Rozdział 87

507 12 0
                                    

AlicjaPrzez pół dnia, moja kochana niedziele przeleżałam w łóżku

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Alicja
Przez pół dnia, moja kochana niedziele przeleżałam w łóżku. Patrzyłam co raz zza okno i cieszyłam się jak głupia ze śniegu który padał od rana. W końcu po tak długim czekaniu jest już grudzień a za 4 dni są święta. Cieszyłam się jak jakaś walnięta bo kocham te porę roku. Od wiadomość Blake nie odpisałam mu. Szczerze mówiąc co miałam mu odpisać. Wzięłam telefon i znowu popatrzyłam na ta wiadomość.

3 miesiące temu
Nataniel:
„Właśnie taka cię pokochałem"

No i co kurwa.. co ja miałam niby na to odpisać?! No pytam! Minęło kilka miesięcy a odczytałam ja ale nie odpisałam. Tym bardziej on ma dziewczynę, my się rozstaliśmy a on po takim czasie pisze mi takie coś. Odłożyłam telefon na miejsce i opatuliłam się kołdra ciesząc się spokojem. Jak już miałam zamknąć oczy zobaczyłam przy swoim łóżku moja psinkę.

-Rex nie patrz tak na mnie.-westchnęłam ciężko.

On przechylił głowę i dalej na mnie patrzył. Wiem czego on chce ale tłumacze dla tego matoła ze już jest za duży żeby spać ze mną w łóżku. Jednak on się nie poddaje i kiedy ma okazje patrzy na mnie i prosi o pozwolenie. Przetarłam twarz ręką i pokazałam ze może wskoczyć. Odrazu się ucieszył i wskoczył na materac. Szybko się położył a ja go pogłaskałam. Ma szczęście ze mam duże łóżko bo inaczej to by się nie udało. Ten mały szczeniak zamienił się w ogromnego psa który zajmuje polowe mojego łóżka.

Przeleżałam jeszcze jakieś 4 godziny i po tym czasie zaczęłam się robić głodna. Ledwo wstałam żeby nie obudzić Rex'a. Jednak słabo mi to wyszło bo jak tylko otworzyłam drzwi żeby wyjść on się zerwał i wybiegł w stronę kuchni. Mały kombinator, nie wytrzymam z nim. Zrobiłam sobie szybkie „śniadanie" i poszłam do salonu. Rex oczywiście mi towarzyszył a Luna spała razem z Laura na gorze. Nie wiem czemu ale dla tego psa chyba odpalił się instynkt macierzyński haha. Odkąd Emma się urodziła Luna nie odstępuje Laury na krok jakby jej pilnowała. Jak Emma tylko zaśnie Lunka kładzie się obok jej łóżeczka i tez śpi.

Na wigilii chyba nie przyjadą rodzice bo będą mieli albo do pracy albo coś innego wiec lipa. Zawsze tak było. Austin i reszta tez nie wiem czy przyjadą bo podobno jakiś problem jest z samolotami przez ta śnieżyce wiec tez zjebanie. Jednak rodzice Laury przyjdą z miła chciał żeby spędzić z nią i wnuczka pierwsze święta. Ashley mi proponowałam żebym przyszła do niej ale jakby to wyglądało? Laura by była sama z rodzicami a ja bym była u rodziny koleżanki.. Trochę słaby obrazek. Chris w ogóle wyjechał do Kanady do swojej rodziny na święta ale obiecał ze na sylwestra wróci.

-Cześć kochana. Ty już nie śpisz?-powiedziała zasypanym głosem Laura schodzą po schodach.
-Laura jest 15:00 godzina.-zaśmiałam się.
-Co ty mówisz?-popatrzyła na swój zegarek na ręce-A no rzeczywiście.

Poszła do kuchni i nastawiła sobie wodę na poranna kawę. Nie czekaj, na popołudniowa kawę haha.

-Wiesz może już coś czy Austin przyleci?!- krzyknęłam do dziewczyny
-Gadałam z nim wczoraj wieczorem.-powiedziałam pijąc już gotową kawę i usiadła obok mnie-Jednak są jakieś komplikacje bo podobno ich zasypało i śnieg nie przestaje padać.-posmutniała-Nawet nie chce myśleć ze go nie będzie na święta.

Przytuliłam ją.

-Nie przejmuj się na pewno przyjedzie.

Nataniel
-Lecisz do Los Angeles na święta? Po co?-powiedziała lekko zdenerwowana dziewczyna.
-Jak to po co? Mam tam rodzine.-przewróciłem oczami już zmęczony ta rozmowa.
-Nie wolał byś spędzić tych świat ze mną?
-Wiesz ze bym chciał ale nie będę zostawać tu skoro mam szanse spędzić czas z rodzina.

Tak przyznaje się okłamuje ja. Z rodzina nie mam praktycznie kontaktu z bratem nawet nie wiem co się dzieje, ojciec nie żyje a z matka od kilku miesięcy się nie odzywa. Jednak wszyscy jadą do Los Angeles ja tez chce bo bym chciał zobaczyć Alicję.Odkąd do niej napisałem wiadomość nie odpowiedziała na nią. Nie dziwie się tez bym nie wiedziała jak na to odpowiedzieć ale jak sobie uświadomiłem ze za nią tęsknie musiałem napisać co kolwiek. Jednak mój wyjazd nie podoba się dla Layly bo..

