-rozdział 35-

696 36 22
                                    

- Więc to Kanima? - spytałam, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- Tak. Słyszałaś o tym kiedyś? - Derek podszedł do barku i zaczął go przeszukiwać.

- Nie.

- Derek twierdzi, że to coś nie wie czym ani kim jest. - odezwała się Erica, rzucając się na moją szarą kanapę.

- Możliwe... No jasne częstuj się Burbonem. - burknęłam, kiedy szatyn napił się z gwinta i oparł o barek. - Wiemy coś jeszcze na temat tej całej Kanimy?

- Nada*... Bestiariusz jest napisany po łacinie.

- Bosko... Słuchajcie, doceniam waszą pomoc i podwózkę do domu, ale chciałabym teraz pobyć sama, więc jeśli moglibyście... - wskazałam na przedpokój. - Byłabym wdzięczna...

- Jesteś pewna? Dopiero co byłaś świadkiem śmierci. Uwierz mi, takie rzeczy zostawiają blizny.

- Nie zapominaj Der, że kilka miesięcy temu widziałam śmierć Michaela... Powoli zaczynam się przyzwyczajać...

- Jesteś pewna, że chcesz zostać sama? - spytała Erica. - Jestem całkiem dobra w przytulaniu.

- Fuj. Nie.

- Jak chcesz.

- W każdym razie, gdyby coś to dzwoń. Napiszę, jeśli wpadnę na jakiś trop. Teraz powinniśmy trzymać się razem. - Derek odłożył butelkę i wskazał głową, aby Reyes ruszyła dupę.

- Jasne.

Gdy wyszli, pozostawiając mnie samą, odetchnęłam głęboko i przymknęłam oczy. Od razu zobaczyłam jak Kanima rzuca się na Roya, paraliżuje go i rozrywa na strzępy.

Otworzyłam oczy, mój oddech był szybki i nierówny. Przełknęłam gulę powstałą w moim gardle, przetarłam twarz dłońmi i wzięłam głęboki wdech. Wypuściłam powietrze i upiłam łyk Burbonu, którego butelkę Derek pozostawił na stoliku do kawy.

Skierowałam się na górę do swojego pokoju i od razu w oczy wpadł mi wielki bukiet białych róż stojący w wazonie na biurku. Zaciekawiona podeszłam i zerwałam karteczkę doczepioną do jednej z róż.

Słyszałem, co się stało.
Przyjedź na klif, chce pogadać.

Isaac.

Odłożyłam karteczkę, powąchałam kwiaty i uśmiechnęłam się pod nosem. 

~^^~

- Hej. - powiedziałam w stronę siedzącego na czarnym jaguarze Isaaca.

Ten podniósł się i niespodziewanie przytulił mnie do swojej klatki piersiowej.

- Jak się czujesz? - spytał, odsuwając się na długość swoich rąk, którymi podtrzymywał moje ramiona.

- Nic mi nie jest. Ledwie go znałam...

- To nie ma znaczenia, Susi.

Westchnął i trzymając mnie za rękę, poprowadził na przód samochodu. Usiedliśmy na masce i patrzyliśmy na czarne niebo przepełnione gwiazdami.

- Jesteś pewna, że wszystko okey?

- Tak... O czym chciałeś porozmawiać? - szybko zmieniłam temat, aby nie musieć do tego wszystkiego wracać.

Among The Werewolves | Teen Wolf |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz