Chapter 5

6.6K 310 6
                                    

Zachowywanie się jak 10 latka, nie ma najmniejszego sensu. Tak, jak szarpanie, czy uciekanie przed nim. Niall zrobił to co chciał. Nie, no rozumiem że chciał mnie elegancko odwieźć, no właśnie, dlaczego mnie? Jakby Tamarę nie mógł. Chyba, że siedzi w bagażniku i jak staniemy, przed akademikiem to zacznie mnie wyzywać od szmat, sama jest szmatą. 

Gdy stanęliśmy przed budynkiem, bez słowa wyszłam z auta i zatrzasnęłam mocno drzwi. Nie interesowała mnie jego reakcja. Jest po prostu debilem, który samym wyglądem mnie irytuje. Gdybym jeszcze chwilę była w tym aucie, to psychiatra nawet by mi nie pomógł. Ta, cisza. Ta cholerna krępująca cisza. Gdyby muzykę przynajmniej włączył, mój stan psychiczny byłby w zdecydowanie lepszym stanie.

Wiedziałam że Niall za mną idzie. Ale po cholerę? Wyraźnie, słyszałam jego kroki. Czułam się trochę jak w horrorze. Wiedziałam, że coś za mną idzie ale bałam się odwrócić. W moim wypadku był to blondasek który ochronił mnie tylko przed deszczem. Nawet, nie bo byłam mokra. Wszelkie starania Emily, jeśli chodzi o moją fryzurę poszły w las, jak nie dalej. 

Wyjęłam, klucze z tylnej kieszeni moich spodni i próbowałam wsadzić je do drzwi, ale nie umiałam trafić. Chłopak wyrwał mi je z ręki i sam je otworzył. Przynajmniej, się do czegoś nada. Od razu weszłam i padłam na moje łóżko. Jakoś szczególnie nie zwracałam na niego uwagi  . Wtuliłam się w kołdrę i moje powieki automatycznie się zamknęły.

Obudził mnie mój nieznośny budzik. Po wczorajszym dniu, nie czułam się za najlepiej. Ból głowy, katar, migrena. Jednym słowem kac , albo moje forrest gump podczas deszczu. A dzisiaj miałam rozmowę o prace. Normalnie cudownie! 

Powoli zczołgałam się z łóżka i pobiegłam w stronę lustra. Wyglądałam okropnie i.. chwileczkę, ktoś zmienił mi ubrania. To są, jakieś żarty. Jak, zrobił to Niall to nie ręczę, za niego. Naruszył moją przestrzeń osobistą.

Próbowałam odsunąć od siebie te, myśli i zabrać się za swój wygląd. Miałam, na moje nieszczęście lekko zakrwawione oczy. Wygląda, to trochę jakbym płakała po nocach. Zrobiłam, sobie małe tapetowanie, głównie po to by przykryć wszystkie, niedoskonałości albo widoczne rzeczy z przed ostatniej nocy. Najdziwniejsze było to, że po Emily nie było, ani śladu. Może została w tym bractwie na noc? Przebrałam się jak najszybciej w dla mnie tak zwaną, klasykę. Czyli jeansy, luźną bluzkę i conversy. Wszystko w kolorach czerń – biel. Starałam się również ujarzmić moje włosy. Stwierdziłam że lekko roztrzepany kok, to dobry wybór i zrobiłam to co podpowiadały mi moje myśli. Nie chciałam, wyglądać jak jakaś prima donna, bo chciałam pracować tylko w Starbucks . Tak, naprawdę też nie chciałam wyglądać jak jakiś niechluj, bo chyba nikt nie przyjął by takiej osoby do pracy.

Zostawiłam, współlokatorce kartkę, z  informacją i wyszłam z akademiku. Kawiarnia, nie znajdowała się daleko więc mogłam sobie pozwolić na spacerek . Pogoda o dziwo była idealna. Słońce ogrzewało moją twarz. Uwielbiam, to uczucie.

Gdy weszłam do Starbucks’a od razu skierowałam się w stronę lady i powiedziałam, jednemu z pracowników co otóż tutaj robię. On raptem przytaknął i wyszedł na zaplecze. Okej, zaczyna się bardzo ciekawie.  Nagle, wyszła kobieta w średnim wieku która okazała się menadżerem. Usiadłyśmy przy jednym z stoliku, i opowiedziałam się trochę o mnie i o moich umiejętnościach. Na pewno to nie było pasjonujące, lecz Anne, bo tak nazywała się owa kobieta, z uśmiechem mnie słuchała. Czułam się trochę niezręcznie, lecz kontynuowałam moją absolutnie ciekawą historię. W efekcie, dostałam robotę. Miałam, zaczynać następnego dnia, i chłopak imieniem John mi wszystko jutro pokaże, i będzie mi pomagać w razie czego. Uradowana, ja podziękowałam menadżerowi i wybiegłam czym prędzej z kawiarni i ruszyłam w stronę najbliższego centrum handlowego. Tam, chodziłam od sklepu do sklepu poszukując, najbardziej komfortowych bluzek, swetrów czy jeansów. Kupiłam nawet parę trampek, bo wiedziałam że mogą mi się przydać. W porze lunchu poszłam do Subway’a po jedną z kanapek na wynos tylko po o by kontynuować moje buszowanie w ciuchach . Gdy wchodziłam do Stradivarius’a, zobaczyłam nikogo innego jak Tamarę z jakąś dziewczyną. Wyglądała, dosłownie jak suka . No, bo jak można, w miejscu publicznym ubierać, najbardziej odsłaniające ciało ubrania? To jest, moim zdaniem strasznie krępujące.

- No, proszę, proszę. Kogo my tu mamy? – niestety blondynka, mnie zauważyła . Podeszła, trochę bliżej po czym ja automatycznie zrobiłam kilka kroków to tyłu. – Jesteś, taka gruba a dalej ci mało jedzenia ? – i znowu trafiła w mój czuły punkt. Od dzieciństwa miałam, problemy z wagą i w momencie kiedy, udało mi się zrzucić kilka kilogramów ktoś dogaduje, mi na temat jednego z moich kompleksów. Wprost cudownie.

- Tak, jakoś ostatnio staram się jeść, bo nie chce wyglądać jak jakaś chuda zdzira – uśmiechnęłam się, wyrzuciłam resztki mojego posiłku i z zadowoleniem na twarzy, poszłam przed siebie. Ona nie ma czelności mnie obrażać. Szczególnie w miejscu publicznym. Sama, wyglądała jak kościotrup i ma jeszcze czelność mi zwracać uwagę, na takie błahe sprawy. To cios poniżej pasa. 

Awkward - Niall Horan fanfiction [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now