-rozdział 25-

861 47 11
                                    

- Co ty robisz? Mówiłam, że balony mają być niebieskie. Napraw to. No dalej ruszajcie tyłki! Mamy zaledwie półtora tygodnia na przygotowanie wszystkiego! - Lydia od samego rana ustawiała wszystkich po kątach. Biegała, krzyczała, machała rękoma, a czasem i biła się w czoło załamana głupotą ludzką.

- Lydia się serio wkręciła w to całe bycie organizatorem. - zaśmiałam się, przebierając dekoracje.

- Oj tak. - zawtórowała Rose, wyciągając z pudła jakiś łańcuch. - Jak wyglądam? - zrobiła dziubek, owijając pióra wokół szyi. Parsknęłam śmiechem.

- Widzę, że humor dopisuje.

- Przydało się te parę dni poza miastem. Dzięki, że mnie wyciągnęłaś.

- Nie ma za co, potrzebowałaś tego. - przytuliła mnie. Usłyszawszy huk drzwi od sali gimnastycznej, spojrzałyśmy w ich kierunku.

- Z drogi kluchy, nadciąga Pajda! - krzyczała Aida, zmierzając na koniec sali otoczona trzema chłopakami - Jeffem, Jamesem i... Brianem. Nieśli oni jakieś kartony, a my zaskoczone spojrzałyśmy po sobie.

- Ostatnio jak byłam w szpitalu, to powiedzieli, że nie ma szans, że będzie chodził... - szepnęła Rose, marszcząc brwi. Poszłam w jej ślady, przyglądając się Brianowi. Nagle do sali weszła Lucy, którą od razu przywołałyśmy do siebie.

- Czemu nic nie powiedziałaś, że operacja się udała? - spytałam.

- Bo się nie udała...

- Jak to? Przecież Brian normalnie chodzi.

- Peter przyszedł do szpitala i zaoferował pomoc, pod jednym warunkiem... - urwała, czekając na naszą reakcję, jednak zastała jedynie grobową ciszę. - Musiałam przyłączyć się do jego stada...

- Nie mów, że się zgodziłaś? - skrzyżowałam ręce na piersiach.

- A co miałam zrobić? Patrzeć jak mój chłopak męczy się do końca życia? Susan, gdyby chodziło o Isaaca, zrobiłabyś to samo. - westchnęłam.

Ma rację, każdy postąpiłby tak samo na jej miejscu.

- W jaki sposób Peter pomógł Brianowi? - zapytała Rose, patrząc na wspomnianego nastolatka.

- Przemienił go w wilkołaka. To był jedyny sposób. - zmarszczyłam brwi, zaskoczona wyznaniem dziewczyny.

- Dobra, zróbmy to jeszcze raz! - krzyknęła Aida, zwracając na siebie naszą uwagę. - Jeff masz zrobić "Ooo", resztę zostaw Brianowi.

Włączyła muzykę, a my zaciekawione, co brunetka znowu wymyśliła, usiadłyśmy w pobliżu na trybunach. Ponieważ sceny jeszcze nie było, to chórek ustawił się na podłodze, a po chwili Flores zaczął śpiewać.

Od zawsze podobał mi się głos Briana. Każda piosenka wychodziła mu znakomicie, a kiedy byliśmy mali, chłopak zgarniał praktycznie same pierwsze miejsca w różnorakich konkursach.

- KRAooooo! - zawył Jeff, a Aida strzeliła facepalma.

- Boże Jeff ty tłumoku skończony, ma być samo "Ooo". To jest takie trudne dla ciebie?

- Tak, a szo?

- Gówno. Śpiewaj "ooo" jak Brianek!

- Ja nie umiem, jestem jedyny w swoim rodzaju.

- Się zastanawiam, co Susan w tobie widzi.

- Widzi kaczkę! - Lightwood zaczął biegać wokół Aidy, udając, że macha skrzydłami i kwacząc. Przyznam, że wyglądało to komicznie jak Pajda z miną "Wziąłeś dziś leki?" patrzyła na okrążającego ją Jeffa.

Among The Werewolves | Teen Wolf |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz