17. Obiad.

2.3K 122 3
                                    


Stałam ze zmarszczonym nosem przed szafą. Do Justina zadzwonił Ryan, zapraszając go na obiad, a kiedy szatyn powiadomił go o jego pobycie u mnie w mieszkaniu, powiedział, że koniecznie mamy przyjechać we dwójkę bo jego dziewczyna chce mnie poznać.

- Zaraz się spóźnimy – mężczyzna oparł głowę o szafę i przyglądał się mi z zagryzioną wargą. Stałam tylko w staniku i stringach, więc w sumie mu się nie dziwię.

- Nie mam w co się ubrać, mam tylko ubrania do pracy i na co dzień – mruknęłam. – Muszę iść na zakupy w przyszłym miesiącu.

- Zabiorę cię na nie jutro, ale błagam cię ubierz się.

- I kto to mówi – wystawiłam mu język, na co szatyn przyciągnął mnie do siebie. – Teraz to przez ciebie się spóźnimy – cmoknęłam go w usta, a on zaśmiał się. Nadal trzymając mnie blisko siebie, stanął ze mną przed szafą.

- Załóż to – podał mi szarą bluzkę, którą kupiłam w tym tygodniu z myślą o ważnym spotkaniu. – I to – wyciągnął jeansy. – Widzisz? To nie było takie trudne – wyrwałam się z jego uścisku i szybko założyłam ubrania na siebie. Justin nadal był w swoich dresach i białej podkoszulce. – Pojedziemy jeszcze do mnie – zakomunikował, tuż przed wyjściem.

W czasie jazdy szatyn cały czas trzymał mnie za rękę, delikatnie pocierając kciukiem moje kostki. Kiedy wysiadłam z auta w podziemnym parkingu, od razu do mnie podszedł i splótł nasze palce.

- Kod do windy to siedem cztery jeden trzy – powiedział podczas wybierania kolejnych liczb na niewielkim ekranie.

- Dlaczego mi to mówisz? – ściągnęłam brwi, kiedy przyciągnął mnie do siebie gdy już weszliśmy do windy.

- Bo chcę żebyś to wiedziała. Możesz tutaj przychodzić kiedy tylko chcesz bez zapowiedzi – wzruszył ramionami. – Gdybyś nie znała kodu, za każdym razem musiałabyś się zapowiadać – kiedy skończył mówić, winda zatrzymała się, a drzwi otworzyły. Poczułam charakterystyczny, przyjemny zapach mieszkania. – Szybko się przebiorę i wracam – zostawił mnie w salonie, a sam pobiegł na górę przeskakując co drugi stopień. Rozsiadłam się w fotelu i rozejrzałam dookoła. Mieszkanie mojego chłopaka było cudowne.

Mojego chłopaka?

Nie zdeklarował się wobec mnie, ani ja wobec niego, chociaż ma mnie całą. Jednak czy on należy do mnie? W żartach powiedziałam do niego mój, a on temu nie zaprzeczył, ale to była zwykła gra słów. Więc czym byliśmy? Przyjaciółmi? Przyjaciele raczej nie chodzą za ręce i nie spędzają wspólnych nocy. Zaprosił mnie na wyjazd do Europy, czy tak nie robią partnerzy? Zabierają swoje drugie połówki na wycieczki, chcą im pokazać świat. Kolejnym pytaniem było czy należałam do świata Justina. Różniliśmy się. On od dziecka wychowywał się w luksusie, ja dorastałam w typowej klasie średniej. Miałam wszystko czego potrzebowałam, ale często swoje własne zachcianki musiałam odstawić na bok.

- Idziemy? – mężczyzna pojawił się przede mną i wyciągnął do mnie rękę. Złapałam ją i wstałam z fotela, a Justin objął moją twarz dłońmi. – Coś się dzieje?

- Nic – nerwowo pokręciłam głową. – Po prostu myślałam o tym wszystkim – rozejrzałam się po mieszkaniu.

- Wolisz zostać tutaj i porozmawiać? – zrobił się poważny. Uśmiechnęłam się delikatnie i cmoknęłam w usta.

- To nic ważnego, układałam sobie wszystko w głowie – szatyn pocałował mnie w czoło i z powrotem zaprowadził do czarnego audi. Zatrzymaliśmy się przed wysokim, szklanym wieżowcem. Ryan mieszkał kilka przecznic dalej.

Independent girlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz