Dzień Żartów

2.7K 237 13
                                    

      Po jakże wapaniałym dniu zaliczania wszystkich sprawdzianów i kartkówek w szkole, wróciłam zmęczona do Stark Tower. Wizja spędzenia kolejnego tygodnia w szkole nie pomagała mi. Kiedy weszłam do salonu, zastałam Natashe i Clinta majstrujących coś w tosterze. Znając upodobania żywnościowe członków Avengers, wiedziałam, że zaraz będzie ,, godzina tostowa" Bruca.
- Co kombinujecie?
Agenci Tarczy odwrócili się i zasłonili przedmiot ich winy. Są dorosłymi ludźmi, a zachowują się czasami jak dzieci. Dotknęłam ręką nasady nosa i westchnęłam.
- Przecież widziałam jak majstrowaliście coś przy tosterze Bruca.
- No bo jest dzień żartów.
Spojrzałam się na Clinta z pięknym wyrazem niezrozumienia. Nie miałam bladego pojęcia co mężczyzna do mnie powiedział. Najwyraźniej jestem bardzo przemęczona. Tak to na pewno to. No bo w końcu w ciągu miesiąca odbyłam podróż do Stanów Zjednoczonych, potem poznałam Lokiego, kolejna podróż tym razem do Asgardu, a tam istny chaos. Odłożyłam torbę na stół i przeszłam obok agentów do lodówki.
- Nie obchodzi mnie co będziecie robić w dzień żartów. Proszę tylko o jedno. Nie chcę, aby ktoś robił mi żarty.
Wyjęłam z lodówki miskę z wczorajszą sałatką i butelkę wody. Zabrałam swój obiad do pokoju. Dopiero jak odłożyłam jedzenie na biurko przypomniałam sobie, że nie wzięłam ze sobą torby. Niechętnie wróciłam do salonu.
      Weszłam do pomieszczenia idealnie w momencie wybuchu tostera. Gdybym się nie schyliła oberwałabym tostem. Za sobą usłyszałam śmiech Clinta. To dlatego grzebali w tosterze. Mogłam się domyślić. Kątem oka zerknęłam na swoją torbę. Nie miałam pewności czy nie zrobili czegoś z moją własnością. Podniosłam się i niepewnie podeszłam do stołu. Jednym ruchem zabrałam z niego swoją torbę i odwróciłam się plecami do Bruca. Spojrzałam na Natashe i Clinta z mordem w oczach.
- Mam nadzieję, że moja torba jest bezpieczna, bez żadnego żarciku.
W odpowiedzi otrzymałam dwa uśmiechy. Coś czuje, że powinnam się jednak bać tego co znajde w torbie. Ten dzień ewidentnie zalicze do dni dziwnych i nie udanych.
     W pokoju rzuciłam torbę na krzesło, a sama położyłam się na łóżko. Oczy same mi się kleiły. Postanowiłam nie walczyć z tym i pozwolić na krótką drzemkę. Jednak chcieć coś to nie oznacza zrobić. Z snu wyrwał mnie krzyk Tony'ego. Niechętnie podniosłam się z łóżka i wyszłam na korytarz zobaczyć o co chodzi. Wystarczyło tylko, że wyjrzałam, a już  pokładałam się ze śmiechu. Widząc Tony'ego w różowej zbroi i to z naklejkami Hello Kitty to było zjawisko, które trzeba uwiecznić. Wyjęłam telefon z tylnej kieszeni spodni i właczyłam nagrywanie.
- Kto ośmielił się przemalować moją zbroje?!
Wszyscy pokładali się ze śmiechu. Clint klęczał i trzymał się za brzuch, Natasha opierała się o ścianę, Steve zgiął się w pół, Bruce leżał na podłodze, a Thor pobiegł do łazienki,  aby nie ssikać się ze śmiechu. Szybko zamknęłam drzwi i zapisałam nagranie. Wyczułam czująś obecność, więc odwróciłam się.
- L-Loki?
Między napadami śmiechu udało mi się wypowiedzieć tylko jego imię.
- Widzę,  że podoba się wam mój żart. - T-to b-byłeś t-ty?
Mimo moich starań nadal nie mogłam powstrzymać śmiechu. Loki widząc mój stan uśmiechnął się i podszedł do mnie. Wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka.
- Chyba trochę przesadziłem.
Mężczyzna położył mnie na pościeli i przykrył kocem.
- Podasz mi moją torbę?  Musze odrobić lekcje.
Loki prychnął i zamiast wykonać moją prośbę położył się obok mnie. Obruszyłam się po czym sama wstałam po książki. W tym samym czasie do pokoju wszedł Tony, który nadal nie ściągnął swojej różowej zbroi. Jako, że nadal nie byłam przyzwyczajona do tego widoku od razu zwinęłam się ze śmiechu.
- Myślałem,  że chociaż ty zachowasz resztki normalności.
W odpowiedzi tylko zaczęłam się głośniej śmiać. Naprawdę nie mogłam tego przetrzymać. Napięcie spowodowane wszystkimi wydarzeniami z całego miesiąca zaczęło mnie powoli opuszczać. Do tej pory spięte mięśnie,  nawet jeśli o nich nie wiedziałam, zdecydowanie rozluźniły się. Jakoś udało mi się powstrzymać śmiech. Spojrzałam przepraszająco na wujka.
- Już, zapanowałam nad śmiechem. Chciałeś coś? 
- Tak. Wiesz może kto to zrobił? 
Wiedziałam, ale czy mam mu powiedzieć? Nadal myślą,  że Loki siedzi grzecznie cały czas w celi, kiedy tak na prawdę chodzi ze mną do szkoły i przemalowuje zbroje Iron mena na różowo. Wyszczerzyłam zęby i starałam się przybrać najbardziej przepraszający wyraz twarzy.
- Naprawdę nie mam bladego pojęcia kto mógłby to zrobić. Ja byłam w szkole, a później w domu.
Tony zrezygnowany wyszedł z mojego pokoju, a ja poczułam czyjeś ręce oplatające moją talię.
- Dziękuję.
Dostałam szybkiego buziaka w policzek i znów zostałam sama w pokoju.

****
Przepraszam, że tak późno! Naprawdę,  ale nie miałam weny i pomysłu,  ale dzięki Julliette10 wena wróciła,  dziękuję

Mysterious GuestWhere stories live. Discover now