19. Erick à la dr. Dundersztyc i nowe postanowienia

Start from the beginning
                                    

Rudowłosa dziewczyna, która tu przed chwilą weszła wzruszyła ramionami.

- Chciałam poszukać informacji na temat powietrza. Chce jej - tu wskazała na mnie - wytłumaczyć to jak najlepiej.

-Ou - powiedziałam - dzięki - dodałam z lekkim uśmiechem. To było miłe z jej strony. Odwzajemniła uśmiech.

- I tak nie mam nic lepszego do roboty... Dlatego postanowiłam poszukać. Twoja mama coś mówiła, że to tu znajdę.

Na wzmiankę o mojej mamie uśmiech zszedł mi z ust. Ale przypomniało mi się coś ważnego.

- Właśnie - zaczęłam - czy dostanę nowy telefon? - zapytałam. Tak, to był jeden z punktów mojego „planu". Musiałam się dowiedzieć co z Liv i czy nic jej nie jest. Maddison wymieniła spojrzenie z Alice.

- Pewnie, twoja mama miała to załatwić podczas wyjazdu - odpowiedziała ta druga - ale wróćmy do tego po co tu przyszłyśmy - podeszła do mnie i wzięła mnie pod ramie - Znajdźmy jakieś ciekawe książki.

I oto w ten sposób przez kilka godzin szukałyśmy książek. Znalazłam kilka romansów, parę horrorów, trochę książek fantasy i oczywiście nie zabrakło u mnie też książek o wampirach. W tym czasie nie rozmawiałyśmy z Ali na temat naszego wypadu, choć od czasu do czasu wymieniałyśmy spojrzenia. Za to Maddison po znalezieniu dwóch książek usiadła na wielkiej kanapie w rogu biblioteki i zaczęła w spokoju je czytać. Nie wiedziałam czy specjalnie usiadła tu z myślą, że może coś podsłuchać czy po prostu tu często przychodziła. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że z Maddison praktycznie jeszcze nie rozmawiałam dłużej niż kilka minut. Postanowiłam, że postaram się poznać ją trochę lepiej. Choć z tego co widziałam nie była zbytnio rozmowna i otwarta. Nie tak jak Jack czy Alice.

Trudno. Podejrzewałam, że pewnie nie będę już mogła wrócić do mojego starego życia, a przynajmniej nie jeśli Erick, mój kochany tatuś, dalej będzie chciał mnie porwać i wykorzystać do swoich niecnych planów. Choć ta myśl mnie trochę rozbawiła. Przypomniała mi się bajka Fineasz i Ferb gdzie Doktor Dundersztyc chciał podbić świat. Tak, mój ojciec jest jak zły doktorek z bajki dla dzieci. Z moich ust wyrwał się cichy chichot.

- Z czego się śmiejesz ? - usłyszałam z boku. Obejrzałam się i zauważyłam, że Alice mi się przygląda.

- Właśnie wyobraziłam sobie Ericka jako doktora Dundersztyca - odpowiedziałam znowu chichotając. Niestety po minie Ali można było zrozumieć, że ją to nie śmieszy. Machnęła ręką.

- Okej, słuchaj, bo w sumie już dochodzi 14 i pomyślałam, że pewnie głodna jesteś - powiedziała po czym się szeroko uśmiechnęła - Ja umieram z głodu i jakbym mogła to bym zjadła 10 porcji obiadu.

Na wspomnienie o godzinie trochę się zdziwiłam. W sumie nie miałam zegarka przy sobie ani nigdzie nie zobaczyłam, która była jak tu przyszłyśmy ale nie sądziłam, że spędziłam tu więcej niż godzinę. Cóż, może faktycznie to magiczne miejsce... w prawdzie magia istnieje z tego co dowiedziałam się kilka dni temu. Choć... to bardziej eksperymenty. Jezu. Teraz uświadomiłam sobie, że osoby mieszkające pod tym dachem, jako dzieci były poddawane eksperymentom. No, ja też, ale niczego nie pamiętam... w przeciwieństwie do Maddison. Może to dlatego jest taka zamknięta w sobie?

Nagle poczułam pociągnięcie i już po chwili próbowałam utrzymać równowagę. Jak się okazało byłam tak pochłonięta myślami, że Ali zdążyła się znudzić i postanowiła mnie trochę pospieszyć. Chyba serio była głodna.

***

Kiedy już doszłyśmy do jadalni, z której wyszłyśmy kilka godzin temu, obiad stał na stole. A Maddison razem z Jackiem siedziała już przy nim. Zdziwiło mnie to trochę, ponieważ nie słyszałam jak wychodziła z biblioteki. Choć nie zdziwiło mnie to tak bardzo jak to, że nie widziałam nigdzie Willa. W środku poczułam lekki zawód, chyba z tego powodu ale zignorowałam to. Postanowiłam się tym nie przejmować. Przynajmniej nie będę musiała się martwić o to, że znowu mnie zdenerwuje lub, że zrobię coś upokarzającego.