-Jasne wiem ze chcesz tam pojechać żeby zobaczyć swoją byłą tak? Przyznaj się w końcu.-powiedziała oburzona.
-Weź przestań z Alicja mnie już nic nie łączy nawet nie mamy ze sobą kontaktu.-wstałem i zacząłem się kierować do wyjścia.
-A ty gdzie się wybierasz? Jeszcze nie skończyłam.
-Ale ja skończyłem.-otworzyłem drzwi-Idę do Austina.

Nie zdążyła odpowiedzieć a ja zamknąłem za sobą drzwi i westchnąłem ciężko. Odkąd Alicja pojechała minęły 3 miesiące a Layla zdurniała na jej punkcie i ubzdurała sobie ze dalej nas coś łączy. Nie mogę już z nią wytrzymać. Zszedłem na niższe piętro i wbiłem odrazu bez pukania do pokoju chłopaka.

-Siema stary. Wiadomo co z tym lotem do Los Angeles?-zapytałem i położyłem się na jego łóżku.
-Cześć, wiesz co nie jest najlepiej.-usiadł zmarnowany na krześle-Dzwoniłem na lotnisko mamy wykupione bilety ale dzisiejsze loty są odwołane i przez najbliższe 4 dni tez dopóki się pogoda nie uspokoi.
-Co ty pierdolisz? Przecież za 4 dni święta.-powiedziałem wkurzony.
-Wiem, próbuje coś wymyślić ale to nie jest takie proste. Jednak jest bardzo prawdopodobne ze te święta spędzimy w Nowym Jorku.

Alicja
-Umówiłaś się z Dylan'em? Jakim cudem?- zapytałam zdziwiona.
-Sama jestem w szoku. Napisałam do niego z propozycja poznania się no i po jakimś czasie zaproponował mi randkę. Jestem taka podekscytowana, to świąteczny cud.-powiedziała szczęśliwa.
-To w takim razie życzę miłej zabawy tylko pamiętaj nie ruchaj się z nim na pierwszej randce.-zaśmiałam się do słuchawki.
-Przecież wiem ale ciężko będzie mi się powstrzymać.-westchnęła rozmarzona-On jest taki cudowny.
-Tak wiem Ashley powtarzasz mi to od 3 miesięcy.-popatrzyłam na zegarek-Dobra kochana ja kończę bo ty za godzinę masz ta „cudowna" randkę a ja chce jeszcze pogadać z Amber.
-No dobrze odezwę się już po i ci wszystko opowiem.
-Mam nadzieje. Buziaki.
-Buziaki.-pożegnała się a ja rozłączyłam rozmowę.

Odrazu wybrałam numer Amber i zaczęłam do niej dzwonić. Po kilku sygnałach odezwał się głos.
„Wybrany numer jest zajęty proszę spróbować później."
Jak tylko to usłyszałam nacisnęłam czerwona słuchawkę i znowu wybrałam jej numer. Już jak myślałam ze znowu nie odbierze nagle usłyszałam jej słodki głos.

-No dzień dobry kochana. Co tam u ciebie słychać?-powiedziała ze szczęściem w głosie.
-Cześć Amber, stęskniłam się i pomyślałam ze zadzwonię i się dowiem jak tam z waszym lotem.
-Oj z tym to może być mały problem.-westchnęła-Austin mówił ze przez te warunki pogodowe odwołali nam dzisiejszy lot i dopóki się nie uspokoi żaden samolot nie poleci.
-No co ty mówisz. Wy musicie przylecieć na Wigilie nie ma w ogóle innej opcji.-powiedziałam już lekko zestresowana.

Przeraża mnie myśl ze nie mogłabym z nimi spędzić świat. Nawet Nataniel'a bym już jakoś zniosła tylko niech oni przylecą.

-Tak wiem. Chłopaki próbują coś wykombinować jakiś transport albo co kolwiek ale narazie słabo im to wychodzi. Już nawet ja razem z Sara nie mamy już więcej pomysłów.
-Kurwa mac, przecież Laura się załamie jak Austin nie przyleci na pierwsze święta Emmy.-powiedziałam załamana.
-Austin to przede wszystkim jest zdenerwowany. Bardzo ciężko to przeżywa. -po chwili ciszy znowu powiedziała-Dobra Alicja będę kończyć bo zaraz trzeba iść spać a ja muszę jeszcze Nash'a uspokoić żeby się nie gorączkował tez tym powrotem.
-Dobrze, jak coś informuj mnie czy coś się da zrobić. Może ja tez jakoś pomogę.
-Nie ma problemu. W kontakcie, papa.
-Pa.

Dziewczyna się rozłączyła a ja położyłam się ciężko na łóżku. Co można z tym zrobić? Jak im pomoc żeby przylecieli?

Przyjaciel Mojego Brata! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz