Rozdział 8

14.2K 413 133
                                    

Zdecydowanie nie przywykłam i nie przywyknę do porannego wstawania. Mój sen z reguły był głęboki a wybudzenie się z niego oznaczało istny koszmar i brak chęci do czegokolwiek. Czułam się zawsze jak zombie, z idiotyczną dziurą w głowie utrudniającą mi funkcjonowanie do momentu, aż nie napiłam się czegoś ciepłego.

Do szkoły chodziło mi się w miarę przyjemnie, znalazłam sobie kilka w miarę rozgarniętych koleżanek, jednak był jeden jedyny mankament - Do końca semestru musiałam siedzieć w ławce z Robbiem. Na każdym przedmiocie i w każdej sali. Próbowałam prosić wychowawczynię aby pozwoliła mi usiąść z kimkolwiek innym, ale ona odparła, że to "zaburzy harmonię klasy i listę mają już wszyscy nauczyciele".


Pocałowałam Daniela w policzek i wysiadłam z samochodu. Nie pozwalał mi jeździć autobusami i nie był za tym, żebym w ogóle się gdzieś bez niego szlajała. Zawoził i odbierał mnie codziennie ze szkoły, dbał o moje bezpieczeństwo tak, jak dba się o maleńkiego kotka w pierwszy dzień po adopcji. Miał momenty w których pałało od niego niesamowitym chłodem i wtedy aż strach było zaczynać rozmowę - Mimo to rzadko patrzył w moją stronę surowym wzrokiem. Najbardziej humor psuła mu Darcy, co dało się poznać z kilometra. Kiedy wracała do domu już wiedziałam, że lepiej się nie sprzeciwiać i nie zaczynać bezsensownych dyskusji, bo wystarczy mu bezustanne ględzenie tej kobiety.

Udało mi się zaprzyjaźnić z Betty, dziewczyną z mojej klasy. Jej też trafił się jakiś przychlast do ławki, więc obie miałyśmy przynajmniej taki temat do rozmowy; loteria czym dzisiaj nas wkurzyli i jak bardzo nie chcemy spędzać z nimi czasu. Żeby było jeszcze lepiej - Ta cała dwójka zaczynała ze sobą rozmawiać coraz częściej. Świetnie się dobrali.

- Hej - Pomachałam idąc w stronę blondynki.

- Cześć - Uśmiechnęła się - Co tam?

- A dobrze, Danny dzisiaj trochę mnie opieprzył - Machnęłam ręką.

Wiedziała o mojej sytuacji życiowej, opowiedziałam jej wszystko oprócz tego, że mnie całował i dotykał. To bardzo wychodziło poza normę, a znałam ludzi na tyle, że nic nie uchowa się w momencie kiedy nasze drogi się rozejdą. Wystarczy najmniejsza kłótnia i ludzie zaczęliby mnie wytykać palcami na korytarzu. Kto wie - Może i sama Betty uciekłaby gdzie pieprz rośnie zaraz po moich wyznaniach.

- Za co?

- Ubrałam się na początku w spódniczkę a on myślał, że stroję się dla Robbie'ego. Więc skończyłam w swetrze i rurkach - Ugryzłam się mocno w język czy aby już to nie zabrzmiało dziwacznie, więc dodałam - Dan chce, żebym znalazła sobie porządnego faceta który bardzo o mnie zadba.

Takiego jak on.

- Serio jest nadopiekuńczy - Rzuciła z przekąsem.

Zazdrosny.

Usiadłyśmy na ławce pod salą i jeszcze chwilę rozmawialiśmy o nim. Denerwuje mnie to, jak za każdym razem wypowiada jego imię. Jej głos jest w tedy wyższy i promienieje, aż mam ochotę ją uderzyć. Może i w rzeczywistości nie byłabym o to tak cholernie zła, ale zauważyłam jedną rzecz - Nawet gry ja o nim nie wspomniałam, ona mimowolnie wkręcała go do rozmowy wypytując się nadmiernie. To była jedyna rzecz która w Betty mnie irytowała. Wścibskość. A Danny to mój tatuś, nie jej.

Niespodziewanie dosiadł się do nas Robbie i objął mnie ramieniem które natychmiast odtrąciłam. Rzuciłam mu spojrzenie tak wyzywające, że wystarczyło ono aby poczuł się uderzony w twarz. Poderwałam się na równe nogi. Bezczelnie, bez słowa potraktował mnie jak... Jak... Swoją dziewczynę conajmniej!

DaddyWhere stories live. Discover now