Rozdział 1

37K 631 1.1K
                                    

Zapięłam walizkę bez najmniejszego trudu. Nie skrywała ona zbyt wielu rzeczy, a gdyby ktoś chciał mnie okraść, pomogłabym nawet tej osobie szukać czegokolwiek wartościowego w całym moim dobytku. Nic dziwnego - W domu dziecka duża większość klepie biedę, a ja do niej należałam.

Mimo to, że kolorowo nigdy tutaj nie było, żal ściskał mi żołądek na samą myśl opuszczenia tego miejsca - W końcu spędziłam tu ładne pięć lat. Miałam tutaj wszystkich znajomych (nie licząc tych w szkole, ale ze szkoły wypisano mnie już wczoraj), a biorąc pod uwagę to, że nikt z nas nie ma własnego telefonu, kontakt najpewniej przepadnie. Chyba, że pewnego pięknego dnia uda nam się siebie odszukać - Zaczniemy pisać maile i umawiać na spotkania które nigdy się nie odbędą bo "kochana coś mi wypadło... Wiesz, za tydzień. Na pewno, obiecuję"... To oczywiście słaby scenariusz, ale słyszałam, że wyjeżdżam daleko, więc najbardziej prawdopodobny.

Melisa siedziała na swoim łóżku uważnie śledząc wzrokiem każdy mój ruch, przez co czułam się niekomfortowo. Jej szare jak ocean w brzydką pogodę oczy świdrowały każdego, kto znalazł się w ich zasięgu. Spojrzenie wystraszonej wiewiórki miała naturalnie, zawsze pełne życia ale i zakłopotania, błyszczące, jakby zaraz miała płakać. Uroda elfa - Szczupły nos, małe usta, spiczasta broda i szerokie czoło dodawały jej wyglądu pogubionego dziecka. Drobna postura i niski wzrost, potęgowały ten efekt i odejmowały kilka lat.

Jako, że byłyśmy do siebie bardzo podobne, wszyscy myśleli, że jesteśmy siostrami. Nazywano nas hobbit twins. Z jedną różnicą - Ja nie miałam oczu przerażonej łasicy, o wiele ciemniejsze a włosy zamiast miodowego blondu wpadały mi w rudy, pusząc się i sięgając do ramion. Zdecydowanie ja bardziej wyglądałam na hobbita.

Rey leżała nieruchomo i jak zwykle wpatrywała się w sufit. Nie było po niej widać, żeby w jakikolwiek sposób przejmowała się moim wyjazdem. Ba! Na codzień zdawała się być całkowicie wyprana ze wszelkich emocji. Podejrzewałyśmy u niej depresję, bo mało spała, mało jadła i mało się odzywała. Przez trzy lata, odkąd trafiła do naszego pokoju, nie dowiedziałyśmy się o niej praktycznie niczego.

Obok niej otwarta na przypadkowej stronie leżała książka którą dostała na święta od dzieci z bogatych rodzin wysyłających nam paczki i przysięgam, że od tego czasu przeczytała ją jakieś pięć razy. Oskar i Pani Róża. Raz pewnego wieczoru przyłapałam ją na płaczu nad tą lekturą i to był jedyny raz, kiedy faktycznie okazała emocje. Wydarła się na mnie speszona, odwróciła na drugi bok i nigdy więcej nie poruszyłyśmy tego tematu.

- Dlaczego akurat ty? Mógł sobie adoptować jakąś inną dziewczynę! - Powiedziała w końcu Kale. Trzecia moja współlokatorka, chuda dziewczynka o szczurzej twarzy. Wiedziałam, że tak będzie.

- Przecież nie mogłabym tu zostać do końca życia...

- To było zabrać Renee! Za dwa miesiące i tak byś mogła sobie iść.

- Wciąż tu jestem - Prychnęła brunetka nie spuszczając wzroku z sufitu. Ciekawe co było w nim takiego interesującego, nie licząc przeżutych kartek, którymi ostatnio go obrzuciłyśmy. Tak. Było zabawnie.

- Też cię kocham - Machnęła ręką - Będziesz dzwonić?

- Będę - Największe kłamstwo tygodnia. Jak mam dzwonić, nie mając telefonu? Ani numeru?

- Maja Straub? - Jedna z opiekunek pojawiła się w drzwiach.

Spojrzałam na nią. Czarne, kręcone włosy dziś upięła w oficjalnego, pięknego koka. Mimo to, że jej twarz, figura i styl ubierania były bez zarzutu, nie należała do złotych ludzi. Była cięta i wulgarna, ale tylko i wyłącznie wtedy, kiedy miała pewność, że nikt jej tego nie udowodni. Nie nadawała się na pracę w takim miejscu, bowiem kontakt z dziećmi i młodzieżą za bardzo napawał ją poczuciem władzy. Żartowałyśny z innymi dziewczynami, że to jej jakiś ukryty fetysz i jest po prostu sadystką.
Chwyciłam walizkę i ruszyłam do drzwi, posyłając ostatnie spojrzenia dziewczynom, jak i omiatając wzrokiem nasz (teraz już ich...) pokój. Puste łóżko pod oknem, które należało dotychczas do mnie najbardziej zabolało, mimo to, że to miejsce nie należało do wspaniałych samo w sobie.

DaddyWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu