46. Nie będziesz sama

2.6K 163 1
                                    

* Izabel *

Nie wiem jak długo już tu jestem.

Od ostatniego incydentu Erick przeniósł mnie w inne miejsce.
Choć nie on. Byli to jacyś faceci, którzy pewnie dla niego pracowali.

Od tamtego dnia przenieśli mnie do pokoju bez okien. Było tu łóżko i łazienka. Niestety nawet gdybym chciała to nie mogła bym uciec. Za każdym razem jak musiałam skorzystać z toalety ktoś przychodził i mnie pilnował. Tym razem nie byłam związana, choć kiedy próbowałam otworzyć drzwi, te okazały się być zamknięte. Niestety nie znajdowało się w tym pomieszczeniu nic czym mogła bym nawet strażników ogłuszyć.

Ostatni raz kiedy Erick tu przyszedł nie było przyjemnie. Znów próbował dowiedzieć się gdzie jest Kathie a gdy nie chciałam mówić, wpadł w złość. Odkąd to się stało zostawałam poddawana narkozie. Ktoś przychodził, dawał mi jedzenie, którego i tak nie ruszałam i wstrzykiwał mi coś. Nie wiem co to dokładnie było, ale po tym zasypiałam od razu, więc pewnie narkoza.

I tak dopóki się nie obudziłam. Wtedy znowu ktoś przychodził i od nowa zaczynał się ten koszmar.

Najgorsze było to, że nie wiedziałam co się dzieje z Aną. Erick nic na ten temat nie mówił a kiedy go pytałam uśmiechał się tylko w niemiły sposób.

Od tych wszystkich zastrzyków stawałam się coraz słabsza z dnia na dzień. A przynajmniej tak sądziłam, bo z braku okien nie wiedziałam nawet czy jest dzień czy noc.

Usłyszałam jak drzwi ponownie się otwierają i do pomieszczenia wchodzi jeden ze strażników. Posłał w moją stronę wrogie spojrzenie a w jego ręce zauważyłam strzykawkę.

Nie miałam siły nic zrobić. Dlatego tylko popatrzyłam się na niego.

Poczułam jak mężczyzna szarpie za moją rękę i po chwili dostałam kolejny zastrzyk. Moje oczy opadły ze zmęczenia ale jeszcze zdążyłam spojrzeć w stronę drzwi. Zobaczyłam Ericka i nasze spojrzenia się skrzyżowały. Przez chwilę wydawało mi się, że w jego spojrzeniu zauważyłam mojego ukochanego sprzed lat. Ale Erick mruga i ponownie widziałam tego szaleńca, który jest zdolny do wszystkiego.

Ogarnęła mnie ciemność.

***

*Magdalena*

Ruszyłam jak najszybciej w stronę mojego biura, po drodze wyciągając telefon i szybko dzwoniąc do Maćka, który był naszym informatykiem. To on zajmował się całym sprzętem a w tym także kamerami. Przekazałam mu, żeby wysłał nagrania z ostatniego tygodnia do mnie.

Po zakończeniu połączenia spojrzałam na Stefana, który całą drogę milczał. Wiedziałam, że bardzo przeżywał spotkanie z dziewczynami, dlatego złapałam go za rękę próbując dodać mu choć trochę otuchy i posłałam mu współczujący uśmiech.

Rok temu dowiedział się, że musi upozorować swoją śmierć, ponieważ wpakował się w niezłe kłopoty. Sprzeciwiał się, mówiąc, że nie może tego zrobić, ale w tej sytuacji nie miał dużo do gadania. W tydzień przygotowaliśmy udawany pogrzeb a Izabel skłamała Kathie.

Żadne z nas nie chciało tego robić, ale niestety nie zawsze dostajemy to co chcemy.

Wzdychając nacisnęłam klamkę do mojego biura i weszłam. Szybko podeszłam do biurka i usiadłam za nim biorąc laptopa i włączając go. Stefan usiadł za mną i przyglądał się temu jak przeszukuję zawartość folderu wysłanego przez Maćka.

- Stój! – krzyknął mężczyzna za mną i pokazał palcem w plik.

Włączając go zaniemówiłam a w moich oczach pojawiły się łzy.

***

*Kathie*

Wychodząc z pomieszczenia czułam nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej. Ruszyłam przed siebie by po chwili stanąć przed moimi przyjaciółmi. Jack uśmiechnął się do mnie tak samo jak Alice, ale w oczach Maddison widziałam coś na kształt smutku.

- I ? – spytała Olivia podchodząc do mnie. Pokiwałam głową na co wszyscy się lekko spięli.

- Muszę to zrobić – powiedziałam tylko. W tym momencie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi na co każdy z nas spojrzał w tamtym kierunku.

Z nich wyszedł Will uśmiechając się bez cienia wesołości. Podszedł do mnie i objął mnie przyciągając do siebie. Pocałował mnie w czoło a po chwili spojrzał mi w oczy, w których widziałam smutek.

- Zgadzam się – powiedział cicho i spojrzał na swoje rodzeństwo – ale nie zrobi tego sama – dodał na co pokiwali głowami.

Spojrzał na mnie jeszcze raz i odsunął się. Odwróciłam się ponownie do moich przyjaciół i zauważyłam, że czekają aż coś powiem. Wzięłam głęboki oddech.

- Chodźmy do Magdaleny. Trzeba wszystko ustalić – z moich ust wydobyły się pewne słowa ale w głowie miałam tylko jedną myśl.

Co jak nie dam rady?

Poczułam pociągnięcie za rękę. Liv uśmiechnęła się do mnie pocieszająco.

- Nie będziesz sama – powiedziała i przytuliła mnie jednym ramieniem.

- Właśnie – dodał Jack szczerząc się jak głupi – przecież my też musimy uratować świat, żebyś nie była jedyną bohaterką – dopowiedział a my zaczęliśmy się śmiać, choć po chwili przestaliśmy.

- Pomożemy ci – poczułam na ramieniu rękę i usłyszałam głos Maddi. Spojrzałam na nią, a ona tylko wzruszyła ramionami. – W sumie... Jack ma trochę racji – uśmiechnęła się – My też musimy coś z tego mieć.

- Wiedziałem! – krzyknął Jack a ja zachichotałam – Zawsze mam rację – wyszczerzył zęby a ja zauważyłam, że Olivia mu się przygląda.

Uśmiechnęłam się na ten widok a mój wzrok powędrował do Willa. Szedł przygarbiony i zamyślony.

Wiedziałam, że nie chce się na to wszystko zgadzać, ale co mogłam zrobić? Nie miałam wyjścia.

- Jesteśmy – powiedziała Alice i jak na zawołanie wszystkie moje mięśnie się spięły.

Znaleziona | ✔Where stories live. Discover now