-rozdział 38-

623 36 11
                                    

Pędziłam Jeepem przez ulicę Beacon Hills ze Stilesem na miejscu kierowcy oraz Scottem siedzącym obok niego w pogoni za Jacksonem, który przemierzał miasto jako Kanima. Jechaliśmy tak szybko, że jestem pewna, że przekroczyliśmy limit prędkości. Stiles co chwila gwałtownie obracał kierownicę, dodawał gazu lub zwalniał przy zakrętach, a ja trzymałam się oparć przednich siedzeń, aby utrzymać równowagę. 

Nagle Jackson przeskoczył nad jakąś siatką, która zatarasowała nam drogę.

- I co teraz? - spytał Stiles, a dwie sekundy później Scotta już nie było w pojeździe, ale był na nim. Wybił się w powietrze, przeskakując nad siatką. - Tak też można.

Przeszłam na przód samochodu, zamknęłam drzwiczki, a przyjaciel ruszył okrężną drogą. Teraz pędziliśmy za jaszczurką i wilkiem. Oboje zniknęli w okolicach klubu Jungle, pod którym następnie Stilinski zatrzymał Jeepa. Wyszliśmy z pojazdu, zauważając długą kolejkę do wejścia oraz Scotta przyglądającego się klubowi, stojąc za jego rogiem.

- Masz coś? - spytałam, a szatyn lekko podskoczył.

- Zgubiłem go.

- Nie możesz go znaleźć po zapachu? - Stiles poprawił bluzę, a Scott wyjrzał na chwilę za róg.

- On chyba nie wydziela zapachu.

- Lub potrafi go maskować. - zauważyłam.

- Czy tylko mnie zastanawia, jak Jackson przeszedł test? Jak to jest możliwe, że jest Kanimą?

- Nie wiem, Stiles.

- Ale ja chyba wiem... Kiedy byłam na stacji, Derek powiedział, że wąż nie może otruć się własnym jadem. Ale co kiedy Kanima nie jest Kanimą?

- Kiedy jest Jacksonem...

- Dobra... może zastanówmy się, po co Jackson przybiegł do Jungle. - zasugerował Stiles, rozglądając się.

- Może chciał się napić?

- Albo nie jest tu po coś... Tylko po kogoś. - spojrzeliśmy na Scotta, a następnie powędrowaliśmy wzrokiem w kierunku, w którym patrzył. W kolejce stał Danny — przyjaciel Jacka. - Pewnie chce go zabić...

- To wyjaśnia szpony, kły, no i całą resztę. Teraz wszystko stało się jasne. - przewróciłam oczami, a Scott westchnął. - No co? Jestem 67 kilowym workiem skóry i kości. Sarkazm to moja jedyna obrona.

- Chłopcy, może po prostu chodźmy po Danny'ego.

- Tja...

- Emmm spójrzcie w górę. - Stiles stał kilka kroków od nas i wpatrywał się w okno przy dachu. Podeszliśmy do niego i zauważyliśmy jak Kanima znika wewnątrz klubu.

Przedostaliśmy się na tył, Scott wyrwał klamkę od szaroniebieskich drzwi i weszliśmy do środka. Wszędzie byli sami chłopcy, alkohol jak to w klubach i striptizerzy.

- Chyba jesteśmy w gej-klubie.

- Nic nie umknie twoim wilkołaczym zmysłom, co Scotty? - Stiles stał otoczony przez tancerzy. Udało mi się go od nich odciągnąć i stanęliśmy przy barze. Stilinski spróbował zamówić alkohol, jednak barman podał im cole od jakiegoś przystojnego chłopaka. Na mojej twarzy zawitał głupkowaty uśmiech. Zamówiłam dla siebie fantę.

- Nie zaczynaj. - mruknął Scott, również się szczerząc.

- Może lepiej znajdźmy jaszczura i Danny'ego.

- Widzę Jacksona. - wskazałam na instalację i belkę stropową pod sufitem. Scott wysunął pazury i zaczął kierować się na parkiet na wysokości Kanimy.

Among The Werewolves | Teen Wolf |Where stories live. Discover now