2. ,,Są mi kompletnie obcy"

6.8K 406 55
                                    


- Madeline – usłyszałam swoje imię trzeci raz. Czułam się, jakbym była zbyt naćpana, żeby w ogóle otworzyć oczy. - Madeline, ominęłaś śniadanie. Jeśli zaraz nie wstaniesz, pan Benson naprawdę się wścieknie. Poczułam delikatny uścisk na ramieniu. 

Chcę spać, czy to tak wiele?

Pan Benson zarządzał ośrodkiem i był tutejszym lekarzem. Nigdy nie widziałam osoby, która byłaby równie nieczuła. Może poza jednym wyjątkiem...

Mruknęłam coś niespójnego, próbując otworzyć oczy. Gdy już mi się to udało, zobaczyłam twarz pani Bruce zdecydowanie za blisko mojej. Od kiedy ona wchodzi do mojego pokoju? Nie powinnam zostać wyciągnięta z łóżka siłą przez ochronę czy kogoś takiego? Spytałam o to.

- To ja ci dałam za silne leki. Nie mogłam zwalić winy na ciebie - wyjaśniła, podnosząc się i strzepując nieistniejący kurz z idealnie wyprasowanej spódnicy. - A teraz wstawaj. Zaraz przegapisz też obiad.

Obiad? Ile ja tak właściwie spałam?

- Nie jestem głodna - mruknęłam siadając niechętnie na łóżku. - Mogłabym znów dostać te leki? Spałam po nich naprawdę dobrze. 

 Co z tego, że prawdopodobnie cały dzień będę niczym zombie? Są tego warte.

- Nie ma takiej opcji. W ogóle nie powinnam ci ich dawać. Musisz odzwyczajać się od środków nasennych, a jeśli tak dalej pójdzie, będziesz uzależniona - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu. - A, Madeline? - chwyciła za klamkę, spoglądając na mnie po raz ostatni. Posłałam jej pytające spojrzenie. - To moje ostatnie słowo, jasne?

A potem po prostu wyszła nie czekając na potwierdzenie.

- Trochę na to za późno - mruknęłam, przecierając dłońmi zmęczoną twarz.

Kolejny dzień czas zacząć.

Po szybkim odświeżeniu i założeniu codziennego stroju; szarej, za dużej koszulki i czarnych, obcisłych spodni – do wyboru miałam T-shirt, legginsy lub dresy oraz wsuwane trampki (wszystko dostępne w trzech kolorach. Czarny, szary oraz biały. Niesamowite, czyż nie?). Jak najszybciej udałam się w stronę jadalni. Byłam świadoma, że wejdę tam jako ostatnia, a wszystkie spojrzenia będą skierowane wprost na mnie. Cóż, fantastycznie...

Nacisnęłam klamkę i pchnęłam drzwi, wstrzymując oddech. Tak jak się spodziewałam, oczy wszystkich zwróciły się ku wejściu.

- Oho, kogo my tu mamy – podążyłam wzrokiem, za źródłem drwiącego głosu. Matt. Co on tu robi do cholery? Powinien być w izolatce jeszcze przez dobrych parę godzin. – Pani 'zasady mnie nie obowiązują', postanowiła nas odwiedzić?

Idź z podniesioną głową, Maddie. 

Nie daj się sprowokować. 

Wdech. Wydech.

- Co, nie umiesz mówić? – spytał, krzywiąc usta w prowokacyjnym uśmiechu. – Will już się nauczył, prawda, stary? – zaśmiał się, odwracając ode mnie wzrok, tylko po to, by zerknąć na drugi koniec stołu.

Podążyłam wzrokiem za jego spojrzeniem. Bracia Hudson siedzieli obok siebie. Młodszy gapił się bezmyślnie w pusty talerz, za to starszy, ze śladami wczorajszej bójki na twarzy, wlepiał przerażony wzrok w Matta. Poruszał ustami, lecz nic nie mówił. Ogarnęła mnie nagła, bezgraniczna złość na tego frajera, za każdą najmniejszą krzywdę, jaką wyrządził całkiem niewinnym ludziom.

- Będziesz się bawił w damskiego boksera? – rzuciłam, nawet na niego nie patrząc. – Wiem, że nie masz żadnych kryteriów moralnych, ale serio, nikomu tym nie imponujesz. Chyba, że chcesz zrobić z siebie frajera numer jeden. Choć jestem pewna, że po wczoraj ten tytuł jest całkowicie twój.

Periden House | Niall Horan ✓Where stories live. Discover now