03. Spotkanie.

2.4K 159 21
                                    

Czytasz? Oceń. Będzie mi miło.

~~~~~~

W sobotę obudziłam się z bólem głowy. Przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek. Miałam sporo czasu do wyjścia. Jęknęłam na wspomnienie wczorajszych wydarzeń. Musiałam znaleźć dodatkowe trzysta dolarów. Z poprzedniego miesiąca zostało mi pięćdziesiąt, mam dwa tygodnie na wytrzaśnięcie dwustu pięćdziesięciu.

Poszłam do kuchni i wstawiłam wodę na herbatę. Otworzyłam lodówkę i westchnęłam, widząc w niej jedynie dwa jabłka i kilka jogurtów. Wyciągnęłam jeden i razem z trzydniową bułką, zjadłam na śniadanie. Zrobiłam herbatę i usiadłam przed telewizorem, wolno ją popijając.

Myślałam nad tym skąd wytrzasnąć dodatkowe pieniądze. Może poproszę o zaliczkę w piekarni? Moja szefowa była dość miła, jednak, kiedy chodziło o pieniądze, zamieniała się w skąpą ropuchę. Pozostało mi jedynie liczyć na złapanie jakiejś dodatkowej fuchy.

Wyłączyłam telewizor i umyłam kubek. Wykonałam wszystkie poranne czynności, nastawiłam pranie i zaczęłam ubierać się do pracy. Włosy związałam w wysokiego kucyka, nie martwiłam się makijażem. Ubrałam ciemne jeansy i białą podkoszulkę z krótkim rękawem. Wyjrzałam za okno. Było ponuro i padał deszcz, typowa październikowa pogoda. Założyłam na siebie szarą bluzę i czarny płaszcz, po czym wyszłam z mieszkania.

Ruszyłam na przystanek autobusowy bo znajdował się zaraz obok mojego miejsca pracy i było to dla mnie o wiele bardziej komfortowe niż przejażdżka metrem. Nie czekałam długo, kupiłam u kierowcy bilet i zajęłam miejsce obok okna. Po około dwudziestu minutach byłam na miejscu. Nie było jeszcze ósmej, a Mike kręcił się już w kawiarni. Lubiłam tutaj pracować. To był jego interes, a ja pomagałam mu w soboty i niedziele. Z tego co wiem to od poniedziałku do piątku pomaga mu inna dziewczyna.

- Cześć Mike – uśmiechnęłam się, kiedy weszłam do kawiarni.

- Cześć – wyjrzał zza lady, kiedy ja kierowałam się na zaplecze. Zostawiłam tam płaszcz i torbę, a na siebie zarzuciłam firmowy fartuszek.

- Masz – nie zdążyłam dobrze podejść do lady, a Mike postawił przede mną kanapkę.

- Co to?

- Wczoraj wymyśliłem, jak ci posmakuje to dodam do karty – uśmiechnął się dumny z siebie. Usiadłam przy stoliku i zaczęłam jeść. Zaśmiałam się widząc wzrok Mike'a.

- Jesteś jak moja babcia.

- Co?

- Patrzysz się na mnie tak, jakbyś chciał mnie zabić gdybym tego nie zjadła – mężczyzna wzruszył ramionami.

- Bo tak będzie – puścił mi oczko i poszedł czyścić ekspres do kawy. – Jak skończysz to powiedz mi co sądzisz – nie odpowiedziałam, tylko wróciłam do jedzenia kanapki.

- Już – podeszłam do Mike'a, a on spojrzał na mnie wyczekująco.

- I co? – zaśmiałam się. Niesamowicie poważnie podchodził do swoich kanapek, sałatek, kaw czy innych produktów spożywczych.

- Jest pyszna – uśmiechnął się szeroko i zabrał ode mnie talerzyk.

- Pozmywam za ciebie z tej radości – pocałował mnie w policzek i zniknął na zapleczu.

Zaczęłam ścierać stoliki. Było kilka minut po ósmej, więc pierwsi klienci powinni się pojawiać. O tej godzinie przeważnie wpadali tutaj bogaci mieszkańcy Manhattanu, którzy wracali z porannego treningu, albo śpieszyli się na spotkania biznesowe. Kiedy skończyłam ustawiać krzesła, tak jak się spodziewałam, pojawili się pierwsi klienci. Wydałam kilka kaw, kanapek i parę sztuk butelkowanej wody.

Independent girlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz