Chapter 25.

3.4K 250 46
                                    

Nie jestem w stanie zidentyfikować jakie jest moje życie. Owszem, czasem może za bardzo panikuję sprawiając sobie dodatkową ilość kłopotów, ale nie zrozumcie mnie źle. Czasami z pod tych ciemnych, ciężkich chmur ukaże się promyk nadziei. Jestem czasem sprzeczna sama z sobą, mówię że nadzieja jest matką głupich, ale idąc w kierunku idiotycznych przy powiedzonek powiada się również iż głupi zawsze ma szczęście. Otóż w tym istnym momencie, siedząc jak zmokła kura, na ławeczce i wysyłając do Boga różne modły o pomoc w moim kierunku, pojawił się jakiś pieprzony i cholerny piorun nadziei o imieniu Matt. Każdy z was Matta dobrze zna, dlatego bez różnych dyrdymałów, nie będę tłumaczyć kim on jest, lecz dla tych którzy go nie pamiętają, określę go jednym lecz dobitnym słowem. DUPEK. Jakże pięknie ten przymiotnik czy rzeczownik czy cokolwiek to czym jest, wygląda na tle tych małych chudziutkich literek. Ale do rzeczy, co ten chłoptaś robi i skąd wie, o mnie? Skąd wie, że moje życie przez głupie sikanie i jeszcze bardziej durną herbate zmieniło się w badziewie?

- Melanie wsiadaj ! - krzyknął, a ja jedynie pokręciłam przecząco głową. Byłam tak bardzo zmotywowana by tego nie robić. Nadal czułam do niego żal, nadal w brzuchu mnie ściskało, na myśl jaką mi krzywdę zrobił. Może, zbyt wiele rzeczy wyolbrzymiałam, ale ten okres był dla mnie jeden z najcięższych. Pragnę jeszcze zaznaczyć, że rozstałam się z nim, bo mnie zdradził. Rety, to takie typowe, bo to jest niesamowicie przystojny sukinsyn. Ale w randze najładniejszych facetów jakich spotkałam, zdecydowanie jest poniżej trójki.

- Nie, nie ma takiej mowy. - burknęłam i przejechałam językiem po swojej wardze. Odchyliłam się lekko do tyłu, tak by duże krople wody spływały na moją twarz. Nie przejmowałam się makijażem, który tak prawdopodobnie był już, albo zmyty albo rozmazany, nie interesowała mnie również moja fryzura która z pewnością i tak była niczym jedno wielkie nieszczęście, nie przejmowałam się swoim losem. Intrygowały mnie jedynie, te jedne wielkie mokre krople, które mogłam poczuć. To było naprawdę niesamowite. Przymknęłam oczy i mruknęłam cicho, oddychając głęboko. To było coś takiego cudownego. Czasami warto nacieszyć się takimi chwilami jak te, które w niezwykły sposób sprawiają, że chce nam się żyć dalej. Powiedzmy że przepadłam w odchłani. Stoczyłam się na samo dno, z absolutnie nie wiadomych mi samej powodów, lecz ta chwila miała coś w sobie o dprężającego, mimo iż wiedziałam że zaraz obok mnie warkocze auto z znienawidzonym przeze mnie mężczyzną. W pewnym momencie poczułam dwie dłonie pod swoimi pachami. Zacisnęłam mocno powieki, nie chcąc wiedzieć kto to. Nie miałam w chwile gruntu pod tyłek, miałam tylko cichą nadzieję iż owa osoba mnie nie opuści. Po chwili znalazłam się w znacznie cieplejszym pomieszczeniu. Rozchyliłam lekko powieki i zobaczyłam że znajduje się w aucie. Prawdopodobnie to mercedes emel, ale nie jestem w 100 % pewna ponieważ, geniuszem w świecie motoryzacji nie jestem.

- Matt, mówiłam, że nie wsiądę. - już chciałam szarpnąć za klamkę, ale brutalnie samochód został zablokowany,

- Teraz nie wysiądziesz. - gorzko się zaśmiał. Wypuściłam z świstem powietrze z swoich ust i odwróciłam się w jego stronę mając na celu przeprowadzić krótki wywiad.

- Jak mnie tu znalazłeś? - zmarszczyłam lekko brwi, wpatrując się w jego duże brązowe oczy. W pewnym momencie, pomyślałam iż chłopak wczepił mi jakiego GPS'a bo to jest nie możliwe, by znienawidzona przeze mnie osoba, znalazła mnie od tak.

- No dobra, wole byś dowiedziała się tego ode mnie, niż od Tamary. - moje oczy znacznie powiększyły swoje rozmiary. - Otóż , od samego domu bractwa śledziliśmy jak jedziecie, a gdy zatrzymaliście się na stacji, postanowiliśmy się wykorzystać okazje. Tam, wsiadła do auta Horana. Widać to gołym okiem że ma na niego chrapkę.

- A jakim cudem Tamara znalazła się w Londynie? - przygryzłam lekko wargę, co pomagało mi się w pewnym stopniu odprężyć, bo byłam cała zestresowana, będąc w towarzystwie tego człowieka.

- Zadzwoniła do mnie, bym po nią przyjechał. Źle się podobno czuła. Znamy się od jakiegoś czasu, jest to naprawdę w porządku dziewczyna. - nacisnęłam na przycisk odblokowujący i czym prędzej wyskoczyłam z auta. A miało być tak idealnie. Miała być sielanka, idealna randka, a stało się piekło. - Boże Mel, nie żartuj sobie i wsiadaj. - po pewnej analizie oraz po kilku minutach, wsiadłam mając nadzieję iż jest to mój jedyny ratunek.

- Ale nie dotykaj mnie i nic nie gadaj. Po prostu zawieź mnie do bractwa, bo tam mam rzeczy,

- Wiesz co, teraz moja kolej na pytania. - mruknął, burknął, albo warknął. Po prostu myślałam, że zaraz zalicze zgona. Nie, nie takiego pozytywnego, lecz przesyconego sarkazmem, ironią i nienawiścią.


Punkt widzenia Nialla.

Wyciągnąłem z szafeczki pod skrzynką rozdzielczą, czarny materiał. Byłem niezwykle pod ekscytowany, tym że zaproponowałem tą randkę Melanie. Wszystko było przygotowane z pomocą jednego z moich kumpli. To on pomógł mi załatwić jedzenie najlepsze z jednej z włoskich knajpek, które zdecydowanie preferowaliśmy. Postanowiłem przekonać się do dziewczyny i jakoś lepiej ją poznać. Może faktycznie wszystko szło znacznie szybciej niż bym tego chciał, ale nie miałem kontroli nad przebiegiem wydarzeń. Nagle niespodziewanie, drzwi do mojego auta się otworzyły, spojrzałem w stronę wsiadającej osoby, i do cholery zamiast cudownej, Mel weszła Tamara której bym się nie spodziewał. Odłożyłem telefon, który kurczowo trzymałem w dłoni, w jakieś bardziej bezpieczne miejsce by nic mu sie nie stało. Miałem zadzwonić do właściciela knajpki, by upewnić sie czy wszystko idzie zgodnie z planem.
- Tamara, czego ode mnie chcesz. -spojrzałem nieufnie na dziewczyne, która jedynie wzruszyła niewinnie ramionami i rozsuneła nieco swój beżowy płacz, związany paskiem, ukazując mi tym samym swój niezwykle skąpy strój.
- Och, nie udawaj że cię to nie rusza. - o dziwo to była prawda. Jeszcze za nim poznałem tą drobną blondynkę, myślałem tylko i wyłącznie swoim kroczem. Udając idiote i dupka, chciałem zwrócić jej uwage, ale jak widać nie wszystkie na to lecą. Ciesze sie że ona jest inna. Inna niż Tamara.
- Czego chcesz? -warknąłem, starając sie brzmieć na tyle oschło i lodowato na tyle na ile mogłem.
- Powiem tyle, odpuść sobie z Melanie, właśnie wróciła do swojego byłego. A co ja chce? - zachichotała niczym największa idiotka. - To proste. 15 tysięcy, a jak nie to każdy dowie sie i twoim, małym, nie małym sekrecie. Więc masz dwa wyjścia. Odjechać i wtedy będzie bezpieczny lub zostać.

Nie miałem innego wyjścia. Odjechałem.

------------
Tam, tam, raram tam. Rozdział jest i jestem z niego zadowolona. Poważnie. A to takie dziwaczne. Połowa z punktu widzenia Nialla, została napisana na telefonie dlatego wybaczcie błedy.

W skrócie, zero newsów, a następny rozdział będzie (poprzeczka sie podnosi uuu...) za 70 gwiazdek i 30 komentarzy.
A więc kocham was z całego serca i bardzo ale to bardzo dzękuje za ponad 40 tyś, wyświetleń, kurcze i za każdy komentarz dzięki któremy serducho mi sie raduje.
Licze na więcej szczerych komentarzy, bo chce poznać waszą opinie. Nawet tą najbardziej brutalną.

Piosenka którą dodałam, może nie do końca pasuje, ale moim zdaniem jest piękna i warta przesłuchania. Poza tym pisałam częściowo przy niej, i zrozumcie mnie jakoś haha.

Do następnego! Całusy. Julia xxx

Awkward - Niall Horan fanfiction [ZAWIESZONE]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora