-rozdział 37-

578 38 4
                                    

Następne dwa dni w szkole unikałam Isaaca, jak tylko mogłam. Wiedziałam, że jeśli zacznę z nim rozmowę, nie powstrzymam się i go pocałuje.

Kocham go, ale póki nie zrozumie, że Derek jest w błędzie i zależy mu tylko na czerpaniu siły i władzy - nie mogę z nim być. Jedyne co teraz się liczy to uratowanie Lydii przed śmiercią z rąk nieracjonalnie myślącego Alfy i jego wiernego jak psy i ślepego stada.

Co do ostatnich dni Lydia była pilnowana, a raczej spędziła czas z Jamesem, u którego została na noc. Niestety nie mogliśmy jej pilnować 24/7, a jedynym miejscem, w którym w miarę była bezpieczna była szkoła. Tutaj Derek nie mógł jej tknąć. Była jednak narażona na atak ze strony Bet.

Siedziałam na jadalni, podczas gdy Scott rozmawiał z Derekiem a reszta ustalała plan działania. Potrzebowałam chwili dla siebie na nauczenie się na sprawdzian, który czekał mnie po dzwonku. Przeglądałam potrzebne materiały na laptopie, którego specjalnie tego dnia wzięłam ze sobą.

Isaac siedział przy stoliku na skos od mojego z jakąś grupką uczniów, których nie kojarzyłam. Przyglądał mi się cały czas, od czasu do czasu biorąc gryz jabłka. Jego wzrok przeszywał mnie na wylot, ale postanowiłam go olać i się pouczyć. To jednak nie było możliwe, więc zaczęłam przeglądać różne strony o tematyce nadprzyrodzonej, aby sprawdzić jakim stworzeniem Lydia mogłaby być lub by się dowiedzieć, że istnieje odporność na ugryzienie.

Niespodziewanie do mojego stolika dosiadł się Jackson, siadając na miejscu naprzeciw mnie. Zamknął mojego laptopa, zmuszając, żebym na niego spojrzała.

- Mamy plan. - powiedział i kiedy chciał mówić dalej, uciszyłam go. Wskazałam palcem na swoje ucho, a następnie na siedzącego kilka metrów od nas Isaaca.

- Nadprzyrodzony słuch, pamiętasz?

Wyrwałam kartkę z notesu i podałam mu ją wraz z długopisem. Blondyn zaczął coś pisać, a ja spojrzałam na Lahey'a, który rzeczywiście nas podsłuchiwał. Po chwili kartka wylądowała pod moim nosem.

Zabieramy Lydię do domu Scotta. Rose i Aida mają zmylić Bety.

- Okey. - skinęłam głową i dokładnie podarłam kartkę.

- Myślisz, że damy radę ją ochronić?

- A co, nagle zaczęło ci na niej zależeć?

- Nie twój biznes.

Spojrzałam ukradkiem na Isaaca, którego spojrzenie piekło mnie w lewy profil. Jack musiał zauważyć to jakże dyskretne zerknięcie, bo zaraz zapytał:

- Co z wami?

- Zerwaliśmy...

- Oh czemu?

Milczałam, ale chyba się domyślił.

- Rozumiem...

- Widzimy się na miejscu?

- Jasne. - wstał, zabrał plecak i kiedy mnie wymijał, położył na chwilę rękę na moim ramieniu. Spojrzałam w to miejsce, a następnie na jego twarz, na której zawitał pokrzepiający uśmiech. Coś, czego nie widziałam u niego chyba nigdy.

Odprowadziłam chłopaka wzrokiem aż do wyjścia z jadalni. Schowałam laptopa i inne rzeczy do torby, wstałam od stolika i wychodząc, wyrzuciłam podartą karteczkę. Byłam pewna, że Isaac ruszył za mną, ale na szczęście miałam farta, kiedy dość spora grupa ludzi z kółka informatycznego postanowiła przemieścić się w stronę parkingu i zniknęłam niezauważona.

~^^~

Pozostawiłam samochód kilka przecznic od domu Scotta, by zmylić psycho-stado o miejscu chronienia Lydii. Kiedy weszłam tylnym wejściem i podeszłam na przód do Stilesa, Allison wycelowała we mnie z kuszy.

Among The Werewolves | Teen Wolf |Where stories live. Discover now