-rozdział 02-

3.3K 118 21
                                    

Chemia z Harrisem to jedna z gorszych lekcji w liceum, mimo że nawet lubię ten przedmiot.
Po prostu, jak większość uczniów, nie przepadam za Adrianem Harrisem, który zawsze MNIE przepytuje i bierze do tablicy. W dodatku sprawia wrażenie, że ma nas, uczniów, gdzieś lub po prostu za nami nie przepada (i wzajemnie... Jak już mówiłam).

**
Standardowo drugie śniadanie jemy przy stolikach na dworze, zawsze w tej samej ekipie - Ja, Lucy, Lydia, Jackson, Jeff i Brian. Lecz tym razem doszła do nas Ali, która szybko się zaklimatyzowała, a nasze rozmowy zdawały się nie mieć końca.

-...i wtedy Susan przywaliła głową w ścianę! - Whittemore dokończył swoją opowieść z moim głównym udziałem i o mało nie udławił się wodą ze śmiechu.

Cały nasz stolik śmiał się bardzo głośno, a ludzie gapili się na nas jak na wariatów, którzy co dopiero uciekli z Eichen House, czyli miejscowego psychiatryka. Historia wyglądała tak, że mój pierwszy raz na rolkach, trzy lata temu, nie był zbyt udany, Hah. Jadąc, straciłam równowagę i na moje nieszczęście tuż obok znajdowała się kochana ściana...

Skończyło się na wstrząśnieniu mózgu, ale mimo wszystko nie żałuję tamtego wypadu.

Nagle koło nas przeszedł Stiles, który gadał coś i wymachiwał ręką w stronę Scotta, który szedł obok niego.

Stwierdzając, że teraz jest dobry moment na pogawędke, biorę swoją tackę z jedzeniem i ruszam do chłopców. Całą drogę, czuje na plecach złe spojrzenie Jeffa.

- Mogę się dosiąść?

- Jasne. - Wskazali na wolne miejsce obok Stilinskiego, na którym szybko usiadłam.

- Co się wczoraj wydarzyło? I dlaczego nie dałeś mi żadnego sygnału, że żyjesz? Dzwoniłam do ciebie chyba z tysiąc razy, ale nie odbierałeś telefonu.

- Przepraszam, Susi. - Zaczął Scott. - Komórka mi padła, gdy szukałem inhalatora, a potem zdążyło się coś dziwnego...

- No nareszcie... Ten debil, który z nami siedzi - Powiedział Stiles i wskazał na Scotta, który siedział naprzeciw niego - nie chciał mi nic powiedzieć, bo postanowił, że powie to, kiedy będziemy w komplecie, czyli naszą świętą trójcą. - Mruknął i bawiąc się słomką, wziął duży łyk soku pomarańczowego.

Spojrzałam na niego lekko zdziwiona i poprawiłam włosy.

Spojrzenie Jeffa dalej piekło mnie w plecy, ale postanowiłam się tym nie przejmować.

- Więc? - Spytałam, przerzucając wzrok na szatyna.

Ten skończył przeżuwać kanapkę z szynką i wtopił swoje spojrzenie w naszą dwójkę.

- W lesie zaatakowało i ugryzło mnie jakieś zwierzę i wiem, że możecie mi nie uwierzyć, ale to na stówę był wilk.

Wilk? Toć tutaj nie ma wilków...

Chyba że patrzeć na to z nadprzyrodzonej perspektywy...

Scotta mogła ugryźć siostra Hale'a. Ona potrafi przybierać przecież postać zwierzęcą, a w dodatku jest alfą. Natomiast ugryzienie wilkołaka uzasadniłoby zachowanie Scotta na boisku... Chociaż.. Niee, to odpada. Laura od kilku dni się nigdzie nie pokazywała, więc to nie mogła być ona. Chyba że nagle wróciła i tworzy teraz swoje własne stado. Ewentualnie w Beacon Hills pojawił się nowy Alfa, a Derek nie śmiał mi powiedzieć ani słowa na ten temat.

A czemu podejrzewam, że ugryzienie to robota jakiegoś Alfy? Ponieważ w naszym mieście od dawna nie ma wilków, a gdyby McCall został ugryziony przez Betę-mógłby już nie żyć.

Among The Werewolves | Teen Wolf |Where stories live. Discover now