Rozdział 3

20.1K 467 364
                                    

Zaparkował w tym samym miejscu co rano. Calutka droga minęła nam w grobowej ciszy, ale po nim nie widziałam ani śladu wstydu czy poczucia winy. To ja byłam czerwona jak burak i zabijałam go spojrzeniem, lub dla odmiany patrzyłam w okno. Nie mogłam uwierzyć jak śmiał w ogóle podnieść na mnie rękę w pierwszy mój dzień na jego wychowaniu. Jeśli dalej tak pójdzie zgłoszę to.

Chciałam otworzyć drzwi, ale okazały się zamknięte. Powoli zwróciłam twarz w jego stronę, a kiedy zetknęłam się z jego uważnym spojrzeniem, cała krew odpłynęła mi z twarzy.

- Co, uderzysz mnie jeszcze raz? - Zapytałam, jednak głos mi się złamał i pokazałam po sobie przerażenie.

W odpowiedzi bardzo powoli się uśmiechnął i sięgnął dłonią, by odpiąć mi pas bezpieczeństwa. Skuliłam się w sobie.

- Źle mnie odebrałaś. Po prostu musisz być mi posłuszna. Wtedy będę Cię traktował jak moją małą księżniczkę - Z każdym słowem odrobinę obniżał głos, przez co serce zaczęło mi bić szybciej.

Odblokował drzwi. Wysiadłam na miękkich nogach i zaczekałam aż wyciągnie zakupy z bagażnika. Ruszyliśmy do domu.

Zastała nas cisza, więc Darcy musiała być nieobecna. Dan wyniósł ubrania na górę, najpewniej do mojego pokoju. Nie chciałam iść za nim. Stałam jak słup soli na białym dywaniku tuż obok akwarium z egzotycznymi rybkami, patrząc pusto jak tańczą wokół siebie mieniąc się na wszystkie kolory tęczy. Podświetlenie od dołu sprawiało, że mieniły się i wyglądały wręcz... Bajkowo.

- Fajne, co? Sam budowałem to akwarium - Usłyszałam.

Spojrzałam na schody. Dan stał na nich, opierając się o barierkę. Uważnie wertował mnie swoimi gadzimi, zielonymi oczami. W krwi zaczynała mi pulsować nienawiść i niechęć do jego osoby, choć sama się prosiłam nie słuchając go i zachowując w pewnym momencie jak rozwydrzone dziecko. Mimo wszystko - Mógł to załatwić inaczej niż sięganie po radykalne środki. Ja już nie mam pięciu lat.

Nie odpowiedziałam.

- Pomóc ci się wypakować? - Zapytał po chwili - Czy będziemy tak stać?

- Nie trzeba.

Skinął głową i zszedł na sam dół. Kiedy mnie mijał nie patrzył na mnie, ale przeszedł bliżej niż to wymagane. Po raz kolejny spaliłam buraka. Wyciągnął się na sofie. Ruszyłam po schodach do góry patrząc na własne stopy i wyklinając go w myślach.

- Zejdź do mnie proszę jak będziesz już gotowa - Mruknął, co ledwo, ale dosłyszałam.

Zamknęłam za sobą drzwi i wzięłam głęboki wdech patrząc na torby ustawione w rowniótkim rzędzie przy łóżku. Wcale nie miałam ochoty schodzić tam z powrotem. Miałam ochotę się wykąpać i utopić przy okazji.

Wepchnęłam moją walizkę pod łóżko, wątpię, że przyda mi się w najbliższym czasie. Otworzyłam szafę i ku mojemu zaskoczeniu, było w niej już pełno przesłodzonych ubranek. Dokładnie takich, jakie noszą lalki. Zmarszczyłam brwi. Kupił je wcześniej, czy to może nie są dla mnie... Przejrzałam je mniej więcej i były w podobnym stylu co te kupione dzisiaj. Masa falbanek, wstążek...

Zostawiłam sobie jasno różową bluzę oversize, białą spódniczkę, długie skarpetki i cieliste rajstopy, resztę schowałam do szafy. Wykopałam jeszcze z szuflady delikatną bieliznę z metką, mając pewność, że jest nowa. To był długi prysznic, siedziałam w wannie polewając się na przemian ciepłą i wrzącą wodą żeby tylko zmyć z siebie przykre doświadczenie z dzisiaj. W mojej łazience nawet kosmetyki były różowe, ale jeden krem do twarzy pokochałam całym sercem bo pachniał nieziemsko.

DaddyKde žijí příběhy. Začni objevovat