eeee, co to było? Hmm, to on tak chcę się bawić. Nie zły jest, ale do tej gry trzeba dwóch graczy.
Minęły dwie lekcje. Teraz mamy biologię, w sumie ten przedmiot akurat nie jest aż taki zły. Nauczycielka jest spoko, więc nie ma co narzekać.

-Dobrze słuchajcie mam do was bardzo ważną sprawę. Jak wiecie już jesteście w 3 liceum nie długo matura i jak już wam wcześniej wspominałam obowiązkowy projekt edukacyjny.-powiedziała z uśmiechem-będziecie robić go w parach. A te pary wybiorę ja.

Wszyscy nie ukrywali swojego niezadowolenia. Jednak widać było po pani Smith, że się tym nie przejął a tylko odrazu przeszła do listy uczniów naszej klasy.
Już po jakiś 10 minutach nie było mowy o mnie z kim będę. Może kiedyś się doczekam.

-Przybysz z Brown, Rose z Tyler, MacKenzi z Waller no i jeszcze Morgan będziesz z..Collin'sem.

Pieprznełam się odruchowo książka w łeb. To są chyba jakieś chore żarty?!

-Yyy, proszę pani..
-Nie Morgan, nie można zmienić pary.-powiedziała znudzona pijąc kawę.-Proszę teraz usiąść w tych parach do projektu i będziecie wybierać temat.

Chris siedział już obok mnie i starał się mnie zdenerwować. Ledwo siedziałam, ale nie mogę wybuchnąć. Nie teraz.

-Idiotka..-chris
-Kretyn..-ja
-Pizda..-chris
-Leszcz..-ja
-Kurwa..-chris
-Frajer..-ja
-Dziwka..-chris

O nie teraz to przesadził! Kopnęłam jego krzesło, że się wyjebał do tyłu.

-Kurwa zajebie ci teraz!-krzyknął i się na mnie rzucił.
-No dawaj lamusie!

Jak próbowaliśmy sobie nawzajem zrobić krzywdę pani na nas krzyknęłam wkurzona.

-Przestańcie w tej chwili się bić i to natychmiast.
A my nawet nie posłuchaliśmy. Zabije go!
-Morgan i Collins znowu się spotykamy.

Jak tylko usłyszeliśmy ten głos momentalnie przestaliśmy i wstaliśmy na równe nogi.

-Dzień dobry.-powiedzieliśmy w tym samym czasie.
-Posprzątajcie to co porozwalaliście i proszę pójść do mojego gabinetu.

Zabije tego kretyna. Jak zawsze ja muszę za niego obrywać.

-Tak jest.-powiedział Chris.

Jak skaczączyliśmy wszystko sprzątać, przeprosiliśmy panią za nasze zachowanie i ruszyliśmy do gabinetu dyrektora.
Oczywiście tam też prawie się nie pobiliśmy, ale pominiemy ten temat.
Jak nawet wychodziliśmy z tego gabinetu to nie mogliśmy przejść przez te same drzwi. W końcu dyrektor nas wygonił swoim zdenerwowanym krzykiem. Już zamknęliśmy drzwi i zaczęliśmy się znowu kłócić.

-To jak zawsze przez ciebie kretynie nie umiesz się przyznać do błędu!-krzyknełam wkurzona.
-Powiedziała ta bez problemów i święta dla której wszystko uchodzi na sucho.
-Dobra weź ja nawet nie mogę oddychać tym samym powietrzem co ty. Zaraz się udusze, nara cymbale.-machnełam ręką.

Chciałam już odejść ale wpadłam przez przypadek na jakąś dziewczynę.

-O hej Alka, właśnie cię szukałam.-popatrzyła się też na Chris'a- ciebie też Collins. Pani od biolki kazała wam to przekazać. Wiecie ten projekt, mamy na to miesiąc.- już chciała odejść, ale jeszcze się zatrzymała-a i jeszcze coś Alka trener cię szukał. Macie nie długo jakiś turniej czy coś.
-Dzięki wielkie Ashley.-odpowiedziałam z uśmiech.

Ona odpowiedziała tym samym i poszła dalej w głąb korytarza. Callins zabrał mi kartkę z ręki i zaczął ją przyglądać. Ja przewróciłam oczami i mu ją zabrałam.

-Weź daj to debilu, zapomniałeś, że nie umiesz czytać.-zaśmiałam się złośliwie.
-Haha jakie śmieszne.-przybliżył mi kartkę do twarzy-a ty zapomniałaś, że z takiej odległości tylko widzisz pizdo.-uśmiechnął się łobuzersko.

Dobra jesteśmy kwita.

-No nie wierzę.-powiedziałam załamana.
-Co? Jaki temat projektu?-spytał zabierając mi kartkę.-Ale zajebiście Morgan, mamy super temat.-powiedział rozbawiony.
-Rozmnarzanie to jest fajny temat? Chyba dla ciebie, ups zapomniałam, że jesteś z probówki.
-A ty od lezb.

No i znowu zaczeliśmy sie bić. W sumie spoko. Można bić się wszędzie w każdym zakątku szkoły a my wybraliśmy akurat przed gabinetem dyrektora. No i oczywiście ponownie była rozmowa, ale tym razem jeszcze nagana dyrektora. Cudownie. Nie wiem jak ja zrobię ten projekt z tym frajerem.

Do następnego..

Przyjaciel Mojego Brata! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz