34. Kłopoty.

1.2K 109 14
                                    


Sobotni poranek nie należał do najprzyjemniejszych. Musiałam zerwać się z łóżka przed siódmą rano, a fakt, że do drugiej w nocy siedziałam razem z Justinem na lotnisku, czekając na to aż poprawią się warunki pogodowe, nie polepszał mojego samopoczucia. Mieszkanie było puste, Helen razem z Jacobem wrócili na weekend do swoich domów i rodziny, a ja zostałam pozostawiona sama sobie. Z jednej strony podobała mi się moja samotność bo mogłam przemyśleć wszystko na spokojnie od początku do końca, nie będąc rozpraszana przez Justina.

Już przecież wszystko ustaliłaś.

Takie miałam założenie, jednak przez cały czas coś mi mówiło, że nic nie będzie się toczyło po mojej myśli.

To byłoby takie typowe.

Westchnęłam, kiedy stałam w samej bieliźnie w garderobie. Nie wiedziałam co na siebie założyć, nigdy wcześniej nie miałam takiego rodzaju spotkania, więc obowiązujący mnie na nim styl był mi nieznany. W końcu wybrałam granatowe spodnie cygaretki i obcisłą, czerwoną, koronkową bluzkę z długim rękawem. Do wszystkiego dobrałam beżowe szpilki i złoty zegarek, który zapięłam na nadgarstku. Delikatny makijaż i rozpuszczone włosy idealnie dopełniły mój strój.

Przybycie organizatorki przyjęć oznajmił recepcjonista telefonem. Po chwili otworzyłam drzwi wysokiej kobiecie o kruczoczarnych włosach i krwistoczerwonych ustach. Ubrana była w płaszcz niemal do samej ziemi, spod którego mogłam dostrzec elegancką, granatową sukienkę.

Uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie i zaprosiłam gestem dłoni do środka. Zmierzyła mnie od góry do dołu i pewnie przeszła przez próg, podając mi po drodze swój płaszcz. Zaskoczona jej odwagą i poczuciem wyższości, obserwowałam jak bez mojej zgody wygodnie rozsiada się na kanapie i zaczyna coś pisać na swoim tablecie. Odwiesiłam nakrycie do garderoby i usiadłam naprzeciwko kobiety.

- Justin nie będzie nam mógł dzisiaj towarzyszyć – powiedziałam uprzejmie. Dostrzegłam zawód w oczach kobiety, a jedyne na co miałam ochotę to rzucić się na nią z pazurami i wbić je w tętnice, wrzeszcząc przy tym, że Justin należy tylko do mnie. Podburzał mnie fakt, że była niezwykle piękną i pewną siebie kobietą.

- Zastanawialiście się nad miejscem i datą przyjęcia? – Odłożyła urządzenie na bok, splatając dłonie na złączonych ze sobą kolanach.

- Myśleliśmy o początku kwietnia. Firma Justina otwiera hotel, więc chcielibyśmy tam urządzić przyjęcie i jednocześnie połączyć je z promocją tego miejsca.

- Na ile osób ma być przyjęcie? – Ponowie chwyciła urządzenie i zaczęła coś zapisywać.

- Około dwustu osób.

Nadal nie mogłam pojąć liczby naszych gości. Kiedy Justin i jego sekretarka podawali mi kolejne nazwiska, które skrzętnie notowałam na kartce, włosy jeżyły mi się na karku. Większości nigdy nie widziałam na oczy, a niektóre nazwiska widziałam po raz pierwszy w życiu.

Taka cena związku z prezesem wszechświata.

Zaczynałam wszystko odczuwać na własnej skórze. Coraz częściej zauważałam fotoreporterów, śledzących mnie podczas zwykłego spaceru po mieście czy na zakupach. Ludzie ciekawili się kim jest partnerka Justina Biebera, największego inwestora w Nowym Jorku i niemal całych Stanach. Dlatego też skrzętnie ukrywaliśmy informacje o naszych zaręczynach bo burza medialna towarzyszyłaby nam do samego przyjęcia, a żadne z nas nie chciało się użerać z biegającymi za nami fotoreporterami.

Przez resztę spotkania omawiałam z kobietą szczegóły przyjęcia. Kolejne spotkanie miało odbyć się gdy będzie można wejść do hotelu i zacząć planować rozmieszczenie stołów, miejsca do tańczenia i dla orkiestry. Było grubo po trzeciej gdy ponownie zostałam sama w mieszkaniu. Byłam strasznie głodna, a nie miałam ochoty na przygotowywanie sobie żadnego posiłku.

Independent girlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz