13. ,,Urodzinowe szczęście"

4.2K 280 44
                                    

*Proszę o przeczytanie notki na dole*

Siedem miesięcy wcześniej

Szum oceanu odbija się echem w moich uszach. Woda jest zimna. Za zimna, by do niej wejść, ale i tak nie mogę się powstrzymać. Więc robię to. Sięga mi jedynie do kostek, ale i tak czuję chłód rozprzestrzeniający się po całym ciele.

Stoję wlepiając wzrok w światełka migoczące na Santa Monica Pier*. Wiatr wiejący od oceanu uderza w moją twarz sprawiając, że drżę. Co dziwne, jest to przyjemne i orzeźwiające.

W rękach, za owinięte wokół nadgarstków sznurowadła, trzymam czarne vansy, kołysząc nimi co jakiś czas. Nie licząc tętniącego życiem molo, jest całkowicie ciemno. Niemalże zapominam, że nie jestem tu sama.

Do moich uszu dochodzą głośne rozmowy oraz sporadyczne wybuchy śmiechu. Tuż obok mnie przebiega dziewczyna obsypując mnie przy okazji piachem - nie przejmuję się tym. Zaraz za nią biegnie chłopak, a za nim pędzi młody rottweiler. Aż miło na niego popatrzeć - w tym mieście górują raczej torebkowe pieski.

Para jest mniej więcej w moim wieku. Chłopak dogania dziewczynę i przerzuca ją przez ramię. Kręcą się ze śmiechem dookoła, a pies biega wokół szczekając, tak jakby dopingował miłość swojego właściciela. Gdy brunet wreszcie stawia ją na ziemi, ta wbija się w jego usta z wyraźnym uczuciem. Stoję na tyle blisko, że mimo ciemności, widzę przepełniającą ich miłość.

Mimowolnie uśmiecham się i przyglądam się parze dopóki nie znikną w ciemności. Ta scena wywołuje we mnie falę szczęścia, ale i niewielką nutkę zazdrości. Uwielbiam patrzeć na zakochanych ludzi - przepełnionych radością, pełnych energii i życia. Takie osoby nadają światu barw.

Przyłapuję się na myśleniu, że to mogłabym być ja. Nim jednak mam szansę się w to zagłębić, czuję za plecami czyjś ruch i ciche chichoty, które sprawiają, że natychmiast się odwracam i wychodzę z wody.

- Na molo jest świetna impreza! Chodźmy tam! - krzyczy Jane, mimo, że stoi metr ode mnie.

Właściwie to nie impreza - raczej festiwal. Jednak nie poprawiam jej tylko zaczynam się śmiać widząc, że jest wyraźnie wstawiona. Podaje mi duży plastikowy kubek wypełniony piwem. Przekładam buty tak, bym swobodnie mogła go chwycić.

Przyjaciółka chwyta mnie za ramię ciągnąc we wskazaną stronę. Odwracam się do Deana i Maxona, który jak w transie patrzy na swoją podpitą dziewczynę szepcząc bezgłośne "Pomocy".

- Gra dzisiaj, ktoś warty uwagi? - pytam popijając gorzką ciecz.

Jane zaczyna nawijać coś o Maroon 5, ale wiem, że to tylko jej wymysły. Uwielbia ich, więc prawdopodobnie wbiła sobie coś do głowy.

Po alkoholu ma różne urojenia, co poradzić?

- Jakiś girlsband, o którym nigdy nie słyszałem - Dean wzrusza ramionami,stając po mojej lewej.

- Będą Fifth Harmony! - słyszę wrzask przy uchu.

Dean kręci głową wzdychając ze śmiechem.

- Jane, nie znosisz ich.

- Jesteś wstrętną kłamczuchą! Ja kocham wszystkich!

Wskazała na mnie oskarżająco palcem. Pewnie bym uwierzyła, gdyby nie to, że przez cały sobotni wieczór wymieniała powody, dla których powinnyśmy spalić Tiffany Black z trzeciej klasy na stosie.

Pierwszym z nich było to, że spojrzała uwodzicielsko w stronę Maxona. Kolejnymi dwudziestoma to, że istnieje.

Dziewczyna niewzruszona tym, że się z niej naśmiewamy, zaczyna tańczyć w rytmie tylko jej znanej melodii. Po chwili, gdy widzi, że mój kubek jest do połowy pusty, porywa mnie w objęcia i wspólnie się kołyszemy.

Periden House | Niall Horan ✓Where stories live. Discover now