04. Rezygnacja.

2.3K 157 34
                                    


Czytasz? Oceń. Będzie mi miło.

Dziękuję.

P.S. Odpowiedzcie na moje pytania w notce pod rozdziałem.

~~~~~~

- To tutaj – mruknęłam. Chyba już bardziej nie mogłam żałować tego, że wsiadłam z moim szefem do auta. – Dziękuję – kiedy się zatrzymał od razu chciałam wysiąść, ale on szybo złapał moją rękę. Poczułam przyjemny prąd kiedy nasze dłonie się spotkały.

- Nie masz mi nic do powiedzenia? – uśmiechnął się pod nosem. Spojrzałam na niego zdziwiona. Westchnęłam i oparłam się o fotel. W aucie było niesamowicie przyjemnie i ciepło, a wizja chłodnego mieszkania nie była zbyt przyjazna

- Do czego pan dąży panie Bieber? – przewróciłam oczami.

- Chciałbym z tobą porozmawiać Adeline. – Znowu to samo. Po raz setny w mojej głowie pojawiły się wątpliwości, czy to jest zdrowe, gdy zwraca się do mnie po imieniu.

- Dlaczego zwraca się pan do mnie po imieniu. Nie przeszliśmy na „ty". – Nawet się nie zorientowałam, kiedy mój głos przybrał nieprzyjemną barwę.

W końcu cię wywali z tego stażu.

Mężczyzna zaśmiał się i spojrzał na drugą stronę ulicy.

- Bo je lubię – był odwrócony do mnie tyłem, więc ledwo to usłyszałam. Zaśmiałam się kpiąco. Boże, ten facet wydobywał ze mnie czystą sukę, którą nigdy nie byłam.

- To trochę nie zdrowe, kiedy mój szef zwraca się do mnie po imieniu, zaczepia mnie w pracy i odwozi do domu. – Wściekła wysiadłam z auta i trzasnęłam drzwiami. Wbiegłam do starej kamienicy jednocześnie szukając kluczy w torebce.

- Cholera – warknęłam. Nigdzie ich nie było.

- Tego pani szuka? – usłyszałam za sobą głos. Obejrzałam się i zobaczyłam Biebera, który stał oparty o ścianę i machał kluczami. Warknęłam i podeszłam do niego.

- Dziękuję i radzę szybko wracać do swojego auta, bo długo tutaj nie postoi. Przecież to dzielnica kryminalistów – nie czekając na jego reakcję, jak najszybciej otworzyłam drzwi do mojego mieszkania. Chciałam już je zamknąć, ale cholerna ręka szatyna mi w tym przeszkodziła.

- Proszę się nie martwić o moje auto, tylko o siebie – spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek. Nim się obejrzałam, wszedł do mojego mieszkania i rozglądał się po każdym kącie. – Przyjemnie tu – wzruszył ramionami i schował ręce do kieszeni swojego płaszcza. Stanęłam przed nim i spojrzałam w jego oczy.

- Chyba już na pana pora – powiedziałam szeptem. Wpatrywał się we mnie długo, a po chwili obrócił się i wyszedł.

Co to do cholery było?!

Justin's POV

Zaśmiałem się do siebie widząc klucze do jej mieszkania na wycieraczce auta. Wyciągnąłem ze schowka dokumenty i włożyłem do kieszeni płaszcza. Ta dzielnica nie była najbezpieczniejsza na świecie.

Ruszyłem jej śladem, pogwizdując pod nosem. Jej widok, kiedy nerwowo szukała kluczy w swojej wielkiej torebce, był komiczny. Nie chciałem, żeby się już dłużej męczyła.

- Tego pani szuka? – wyciągnąłem przed siebie dłoń z kluczami i czekałem na jej reakcję. Podeszła do mnie szybko, warcząc coś pod nosem i wyrwała klucze z ręki.

Independent girlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz