Rozdział ✽ 15

681 70 4
                                    

Jihye nienawidziła pożegnań

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jihye nienawidziła pożegnań. Nienawidziła momentów, w których musiała rozstawać się z bliską jej osobą, a zwłaszcza z narzeczonym. Tego dnia nienawidziła dosłownie wszystkich osób, które miały jakikolwiek wpływ na trasę koncertową Jiyonga. Czuła rozgoryczenie i żal na samą myśl o tym, że będzie musiała rozstać się z chłopakiem na kilka kolejnych tygodni. Co prawda obiecał przyjeżdżać do domu w miarę możliwości, jednak naiwna nie była i wiedziała doskonale, że w praktyce to będzie wyglądało zupełnie inaczej. Czasami między koncertami nie miał zbyt dużych przerw, dlatego wątpiła, by menadżer pozwalał mu marnować ten czas na podróże samolotem. Zresztą sama Jihye wolała, by wtedy Jiyong chociaż trochę odpoczął, bo już i tak wyglądał, jak cień samego siebie, a przecież do końca trasy pozostało jeszcze sporo czasu.

– Nie rób takiej miny, Jihye – powiedział cicho Jiyong, podchodząc do siedzącej na łóżku narzeczonej. Mimo próśb i gróźb dziewczyny, lekarz nie zgodził się, by wcześniej wyszła do domu, dlatego przyszło im się żegnać w szpitalnym pokoju, co nawet w małym procencie nie pomagało już i tak kiepskiej sytuacji. – Postaram się przyjeżdżać do domu. Nieraz mam dwa dni wolnego...

– Wiem. Znam na pamięć rozkład twoich koncertów – przerwała mu Jihye i cicho westchnęła, nie racząc Jiyonga choćby krótkim spojrzeniem.

– Nie bądź taka – poprosił rozżalony, łapiąc dziewczynę za ręce. Splótł ich palce w mocnym uścisku i złożył na czole brunetki czuły pocałunek. – Proszę.

– Po prostu szlag mnie trafia na myśl o tym, że praktycznie do października nie będzie cię w domu – wyszeptała i pociągnęła głośno nosem, gdy pierwsze łzy zaczęły zbierać się w jej oczach. – Później w listopadzie znów wyjedziesz w trasę z chłopakami i wrócisz dopiero na święta. Jak mam nie być zła, co?

– Czyli mam nie jechać? Chcesz, żebym wszystko odwołał?

– Nie. Przecież wiem, że nie możesz – powiedziała i nerwowo oswobodziła dłonie z uścisku narzeczonego. Skrzyżowała ręce na piersiach i głośno westchnęła, próbując za wszelką cenę powstrzymać się przed rozpłakaniem. Nie chciała jeszcze bardziej utrudniać sobie i Jiyongowi pożegnania, jednak nic nie mogła poradzić na to, że to wszystko ją tak cholernie dobijało. – Mam dość tego, że ciągle muszę za tobą tęsknić. Doszło do tego, że zazdroszczę twoim fankom, bo nieraz są bliżej ciebie niż ja.

– Nie mów tak – zaśmiał się smutno i na siłę przytulił Jihye do siebie, chociaż okropnie się przed tym wzbraniała. – Co mam zrobić, żebyś przestała się smucić?

– Zostań. – Jihye wzruszyła ramionami i objęła Jiyonga w pasie, mocno wtulając policzek w jego tors. – Nie chcę, żebyś jechał. Nie teraz, gdy tak bardzo cię potrzebujemy.

Yoon zacisnęła powieki, ale i tak z kącików jej oczu zaczęły wypływać pierwsze łzy. Dziewczyna zaczęła płakać wtulona w ciało swojego narzeczonego, nie potrafiąc już dłużej tłumić w sobie tych wszystkich emocji. Najgorsze było to, że nie mogła mieć pretensji do Jiyonga. Nie mogła mieć mu za złe, że wraca do koncertowania, poświęcając każdą wolną chwilę swoim fankom. Związując się z nim, wiedziała doskonale, jak będzie wyglądał ich związek. Wiedziała, że z muzyką nigdy nie wygra. Wiedziała, ale mimo to postanowiła zaryzykować i wpuściła Jiyonga do swojego życia.

Two Of Us ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz