Rozdział ✽ 14

634 74 3
                                    

Jiyong był ledwo przytomny

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jiyong był ledwo przytomny. Po zakończeniu koncertu pożegnał się ze swoją ekipą i zaraz ruszył do garderoby, marząc jedynie o szybkim powrocie do hotelu, wzięciu prysznica i położeniu się do łóżka. Przed pójściem spać planował zadzwonić jeszcze do Jihye, by chociaż chwilę z nią porozmawiać, jednak domyślał się, że o tej porze dziewczyna pewnie będzie spała. Dochodziła dwudziesta druga, więc było to bardzo możliwe, zwłaszcza że już kilka dni temu skarżyła mu się na złe samopoczucie. Jiyong od razu kazał jej iść do lekarza, chociaż wątpił, by dziewczyna go posłuchała. Nie znał bardziej upartej osoby od Jihye i czasami ta cecha doprowadzała Kwona do szału.

– O, już myślałem, że nigdy cię nie zobaczę – powiedział z ironią Jiyong, gdy po wejściu do garderoby zobaczył swojego menadżera. Chiwon wyglądał na wyraźnie zmieszanego jego uwagą, jednak Kwon w ogóle się tym nie przejął. – Gdzie zniknąłeś przed koncertem?

– Pojechałem na lotnisko – wyjaśnił mężczyzna i teraz to Jiyong wyglądał na mocno skołowanego. – Ogarnij się szybko, bo niedługo mamy samolot do Seulu.

– Czekaj, czekaj, bo czegoś tutaj nie rozumiem. – Kwon uniósł wysoko ręce w geście protestu, domagając się wyjaśnień. Wtedy właśnie jego uwagę przykuły leżące na stoliku dokumenty oraz dwa bilety na samolot do Seulu. – Przecież miałem lecieć do domu dopiero po skończeniu trasy w Australii.

– Ale plany trochę się zmieniły – westchnął menadżer, zbierając wszystko ze stolika. – Jihye zaczęła rodzić.

– Co? – Jiyong złapał Chiwona za przedramię i odwrócił przodem do siebie, wlepiając w niego uważne spojrzenie. – Jak to zaczęła rodzić? Przecież termin miała wyznaczony na dwudziestego, a dzisiaj jest ósmy!

– Wiem, ale chyba pojawiły się jakieś komplikacje. Nie wiem dokładnie, co się stało, bo Yoobin wszystko tak szybko mówiła, że niewiele z tego zrozumiałem – powiedział mężczyzna i znów westchnął. – Możesz się pospieszyć? Naprawdę nie mamy wiele czasu.

Kolejny raz nie musiał powtarzać, ponieważ zaraz Jiyong pędem ruszył w stronę małej łazienki, po drodze zgarniając z kanapy przygotowane wcześniej przez menadżera czyste ubrania. Chyba nigdy wcześniej tak szybko nie brał prysznicu. Nawet nie trudził się, by umyć mokre od potu włosy, które po kąpieli ukrył pod czarną czapką. Kompletnie nie przejmował się swoim wyglądem, ponieważ nie to w tamtej chwili było najważniejsze. Chciał jedynie jak najszybciej pojechać na lotnisko, by zdążyć na samolot.

– Możemy jechać – powiedział, wpadając z powrotem do garderoby. Akurat był w trakcie ubierania koszulki, przez co materiał zasłaniał mu widoki na to, co znajdowało się tuż przed nim i w pewnym momencie wpadł na stolik, o który się potknął, koniec końców lądując twarzą na podłodze. – Cholera – zaklął pod nosem, zdejmując z twarzy koszulkę.

– Wolałbym, żebyś dotarł na lotnisko w jednym kawałku – stwierdził menadżer, przyglądając się z politowaniem Jiyongowi, który nadal siłował się z koszulką.

Two Of Us ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz