29. Randka.

1.5K 96 17
                                    

Ściągnęłam brwi, kiedy usłyszałam jakieś konspiracyjne szepty między Justinem, a Jacobem. Na palcach podbiegłam do ściany i wychyliłam się zza niej. Ochroniarz podał mojemu chłopakowi obszerną torbę i ulotnił się z mieszkania.

- Co tam masz? – Zagrodziłam Justinowi drogę. Zaśmiałam się, kiedy prawie podskoczył ze strachu.

- To miała być niespodzianka – westchnął. – To dla ciebie. – Podał mi torbę. Zajrzałam do niej i zobaczyłam pudełko z butami.

- Buty? – Ruszyłam w stronę kanapy. Usiadłam na niej, a szatyn zniknął na chwilę w gabinecie. Wrócił z kolejną torbą, którą położył obok mnie.

- To na dzisiejszą randkę. – Usiadł obok. – Chciałbym żebyś to założyła. – Przyłożył zaciśniętą pięść do ust i przyglądał mi się zniecierpliwiony. Czułam się jak mała dziewczynka odpakowując te paczki.

Położyłam na kolanach pudełko z logiem Jimmy Choo. Kiedy je otworzyłam pisnęłam jak dziecko. Spojrzałam na Justina, który uśmiechał się szeroko.

- Są cudowne – wyszeptałam. Wyciągnęłam czarne szpilki w szpic, które miały przynajmniej dziesięciocentymetrowy obcas. Do całego buta przyczepione były dość duże kryształy o różnym kształcie. – Justin naprawdę nie potrzebuję takich rzeczy. – Zagryzłam zawstydzona wargi. – Nie chcę, żebyś myślał, że oczekuję od ciebie prezentów – mruknęłam, kiedy odłożyłam na bok buty i wdrapałam się na kolana szatyna.

- Chcę ci dawać prezenty. – Cmoknął mnie w usta. – Nawet nie wiesz jak się cieszę, że ci się podobają. – Trącił swoim nosem o mój. – Zobacz sukienkę – wyszeptał. Chwyciłam papierową torbę z logo Dolce&Gabbana. Wyciągnęłam czarną sukienkę na cienkich ramiączkach, która będzie sięgać mi za kolano. Była prosta, dopasowana, a jedyną jej ozdobą było rozcięcie z tyłu, które będzie mi pozwalać stawiać kroki. – I jak? – Spojrzałam na mężczyznę, który wyraźnie się niecierpliwił. Uśmiechnęłam się szeroko i odłożyłam sukienkę na bok, żeby się nie pogniotła.

- Jest cudowna – zaśmiałam się. – Naprawdę nie musiałeś.

- Chciałem, żebyś się czuła dzisiaj wyjątkowo – mruknął. Złączył nasze usta w pocałunku i zacisnął mocno dłonie na mojej talii. – Chcę ci to wszystko wynagrodzić – westchnął. Spojrzałam na niego zmieszana. Sam nie wiedział o mnie wielu rzeczy, kiedy to on uważał się za winnego. Co w takim razie będę musiała zrobić, kiedy dowie się o mnie wszystkiego? Sprzedać diabłu duszę?

Już to zrobiłaś.

- Dawno mi to wszystko wynagrodziłeś z nawiązką. – Pogładziłam go po policzku. Uśmiechnął się delikatnie i dał mi znać żebym wstała. Splótł nasze dłonie i pociągnął mnie do kuchni, gdzie gotowała się zupa buraczkowa.

- Jestem głodny – mruknął siadając na wysokim krześle. – Kobieto daj mi jeść – jęknął, a ja zachichotałam.

- Mam nadzieję, że to będzie można przełknąć. – Podałam mu talerz zupy z uśmiechem. Zagryzłam zdenerwowana usta, kiedy wziął pierwszą łyżkę, czekając na reakcję.

- Nie jesz? – Spojrzał na mnie zdziwiony. Wzruszyłam ramionami i wzięłam porcję dla siebie. Usiadłam obok i stwierdziłam, że wyszło mi całkiem nieźle. Po skończonym obiedzie włożyłam naczynia do zmywarki i dołączyłam do Justina, który siedział w salonie oglądając wiadomości. Spojrzałam na prezenty od niego i westchnęłam z zachwytem.

- Gdzie mnie zabierasz? – Położyłam dłoń na jego udzie, gdy usiadłam obok.

- Na kolację. – Objął mnie ramieniem. – Około dziewiętnastej wyjedziemy.

Independent girlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz