3. ,,Dam radę"

6.6K 379 123
                                    




- Masz wszystko?

- Tak jak zawsze, stary, to cholerstwo zajęło pół bagażnika. Rozumiem, że potrzebujesz...

- Skoro rozumiesz, to bądź tak dobry i po prostu zamilcz – westchnąłem, rozmasowując skronie.

- Jak chcesz – mruknął, odwracając wzrok w kierunku prowizorycznego ringu, wokół którego zdążył się już zebrać niemały tłum. – Matko, to się nie może dobrze skończyć! – wybuchnął po chwili milczenia. A już było tak pięknie...

-  Elyas zrobimy tak. Ty się zamkniesz i przestaniesz panikować. Ja wejdę na  ten pieprzony ring, wygram i zgarnę kasę. Odbierzemy co nasze, popędzimy na zewnątrz gdzie czeka na nas Liam – wypowiadałem każde słowo dokładnie i powoli po raz trzeci w ciągu godziny. Mogłem lepiej dobierać ludzi... - Usadzisz swój tyłek za kierownicą i pojedziesz na zachód, ja z Liamem na wschód. Po skończonej robocie spotkamy się w starych fabrykach, jak zawsze. Oto cała filozofia – tłumaczyłem, sprawdzając czy przypadkiem nikt nas nie podsłuchuje. – I na Boga Eylas przysięgam, jeśli jeszcze raz spytasz czemu jedziesz sam, urwę ci łeb.

- Tak, wiem wiem... Mniej towaru i tak dalej. Wyluzuj.

Cholera, ja naprawdę powstrzymywałem  się, żeby go nie zabić.

Zbiorowisko przy ringu było coraz większe, a Hayden, główny organizator nielegalnych walk z chorym uśmiechem chodził między ludźmi zbierając całkiem niezłe sumy. Matko uwielbiałem tego gościa.

W tym miejscu przelewały się grube pieniądze. Głównie dlatego tu jestem. Ludzie stawiali na swoich ulubionych zawodników więcej, niż mogłoby się wydawać.

Dzisiejszej nocy brałem udział w ostatniej walce na jakiś czas. Miałem się zmierzyć z niejakim Lorenzo Basile. Szefem jakiejś kiepskiej, włoskiej mafii. Był zdecydowanie bardziej napakowany niż ja, pewnie dlatego większość uważała, że nie mam najmniejszych szans. Otóż miałem. Duże. Mógł być silniejszy, lecz był z pewnością za głupi i zbyt pewny siebie. Ja byłem sporo wyższy i zdecydowanie lepszy technicznie.  Poza tym,  wiedziałem jak dobrze to rozegrać. Biedak nie wie w co się wpakował. Nie ma najmniejszych szans. Nikt nie miał.

- Jak leci młody? – Hayden z uśmiechem poklepał mnie po plecach. – Nie odpuszczasz? Wydaje się, że to całkiem niezły przeciwnik – rzucił, spoglądając w stronę ringu, na którym już dumnie kroczył Lorenzo.

- Że  niby kto? Ten dumny paw? – parsknąłem śmiechem. No bo błagam, wystarczy na niego spojrzeć. – Hayden, nie znasz mnie? Ja nigdy nie odpuszczam. A poza tym – przerwałem aby zdjąć podkoszulek przez głowę. Jakaś minuta dzieli mnie od rozpoczęcia walki. – Podroczę się z nim chwilę, a potem daj mi pięć minut i będzie po wszystkim.

- Jak uważasz, ale w razie potrzeby przerywam walkę.

- To nie będzie konieczne.

- Jak chcesz. – westchnął z lekkim uśmiechem przeliczając plik banknotów. – W takim razie do dzieła! Pokaż kto tu rządzi, a potem bierz, co twoje. – wykrzyczał, machając wachlarzem z dwudziestoma dolarami.

Panie i Panowie. Przedstawienie czas zacząć.

Stanąłem na ringu w akompaniamencie braw i gwizdów. Żadnych zasad, to lubię.

Lorenzo z drwiącym wyrazem twarzy, krążył wokół mnie. Idiota był tak pewny siebie, że nawet nie przyjął pozycji. Miał tylko napięte mięśnie, żeby postraszyć i zaszpanować. Był ode mnie z siedem lat starszy. Miał mnie za dzieciaka. Szkoda tylko, że nie wiedział co potrafię.

- Będziesz tak łaził, czy możemy już zacząć?

Jego wyraz twarzy zmienił się z drwiącego na groźny. Lub coś, co miało tak wyglądać. Oprócz tego nie zrobił kompletnie nic.

Periden House | Niall Horan ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz