Rozdział 18

93 18 1
                                    

Wpatrywałam się w niego przez chwilę, a potem gwałtownie odwróciłam głowę. Naciągnęłam kaptur jeszcze bardziej na głowę, a swoje ciało wbiłam jeszcze bardziej w pień drzewa. Dosłownie parę metrów ode mnie stał sobie Milenijny Earl. Lepszego scenariusza nie mogłam sobie wyobrazić. 

Sama nie wiem dlaczego, ale nie byłam przerażona. Czułam dziwne ciepło na sercu. Chodź rzecz ujmując powinnam się bać to nie czułam strachu. Dziwny spokój i nastologia rozlały się po moim ciele. Znowu podniosłam lekko głowę i zobaczyłam jak wpatruje się on w wioskę. Powolutku przeczołgałam się na drugi koniec drzewa, żebym była po za zasięgiem jego wzroku. 

Podniosłam lekko głowę i wpatrywałam się w deszczowy krajobraz. Sama się sobie dziwię, że jestem taka spokojna. Osoba, która może mnie zabić stoi zaledwie parę metrów dalej.  Moją jedyną nadzieją jest to żeby sobie gdzieś poszedł, albo mnie nie zauważył. 

Jedna minuta zdawała się dla mnie trwać wiecznie. Z nieznajomych dla mnie przyczyn chciało mi się płakać, ale z moich oczu nie chciały się już wydostać krople. Słyszałam jak Milenijny z kimś rozmawia i to prawdopodobnie była ta parasolka. Sama nie wiem kiedy, ale zaczęłam cichutko nucić pod nosem. Miałam taki dziwny zwyczaj w deszczowe dni. Jakoś nie przerażał mnie scenariusz rozmowy z Earlem. 

- Milenijny patrz, lero.- odwróciłam lekko głowę i zobaczyłam jak wpatruje się we mnie parasolka z dynią. 

Po chwili zza drzewa wychylił się wcześniej wspomniany gruby mężczyzna. Patrzył na mnie chwilę zza okularów, a ja obdarzyłam go tym samym spojrzeniem. Wpatrywaliśmy się tak w siebie przez parę minut. 

- Kim jesteś?- zadałam pytanie chodź dobrze znałam odpowiedź. 

Facet zaśmiał się i podszedł do mnie bliżej. Wlepiłam w niego swoje czerwone oczy, a on patrzył na mnie jak zaczarowany. 

- Słyszałem jak nucisz. Zaśpiewasz coś dla mnie?- popatrzyłam na niego zdezorientowana. 

Był miły. Był zaskakująco miły. Nie wyglądał jakby chciał mnie skrzywdzić, więc kiwnęłam  lekko głową. On usiadł na ziemi, a ta parasolka zaczęła pytać dlaczego po prostu mnie nie zabije. Nie zwracając na nią uwagi zaczęłam śpiewać. Piosenka raczej była w powolnym tempie i była idealnie dopasowana do mocno padającego deszczu. 

W czasie gdy ja śpiewałam ten tylko patrzył na mnie i nic nie mówił. Miałam dziwne wrażenie, że w jego oczach kłębi się smutek. Głęboko zakorzeniony ból i smutek. Piosenka nie była długa więc po chwili między nami zapadła cisza. 

- Jak ci na imię?- spytał po chwili i zaśmiał się cicho.

- Inari Akuma.- powiedziałam i poprawiłam swój kaptur.

Milenijny złapał mnie za rękę i przerzucił sobie przez ramię. Pisnęłam zaskoczona i zaczęłam się wyrywać. Nawet nie podejrzewałam, że on może być taki silny. Po chwili na niebie pojawiły się czarne plamy. Milenijny wszedł w nie, a ja zamknęłam spanikowana oczy. Gdy je otworzyłam to znajdowałam się....właśnie gdzie? Wszędzie było jasno. Budynki i inne rzeczy rzucały podejrzaną aurę, a ja czułam jakbym się miała rozpłakać. 

- Porwałeś mnie?!- krzyknęłam oburzona. 

- Na to wygląda.- powiedział i się zaśmiał.

Podeszłam do niego i z oburzeniem uderzyłam go lekko w ogromny brzuch. Nie rozumiałam tego faceta i miałam dziwne wrażenie, że on też nie rozumiał swojego zachowania. 


Witajcie 

Chcę was na początku przeprosić, że rozdział jest dopiero dzisiaj. Powód jest cholernie prosty. Mój internet dostał raka. Nie chciał mi zapisać tego ff. Cały czas musiałam czekać aby mi zapisało parę zdań. Mega mnie to wkurzało. 

Pozdrawiam Makoto

Pokonać Czas || D.Gray-ManWhere stories live. Discover now