18. Bunt

4.4K 236 2
                                    

Tak więc następny rozdział już jest 🤗
Pamiętajcie że wasze opinie sa miłe widziane 😘
A teraz... zapraszam na rozdział 😊

***

Obudziło mnie ciche skrzypienie drzwi. Mruknęłam na to coś niezrozumiałego i wtuliłam twarz głębiej w poduszkę. Oraz zwinęłam się w kłębek. Było mi tak przyjemnie! To łóżko było takie wygodne, że nie miałam ochoty w ogóle z niego wstawać. Jednak nie było mi to dane.

Usłyszałam kroki na miękkim dywanie, na którym było łóżko i po chwili na moim ciele poczułam chłód. Oraz usłyszałam ciche chichotanie. Nie przejęłam się tym za bardzo, skuliłam się jeszcze bardziej próbując spać dalej. Niestety po chwili poczułam ruch obok i nagle znalazłam się na ziemi. Spadłam!

W jednej chwili leżałam nie wiedząc co się właśnie stało a w drugiej już stałam na nogach i patrzyłam na Alice, która tarzała się ze śmiechu ze swojego śmiesznego wyczynu. Patrząc tak na nią sama nie mogłam przestać się śmiać. I tak oto razem z Alice, o poranku, śmiałyśmy się tak głośno, że na pewno każdy w tym domu nas słyszał.

Kiedy minęło już kilka minut i znowu mogłyśmy normalnie oddychać popatrzyłyśmy się na siebie z uśmiechem.

- Przyszłam tu, żeby ci powiedzieć, że śniadanie jest już gotowe – zaczęła – dlatego radzę ci się ubrać wygodnie i zejść na dół – dodała i wstała zbierając się do wyjścia – ubierz się wygodnie. Dzisiaj zero treningu. Choć chcę ci pokazać tutejszą bibliotekę – powiedziała jeszcze z wielkim uśmiechem – czekam 10 minut, a jak nie – pogroziła palcem chichocząc – to zrobię ci powtórkę z tego – tu wskazała na łóżko, tym razem już się śmiejąc. Ja też zachichotałam – dobra, to ja czekam na dole – dokończyła śmiejąc się. Jak już drzwi się za nią zamknęły to dalej słyszłam jej śmiech.

Dlatego nie tracąc czasu poszłam od razu do łazienki. Tam załatwiłam sprawy, które każdy z nas robić musi. Niestety. Nie jest tak jak w cudownych książkach gdzie takie sprawy nie istnieją a bohaterki mają nieskazitelną cerę. Moja też nie była najgorsza. Ale to nie znaczy, że nie musiałam każdego wieczoru oraz ranka o nią dbać.

Włosy spięłam szybko w niechlujnego koka. Nie widziałam sensu w robieniu jakiegokolwiek makijażu, ponieważ byłam pewna, że nikogo to za bardzo nie interesuje jak wyglądam. A nawet. Bez niego też nie wyglądałam aż tak bardzo źle. Nie wyglądałam na chorą czy jakbym się zatruła. To wszystko bzdury. Każda kobieta jest piękna. Makijaż to tylko dodatek.

Ale, wracając. Kiedy już umyłam zęby, ruszyłam do garderoby. Wyciągnęłam jakąś pierwszą z brzegu bieliznę i do tego leginsy i crop top. Stojąc tak przed lustrem znajdującym się w tym pomieszczeniu, pomyślałam o Alice i o Liv. Były bardzo podobne do siebie. Sądzę, że by się polubiły. Na myśl o tej drugiej zasmuciłam się trochę, dlatego tak ubrana wyszłam z mojego pokoju. Pierwsze co poczułam to zapach jajecznicy. Oczywiście, mój brzuch musiał wydać z siebie głośne dźwięki.

Na ten dźwięk przyspieszyłam i zeszłam po schodach. Z salonu dobiegły mnie głosy. Jack i Alice. Chyba o czymś zawzięcie o czymś dyskutowali. Kiedy weszłam Alice szybko ucichła i podeszła mnie przytulić. Na jej twarzy można było zobaczyć rozbawienie.

- Ślicznie wyglądasz – zaczęła a ja już wiedziałam, że zaraz się zarumienię – chyba takie pobudki powinnaś mieć częściej – dodała ze śmiechem. Wiedziałam. Czułam jak moje policzki palą ale i tak zaczęłam się śmiać razem z nią. Jack patrzył na nas z niezrozumieniem w oczach. Na co my się popatrzyłyśmy na siebie i zaczęłyśmy się jeszcze głośniej śmiać.

Po chwili do pokoju weszła Ana i kazała nam siąść i coś zjeść. Przywitałam się z nią jak każdego dnia. Ona posłała mi uśmiech, tym samym dodając mi otuchy. Mój brzuch ponownie wydał z siebie dźwięki na co tym razem dostałam rozbawione spojrzenie nie tylko od Ali ale już od całej trójki. Moje policzki były coraz bardziej czerwone.

Szybko usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Jack i Ali poszli w moje ślady. Przez jakąś chwilę jedliśmy w ciszy, ale przy takich gadułach jak Jack i Ali to nie trwało długo.

- A więc... - zaczął Jack wesoło – nie pozwoliłyście nam wczoraj spać. Zabijaliście kogoś? – dokończył posyłając nam rozbawione spojrzenia. Mówił pewnie o momencie, w którym tracąc cierpliwość do Ali tłumaczyłam jej, a bardziej próbowałam tłumaczyć, że tak naprawdę nie rozcinamy żab na lekcji biologii a ona nie chciała mi wierzyć bo przecież „filmy nie kłamią ani książki". Tak więc zakończyłyśmy to tym, że śmiejąc się uznałyśmy, że oglądniemy inny film.

Wzruszyłyśmy ramionami.

- Nie – odpowiedziałam z chichotem – musiałyśmy coś po prostu ustalić – dodałam na co Ali zaczęła się śmiać i przytaknęła.

- Dokładnie – dopowiedziała – bardzo poważnie dyskutowałyśmy o poważnych sprawach – posłała mi spojrzenie które mówiło „ nie prawda?" Oczywiście przytaknęłam. – Miło spędzałyśmy wieczór – dodała z uśmiechem tak zaraźliwym, że i ja i Jack od razu go odwzajemniliśmy.

- Okej, wierzę – powiedział. Po czym przez chwilę znowu jedliśmy w ciszy. Ale znowu nie na długo – Właśnie. – powiedział szybko – Co macie zamiar dzisiaj robić? – spytał.

- Idziemy do biblioteki – odpowiedziała mu Ali – Kathie potrzebuje zajęcia między treningami bo inaczej umrze tu z nudów. – zakończyła. Jack pokiwał głową na znak, że zrozumiał.

- Jack... - zaczęłam bo nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł – umiesz prowadzić? – spytałam.

- Tak, czemu pytasz?

- Bo... to znaczy, że masz auto, prawda? – spytałam niewinnie. Pokiwał powoli głową.

- No, ale nie jeżdżę z nim często. Odkąd tu przyjechaliśmy stoi w garażu niedaleko domu – powiedział. I widocznie nie był świadomy tego jak bardzo dużo mi pomógł. Alice patrzyła na mnie w skupieniu i jadła swoją porcje.

- Okej. Tak tylko pytam, bo ja też umiem prowadzić ale pewnie nie tak dobrze jak ty... - próbowałam oddalić od siebie podejrzenia i zmienić temat. I udało mi się.

Przez następne 20 minut gadaliśmy o autach, później zmieniliśmy temat na treningi a na samym końcu dowiedziałam się, że moja mama gdzieś pojechała i wróci za dwa dni. A to była dobra wiadomość. Bo to znaczyło, że dotrzymam obietnicy szybciej niż myślałam.

Kiedy już zjedliśmy i ruszyliśmy do biblioteki, Alice nie wytrzymała.

- Co ty kombinujesz? – spytała tak cicho, że ledwo ją zrozumiałam.

- Dotrzymuje obietnicy i spełniam marzenia mojej nowej przyjaciółki – odpowiedziałam i zdałam sobie sprawę, że faktycznie traktuję Ali jak przyjaciółkę. Może to szybko ale... cóż, ona przypomina mi Liv. I kilka godzin z nią uświadomiło mi, że jej mogę zaufać.

Tak więc... czas  pokazać przyjaciółce jak wygląda życie normalnej nastolatki. A przynajmniej ta fajniejsza część. Idąc dalej razem z Alice zadałam sobie dobre pytanie. Od kiedy to ja jestem taką buntowniczką? 

Znaleziona | ✔Where stories live. Discover now