24. Filmy.

1.3K 104 12
                                    


- Odbierajcie – mruknęłam do siebie, kiedy po kilku sygnałach ochrona w holu nadal nie podnosiła słuchawki.

- Tak? – Niemal podskoczyłam z radości, kiedy usłyszałam głos jakiegoś mężczyzny.

- Adeline Gavi. Czy w holu widzicie może kobietę o rudym kolorze włosów, dość wysoka, ubrana w obcisłe spodnie – podałam jak najwięcej szczegółów, które zapamiętałam. Kiedy nastała cisza, nerwowo bawiłam się kablem telefonu.

- Chyba ją widzę, przekazać coś?

- Gdyby pan mógł, proszę poprosić ją do telefonu – poczekałam kilka chwil, słyszałam szuranie, jakieś pojedyncze słowa.

- Adeline? Tutaj Melissa – przygryzłam nerwowo wargę na dźwięk jej głosu.

- Chciałaś się ze mną widzieć – zaczęłam. Cholera kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć.

- Tak, ale podejrzewam, że ta suka Jessica cię pilnuje – zaśmiała się.

- Chciałaś powiedzieć mi coś dotyczącego Justina?

- Między innymi – przeszły mnie po plecach ciarki, kiedy niemal zaśmiała się jak te straszne czarownice z bajek. – Ale wolałabym się spotkać, chcę ci coś pokazać.

- Sobota przed południem? Gdzie ci pasuje? – Szybko wyciągnęłam ołówek chcąc zanotować dokładną godzinę i miejsce spotkania.

- Może w The Water Club przy FDR Drive o dziesiątej. Będziemy mieć cudowny widok na East River – Mruczałam pod nosem dane, kiedy notowałam. – Do zobaczenia Adeline. – Nie czekając na moje pożegnanie, odłożyła słuchawkę. Opadłam na fotel, czując, że moje dłonie zaczynają się trząść. Miałam cholernie złe przeczucia.

Cały tydzień chodziłam poddenerwowana moim spotkaniem. Justin dzwonił do mnie każdego wieczoru, a ja płakałam po każdej rozmowie, nie wiedząc czemu. Całe dnie spędzałam z Mike'em lub Olafem i kompletnie nie rozumiałam o co chodziło i jednemu i drugiemu. Jeden sądził, że cudownie im się układa, a drugi, że wszystko się sypie.

Trochę znajome, prawda?

Za tydzień święta i mimo wszystko, widząc w sobotę rano zalegający na chodnikach śnieg, ucieszyłam się. Ludzie byli w ruchu od rana, świąteczna gorączka ruszyła na dobre, a ja nie miałam nawet prezentu dla Justina.

Może nie będzie ci potrzebny.

Przewróciłam oczami słysząc mój nieznośny głosik w głowie.

Wszystko będzie dobrze.

Założyłam na siebie sweterek, który odsłaniał moje ramiona, niebieskie jeansy, botki na płaskim obcasie i ciepłą kurtkę. Wokół szyi owinęłam ogromny szalik i wyszłam z mieszkania zabierając ze sobą jedynie klucze.

- Proszę do Water Club – podałam taksówkarzowi nazwę dobrze znanego hotelu. Na miejscu byliśmy kilka minut przed dziesiątą. Zapłaciłam i niepewnym krokiem ruszyłam do środka. Zagryzłam nerwowo wargę, gdy poczułam jak żołądek podchodzi mi do gardła.

Zauważyłam je siedzące przy oknie, skąd miały doskonały widok na rzekę na którą wychodził taras hotelu. Obok nich były drzwi którymi można było wyjść na świeże powietrze i podziwiać widoki Nowego Jorku.

- Dzień dobry Adeline – uśmiechnęła się blondyna. – Jak ci minął tydzień – zagruchała jak rasowa małpa.

- Nerwowo – uśmiechnęłam się fałszywie. – Poproszę kawę – zwróciłam się do kelnera, który pojawił się obok.

Independent girlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz