Rozdział 15

11K 354 160
                                    

Trzasnęłam drzwiami. Czułam jak łzy spływają mi po policzkach i trzęsłam się z zimna bo na dworze rozszalał deszcz. Po kilku sekundach w salonie pojawił się Danny w fartuszku i z miotłą, co wyglądało komicznie i na pewno bym się z tego śmiała gdybym nie była wielorybem, co niesamowicie bolało moje serce.

- Kochanie? - Powiedział troskliwie. Zobaczyłam w jego oczach niesamowite przejęcie się moją osobą. 

Jego głos był delikatny i czuły, pierwszy raz aż do tego stopnia. 

- Tatusiu... - Podeszłam do niego na co szybko oparł miotłę o kanapę i uklęknął aby przytulić mnie najmocniej jak tylko się dało.

- Co jest? - Wytarł mi kciukiem łzę.

- Jestem gruba.

Popatrzył na mnie poważnie.

- Kto ci nagadał takich głupot?

- Pani Jones i jej wnuk.

- Japierdolę - Wstał i już miał wyjść z domu ale złapałam go za rękę.

Obrócił się.

- Po pierwsze nie puszczę cię w tym seksownym fartuszku. Zgaduję, że należał do Darcy - Zaczęłam - Po drugie nie zostawiaj mnie samej bo spotka mnie coś strasznego.

Odetchnął ciężko i pozbył się fartucha.

- Nie waż się myśleć o głupotach - Złapał mnie za biodra i posadził na komodzie, zwalając przy tym fotografię jego zmarłej narzeczonej. Nie zwrócił nawet na to uwagi, bo całą miał skupioną na mnie - Jesteś moją ukochaną, wrażliwą kruszynką nie pozwolę aby cokolwiek stało Ci się pod moją opie-

- Czemu tak źle reagujesz na śmierć?

- A kto tego nie robi?!

Zamknęłam oczy i powoli wypuściłam powietrze.

- Proszę cię nie krzycz na mnie.

Oparł głowę o moje ramię i przytulił się do mnie ponownie, wzdychając ciężko.

- Przepraszam. Po prostu kiedyś...

Ktoś przerwał tą rozmowę pukając do drzwi. Danny postawił mnie na podłogę i poszedł otworzyć.

W drzwiach stanęła stara baba o wrednych oczach. Miała blond włosy upięte w kucyk i czekoladowe oczy. Wiedziałam, że to matka Darcy bo widziałam jej zdjęcie w łazience obok kibla. Tak, jakby spadające i roztrzaskujące się zdjęcie przywołało ją. Byłam ciekawa ile jeszcze najdzie nas dzisiaj niedobrych ludzi.

- Murillo - Burknęła. Słyszałam w jej głosie pogardę, wyczułam, że obwinia go o wszystko.

- Frost - Niechętnie wpuścił ją do środka - A tak przy okazji, dla Ciebie panie Murillo.

- Nie pozwalaj sobie gówniarzu.

- A kim ty dla mnie jesteś? Starą głupią kurwą która ma dziewiątkę bachorów każde z innym?

- Dlaczego zdjęcie mojej córki leży na podłodze i co to za szkarada? - Zawołała mijając go i wpraszając się do środka, widząc mnie pośród odłamków szkła walających się na ziemi.

- Na podłogę wywalam niepotrzebny badziew a ta szkarada to twoje odbicie w lustrze.

- Mówię o tej rudej.

- Nie powinno cię to interesować. Nie masz już czego szukać w tym domu - Odparł po czym obrócił się w moją stronę - Maju idź proszę na górę.

Kiwnęłam głową i ile sił pobiegłam do swojego pokoju.

Tak więc jestem gruba, ruda, szkaradna i noszę okulary. Wspaniale.

Większość czasu spędziłam słuchając piosenek Hollywood Undead. Tatuś zabronił mi tego, ale przecież się nie dowie. Po kilkunastu minutach wszedł do pokoju.

Szybko odłączyłam słuchawki.

- I co?

- Ta stara powiedziała, że nie mam czego szukać na pogrzebie - Odgarnął włosy z czoła.

Jego prawą dłoń zdobił tatuaż a na palcach obydwu dłoni był jakiś napis.

Szybko odciągnął moją uwagę, podszedł i zawisł nade mną, Opierając dłonie po obydwóch stronach mojej głowy. Wyglądał nieziemsko dobrze, nawet kiedy był taki wściekły.

- Tatusiu nie... Ja... Jestem za gruba...

- Możesz ważyć sto kilo i więcej, mnie to nie obchodzi dopóki mogę cię podnieść, a nie na odwrót.

Wybuchnęłam śmiechem. Gdy już się uspokoiłam, pocałowałam go w usta.

- Sprawiasz, że się uspokajam.

- Więc dlaczego palisz? 

Westchnął głośno.

- Wiem co robię.

- Zapewniasz sobie raka.

- Obiecuję, że żadnego raka nie będzie.

Zszedł ze mnie i sprawił, że to ja na nim siedziałam.

- Naszykuj sobie wszystko, dzisiaj też śpisz ze mną.

W duchu umierałam ze szczęścia, właśnie tego mi było trzeba.

DaddyWhere stories live. Discover now