Rozdział 2

21.3K 508 559
                                    

- Jesteśmy - Mruknął wyciągając kluczyk ze stacyjki. Powoli obrócił głowę w moją stronę, posyłając ciepły uśmiech.

Wysiadłam niezdarnie z samochodu, stając na odrętwiałe nogi. Rozejrzałam się zaciekawiona. Byliśmy na parkingu wielkiej galerii handlowej, ale nie takiej zwyczajnej. Była o wiele bardziej malownicza niż te, przy których zatrzymywaliśmy się przez całe moje życie na różnorodnych wycieczkach. Front budynku oszklono i podświetlono na fioletowo - Byłam niesamowicie ciekawa jak to miejsce wygląda nocą wśród palm i w towarzystwie pięknej, płaskiej fontanny nieopodal. Daniel lekko pociągnął mnie za ramię w stronę wejścia. 

- Nie byłaś jeszcze w takim miejscu słonko? - Zagaił.

- Nie miałam okazji. Robi wrażenie.

- To jeszcze nic. Tatuś Cię rozpieści - Zagaił niby żartobliwie, ale wyczułam jakieś drugie dno...

W środku roiło się od ludzi. Szerokie, jasne korytarze z mniej i bardziej wyrazistymi witrynami sklepowymi wołały, aby zatrzymać się przy każdej jednej. Musiałam wyglądać jak dziecko wpuszczone do parku zabaw, lecz z drugiej strony czułam się dziwnie i krępująco idąc z obcym, wiele starszym mężczyzną. Nie polepszało mi samopoczucia to, że raz po raz obejmował mnie przez ramię lub kładł dłoń między łopatkami, wręcz miałam ochotę uciec. Ludzie nie zwracali na nas szczególnej uwagi bo każdy zdawał się gonić swój czas, ale jeszcze gorsze było to, że każdy wyglądał porządnie i przyprawiało mnie to o kompleksy. Ja miałam na sobie stare łachy z domu dziecka.

- Wybierz sobie co tylko chcesz - Powiedział czochrając mi włosy. Stanęliśmy przed sklepem z odzieżą.

Skinęłam głową i z przyzwyczajenia poszłam na dział dziecięcy, ze względu na moją drobną posturę. Było mi strasznie głupio żeby za mnie płacił, ale ja nie miałam dosłownie ani grosza przy duchu a skoro kazał mi sobie coś wybrać, nie pozostawiało mi to wyboru. Wtedy się zorientowałam, że to nie jest normalny sklep. Wszystko tu było przesłodzone jak na mój gust, więc zdecydowałam, że pójdę na kobiecy. Przejrzałam kilka bluzek, równie krzyczących "Jestem wyrośniętą babą ale mentalnie mam dwanaście lat", gdy nagle prawie nie zeszłam na zawał.

- Myślę, że trochę dalej znajdziesz coś dla siebie. Chyba się w tym utopisz, Majeczko.

Odwróciłam się i zobaczyłam jego.

- Wcale nie.

- Mam ci pomóc?

Czy to będzie źle jeśli odmówię?

- Tak.

Objął mnie ramieniem i razem wróciliśmy na dział dla młodszych dziewczyn. Tam po chwili namysłu wziął kilka ubrań i mi je podał.

- Idź przymierz. Myślę że trafiłem w rozmiar, ale w razie czego wołaj.

Nie odpowiedziałam, poszłam w miejsce oznaczone małym ludzikiem w spódniczce. Tam zasunęłam jasną kotarę i powiesiłam wszystko na wieszaku. Spojrzałam na siebie w lustrze. Nawet głupia przymierzalna wyglądała prestiżowo, z dużym ozdobnym lustrem odbijającym oblicze drobnej wieśniary z podkrążonymi oczami. Zdjęłam swoje ciuchy, rzuciłam je na podłogę i wzięłam pierwszą lepszą rzecz.

Była to biała koszulka zapinana na guziki z miliardem uroczych akcentów i kokardką w kolorze różu. Wciągnęłam ją przez głowę. Lekko wisiała mi na nadgarstkach, ale była dobra. Na drugi ogień poszła krótka, pudrowo różowa falbaniasta spódniczka, białe podkolanówki i żakiet. Coś tu nie pasowało. Nie miałam dopasowanych butów. Na boso bałam się, że pobrudzę te rzeczy. Przebrałam się z powrotem i wyszłam z szatni, rozglądając się za Dannym. Jak się okazało stał i rozmawiał z ładną, blondwłosą ekspedientką. Zawsze niesamowicie podobały mi się jasne włosy i zazdrość mnie zalewała przez to, że sama nosiłam na głowie gniazdo rudych szerszeni.
Podeszłam niepewnie i spojrzałam na niego. Wepchnął mi w ręce koszyk zapełniony ubraniami, więc wróciłam do przebieralni, znów się rozebrałam i chwyciłam pierwszą lepszą rzecz.

DaddyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz