-rozdział 11-

1.6K 77 16
                                    

Odwróciłam się gwałtownie, zderzając z czyjąś klatką piersiową i unosząc głowę, spotkałam się z głębią niebieskich tęczówek.

Isaac.

- Co się dzieje, Sus? - spytał, stawiając krok w tył. Najwidoczniej słyszał, jak krzyczałam.

- Chodzi o-o Stilesa. - zająknęłam się. - Muszę się zbierać, przepraszam.

- Co z nim? - usłyszałam jego zdezorientowany głos, podczas gdy ja wybierałam numer do Stilinskiego.

- On... Długa historia, muszę do niego jechać. To ważne. Naprawdę przepraszam.

- Spokojnie jedź do niego.

- Na pewno? - spytałam, a chłopak skinął głową. - Dzięki. Jeszcze raz cię przepraszam. Wrócisz sam?

- Jasne, to niedaleko. - uśmiechnął się, co odwzajemniłam i wymijając go, ruszyłam biegiem do samochodu.

Mam nadzieję, że Stilesowi nic nie jest.

~~~

Jadąc opustoszałą drogą, ponownie chwyciłam za telefon, by jeszcze raz spróbować dodzwonić się do przyjaciela.

Na dworze panowała już ciemna noc, co dodawało tej sytuacji niezbyt przyjemnego akcentu. Ta świadomość, że jestem sama na tej drodze, jest w chuj ciemno i w każdej chwili może stać się coś złego ze Stilesem stresowała mnie.

Stukając w klawiaturę, uniosłam na chwilę wzrok i poczułam, jak moje serce zatrzymuje się na dosłownie ułamek sekundy. Ktoś przebiegał wprost przed maską mojego samochodu i niestety nie zdążyłam wyhamować. 

Zawał na miejscu...

Przerażona gwałtownie zatrzymałam samochód, słysząc przy tym charakterystyczny dźwięk zderzenia się ciała z maską samochodową. Następnie szybko opuściłam pojazd i skierowałam się na jego przód, w celu obadania kogo potrąciłam, jak wielkie są szkody i czy mogę jechać dalej.

Postać w czarnej bluzie, trampkach tego samego koloru i dresach leżała twarzą do asfaltu. Po jej posturze stwierdziłam, że to chłopak.

Zbliżałam się powoli do nastolatka, jednak gdy usłyszałam znajomy głos, natychmiast się zatrzymałam.

- Au - mruknął chłopak.

Skądś znam ten głos...

Po chwili chłopak obrócił się na plecy i spojrzał na mnie zaskoczonym wzrokiem oraz pełen wyrzutów.

- James?

- Susan? Kurw... jak jedziesz? - wymamrotał, siadając.

- Sorry, ale to ty wbiegłeś mi pod koła. 

- Taa no może masz rację. Poza tym nic mi nie jest, dzięki, że pytasz. - burknął.

- Co ty tu w ogóle robisz? - powiedziałam przewracając oczami i nerwowo bawiąc się palcami.

- Biegam... a tak w ogóle to z tobą wszystko w porządku? Czuje od ciebie strach.

- Był mały wypadek. Spieszę się i to nawet bardzo, więc jeśli nic ci nie jest to czy mogłabyś się ruszyć? Zagradzasz mi drogę. - gwałtownie gestykulowałam wypowiedź.

- Gdzie się tak spieszysz, jeśli można wiedzieć? - White wstał i podciągając lewą nogawkę, nastawił sobie kość w nodze. Dopiero wtedy zauważyłam, że była ewidentnie złamana. Wzdrygnęłam się.

Czyli jednak nie wszystko jest okey.

- Stiles ma kłopoty. Muszę mu pomóc, a ty mi tego aktualnie nie ułatwiasz.

Among The Werewolves | Teen Wolf |Where stories live. Discover now