Kiedy go nie ma, tym lepiej dla mnie. Chciała byś, odezwało się ponownie moje drugie ja. Cicho bądź, odpowiedziałam mu.

Szybko podeszłam do stołu, żeby nikt nie zobaczył mojego dziwnego zachowania. No wiecie, czasami jak się za dużo o czymś myśli to robi się głupie miny nie kontrolując tego. A ja wolałam uniknąć jakiś dziwnych spojrzeń.

Okazało się, że na obiad jest dzisiaj spaghetti bolognese. Moje ulubione. Tak więc kiedy wszyscy już sobie nałożyli, zaczęliśmy rozmawiać.

Dowiedziałam się, że moja mama wyjechała do jakiś osób, na które mówili „TOOZE"... co po jakimś czasie zostało mi wyjaśnione. Tajemna organizacja osób z eksperymentów. Ta, gorzej się nie dało. Ale, okazało się, że moja mama jest tam szefową. Założyła tę organizacje kiedy wyciągnęła nas z laboratorium. Ci ludzie, którzy tam pracują starają się dorwać Ericka i jego bandę. Co trwa już kilka ładnych lat. Od momentu wydostania nas z laboratorium, Erick nie zaprzestał swoich działań. Podobno ukrywa się gdzieś i próbuje dalej nas dorwać. No cóż. To wygląda trochę jak zabawa w kotka i myszkę. Oczywiście, cała czwórka już poznała wszystkich pracowników. Jak byli mali to właśnie tam przebywali, bo to „najbezpieczniejsze miejsce dla nich". Dopiero po 15 roku życia moja mama postanowiła ich przenieść gdzieś bliżej naszego miejsca zamieszkania, bo nie chciała mnie zostawiać na tak długo samej. Jak się okazało dopiero wtedy zaczęli poznawać świat. Zaczęłam się zastanawiać... wydostali ich po to, żeby zamknąć przed światem. Choć nie eksperymentowali na nich, to i tak badali ich niesamowite umiejętności. Byli cały czas pod obserwacją. Czyli nie mieli życia. Już rozumiem czemu Ali tak bardzo marzy o rzeczach, które dla mnie są nieprzyjemne. Jak np. szkoła. Oni uczyli się osobno. Zawsze mieli nauczycieli, którzy uczyli ich najpotrzebniejszych rzeczy. Czyli nie chodzili do szkoły. Nie poznawali innych dzieci. Nie chodzili na imprezy. Nie musieli wykonywać tych wszystkich nudnych rzeczy, które musi wykonywać każdy normalny człowiek. Ponieważ mieli zapewnione wszystko. Wykształcenie, i to najwyższe a później pracę. Bo z tego co się dowiedziałam moją mamę popiera nawet sam rząd! Nie wiem jak, ale jestem pod wrażeniem... i jednocześnie się zastanawiam czy ona w ogóle jest osobą, którą znam. Choć nie spędzała ze mną dużo czasu zawsze uważałam ją za cudowną osobę. Kochającą mnie całym sercem. I co do tego nie miałam wątpliwości, ale to nie znaczy, że jej wybaczyłam. W głębi serca też ją kochałam i wiedziałam, że to było dla mojego dobra. Ale nie znaczy, że to rozumiałam czy popierałam. Choć jak teraz się nad tym zastanowię to i tak czuję się szczęśliwa, że mogłam poznać te nudne a zarazem cudowne rzeczy z życia normalnej nastolatki. Ale dalej nie wiedziałam czemu nie mogłam tego robić z wiedzą o tym, że mój ojciec jest chorym psychopatą i, że moja mama zajmuje się innymi dziećmi. Może dzięki temu poznała bym ich wcześniej a oni nie byli by tacy samotni. I może wtedy moja mama by zadecydowała, że oni też powinni żyć normalnie. Ale... już czasu nie zmienię. Wiem o tym i nic na to nie poradzę. Teraz powinnam myśleć o tym jak to wszystko rozwiązać. Mój żal do matki zmalał, ale nie zniknął. Choć jak tak nad tym myślę to nie ja powinnam mieć do niej żal a ta trójka siedząca przede mną. No... czwórka. Ale po dłuższym zastanowieniu, postanowiłam, że jeszcze bardziej pomogę Ali spełnić jej marzenia. I nie tylko jej... pokaże całej czwórce co to jest normalne i nudne życie. I do tego nauczę się wszystkiego czego będę musiała, żeby stawić czoło mojemu ojcu. Bo jedno było pewne... dopóki on nie zniknie, oni nie zaznają prawdziwego życia bez strachu o nie.

Znaleziona | ✔Where stories live. Discover now