Droga

1.7K 148 4
                                    

        Zdecydowałam jednak złapać obiekt numer 18456. Jestem w końcu agentką T.A.R.C.Z.Y. Wstałam z klęczek i pozbierałam kartki, które wypadły mi z rąk. Zaniosłam je na biurko po czym wróciłam się po ubrania. Przecież nie będę ratować świata w piżamie. Zgarnęłam koszulkę i spodnie, a następnie weszłam do łazienki. Po pięciu minutach wyszłam już gotowa. Zgarnęłam z szafki szczotkę i rozczesałam włosy. Związałam je w wysokiego kitka i wyszłam z pokoju.
     Wchodząc do salonu miałam wrażenie, że całe pomieszczenie jest z lodu. Było zimno i to bardzo. Potarłam ramiona i usiadłam w fotelu. Wyjęłam telefon i zaczęłam przeglądać system zabezpieczeń w Staro Tower.  Co prawda ufałam wujkowi i jego geniuszowi, ale po ostatnim ataku, kiedy to byłam sama w wieży co jakiś czas wolę upewnić się czy wszystko działa poprawnie.
- Zamierzasz przyjąć tą misję. Zgadłem?
Przestraszona upuściłam urządzenie na podłogę i podskoczyłam w fotelu. Odrobinę zła spojrzałam na Lokiego, który ewidentnie lubi mnie straszyć.
- Mógłbyś nie pojawiać się znienacka? Mężczyzna zaśmiał się i po czym jego wcześniejszy wyraz twarzy wrócił. Widać było, że naprawdę się martwi. Jego oczy, aż błagały abym zmieniła swoje zdanie. Przeczuwałam, że wie o mojej decyzji. Jednak nie zamierzałam jej zmieniać. Podjęłam ją świadomie i mogłam domyślić się konsekwencji z nią związanych. Mężczyzna nie przestawał wpatrywać się w moje oczy.
- Jednak zamierzasz to zrobić. Dlaczego? Czyżby to co powiedziałem nie było zbyt przekonujące? Chcesz mnie zostawić?
Zmarszczyłam brwi po czym zauważyłam, że moje różowe kosmyki zmieniły się na czarny. Złość. Dokładnie to teraz czułam? Czy naprawdę byłam zła na Lokiego? Czemu moje włosy zmieniają się przy nawet najmniejszej zmianie mojego nastroju? Westchnęłam starając się uspokoić.
- Loki, jestem agentką T.A R.C.Z.Y. Moim obowiązkiem jest ratowanie świata. Jeśli nie złapie obiektu 18456 nadal będzie szalał.
- Jeśli to zrobisz zginiesz.
Mężczyzna przybliżył się do mnie i złapał mój nadgarstek. Przełknęłam ślinę i starałam się zachować obojętnie. Nie chciałam, aby widział jak się boję. W tym momencie naprawdę mnie przerażał. Postanowiłam przełamać ten bezpodstawny lęk i przytulić się do mężczyzny. Loki był zaskoczony moim nagłym zachowaniem, ale nie odsunął się, wręcz przeciwnie przygarnął mnie do siebie i mocno przytulił.
- Przemyśl to wszystko jeszcze raz. Naprawdę nie chcę cię stracić.
Przygryzłam wargę i starałam się zachować kamienną twarz. Musiałam być twarda i kierować się zasadami, które przyjęłam. Musiałam przyjąć tą misję. Jednak chęć zostania była coraz bardziej silna.
- Nie stracisz mnie. Obiecuję.
- Nię obiecuj czegoś czego możesz nie dotrzymać.
Moje serce zaczęło mnie boleć. Czułam jak się rozpada z smutku, który teraz czułam. Byłam pewna, że wrócę cało, jednak co jak mi się nie uda? Stracę Lokiego, przyszłość, teraźniejszość i przeszłość. Moje wspomnienia odejdą, teraźniejszość brutalnie wyrwie mnie z rąk życia, a przyszłość nigdy nie nadejdzie. Moje myśli nie wiadomo skąd zaczęły robić się jeszcze bardziej mroczne i straszne. Szukałam jakiegoś pozytywnego kawałka w moim umyśle. Jednak nie znalazłam go. Mrok zaczął pochłaniać każdą następną myśl. Odsunęłam się od Lokiego i szybko otarłam ręką łzy. Nawet nie wiedziałam, kiedy zaczęłam płakać. Starałam się być silna dla wszystkich, którzy mnie otaczali. Musiałam podjąć tą trudną dla mnie decyzję.
- Wrócę, bo moja miłość jest silniejsza niż jakiś uciekinier i twardsza od stali noża.
Poczułam jak mężczyzna kciukiem wyciera resztki moich łez. Następnie uśmiecha się smutno. Ten gest napełnił mnie nadzieją, że naprawdę wrócę. Odzwajemniłam uśmiech i bardziej wtuliłam swój policzek w zimną dłoń Lokiego. Zawsze zastanawiało mnie jak to jest być tak zimnym i wcale tego nie odczuwać. Tą chwilę przerwał głos J.a.r.v.i.s'a.
- Panienko Yono i panie Loki, pan Stark prosi o przybycie do jego pracowni.
Zdziwiona podniosłam się z fotela i biorąc za rękę czarnowłosego ruszyłam w kierunki pracowni wujka. Byłam tam tylko raz, jednak znałam drogę bardzo dobrze. Zazwyczaj rozmawialiśmy w salonie, moim pokoju lub na sali treningowej. Przyśpieszyłam kroku, aby móc jak najszybciej wysłuchać tego co wujek ma mi do powiedzenia. Chciałam mieć to już za sobą. Przeczuwałam, że ta rozmowa nie będzie łatwa ani przyjemna. Przełknęłam ślinę i przyspieszyłam jeszcze bardziej. Czułam jak ściskana przeze mnie ręką Lokiego zaciska się na moich palcach. Ten gest miał mi pomóc, jednak tylko pogorszył wszystko. Czemu muszę być taka uparta? Czy nie łatwiej będzie jak zostanę? Jednak poczucie odpowiedzialności za życie wszystkich przyszłych ofiar uciekiniera było zbyt silne, aby zrezygnować. Idąc do pracowni toczyłam wewnętrzną walkę po raz drugi dzisiejszego dnia. Ostatecznie postanowiłam przyjąć tą misję.

Mysterious GuestWhere stories live. Discover now