Pustka

3.2K 261 62
                                    

        Ból,  jeden wielki niewyobrażalny ból. I jedno marzenie: śmierć. Niestety jestem nieśmiertelny i byle jakie tortury nie zdołają pozbawić mnie życia. Jedynie obedrzą mnie z godności i wolności. Jednak byłem na to przygotowany. Zawsze wiedziałem, że będę kiedyś musiał zapłacić za swoje uczynki. Byłem świadom konsekwencji jakie mnie czekały. Mimo to podjąłem ryzyko. Mogę mówić, że byłem zmanipulowany przez, jak to nazywają midgardczycy, ,, kosmitów", ale zawsze prawdą będzie,  że to ja zaatakowałem Midgard. Teraz wpuściłem midgardzką kobietę do Asgardu. Po prostu zasłużyłem na karę. Tylko dlaczego Odyn zabrał mi jedyny promyk światła w mroku, który mnie pochłania? Dlaczego odebrał mi to co kocham? Za co? Czy na to zasłużyłem? Czy zasłużyłem na cokolwiek? 
- Co tak myślisz ,, książę"? Chcesz stracić już świadomość?  Nikłe szanse.
Syknąłem z bólu, kiedy mój oprawca już po raz setny uderzył mnie batem w plecy. Miałem całe plecy pocharatane, a skóra zwisała mi po bokach. Tak naprawdę to uderzał już nie w skórę, a w mięśnie i mięso. Nie zapowiadało się abym szybko stąd wyszedł.
- Odwiążcie go i połóżcie na stole.
Dwaj strażnicy wykonali polecenie i odwiązali mnie po czym brutalnie rzucili na metalowy stół. Mocno przycisnęli mnie do blatu i przywiązali ręce wraz z nogami. Nie wiem po co tak się starają. Przecież nie mam już żadnych sił. Kątem oka dostrzegłem jak kat bierze ostry nóż. Przysunął się w moją stronę i przejechał nim po mojej klatce piersiowej.

Yona pov.

      Pustka. Czerń. Cisza. Wszędzie gdzie nie spojrze tam te trzy słowa idealnie opisują miejsce, w którym teraz jestem. Z niewiadomych przyczyn płacze. Łzy kapią mi co chwila na rękę. Nie chce płakać. Moje serce krwawi. Nie wiem dlaczego. Czuje się jakbym została wychłostana. Każdy mięsień reaguje niewyobrażalnym bólem. Czuje jak ktoś o mnie myśli, ale nie pamiętam kto to był. Czuje jak moje wspomnienia jedno po drugim roztrzaskują się w drobny mak. Chce uciec, ale nie mogę. Nie wiem co się dzieje. Czy ja nie żyje? Czy to już koniec?  Czy tak właśnie wygląda śmierć? Moje uszy rozsadza krzyk. Czyj to krzyk? Mój?
,, Nie możesz się poddać."
Kto to powiedział?  Czy to byłam ja?
,, On w ciebie wierzy."
Kto? Kto we mnie wierzy?! Czy go znam? Czy on mnie zna? Tyle pytań, a żadnej odpowiedzi. Te dwa zdania wciąż słyszę wewnątrz siebie. Nagle przede mną pojawiają się drzwi. Czy są one wyjściem z tej beznadziejnej sytuacji? Otworzyłam je, a raczej spróbowałam. Są zamknięte. Dlaczego? Gdzie jest klucz?
,, Kluczem są twoje wspomnienia i uczucia. Obudź je w sobie"
Jak? Jak mam to zrobić?  Czy ja w ogóle posiadam emocje? Czy ja cokolwiek czuje innego niż ból? Nagle moje serce zaczęło krwawić. Dlaczego? Zamknęłam powieki. Nie ma większej różnicy, w ogóle żadnej nie ma. Gdy otworzyłam oczy ujrzałam twarz mężczyzny. Jego czarne jak pióra kruka uczesane do tylu włosy lśniły w zachodzącym słońcu. Zieleń jego oczu przypominało mi zieleń trawy na letniej łące w środku lasu. Kolejna fala łez zalała moje policzki. Dlaczego?  Dlaczego ja płacze?  Znów zamknęłam oczy,  jednak obraz mężczyzny nie chciał zniknąć.
,, Loki"
To jego imię? Loki? Ładne. Ponownie otworzyłam oczy. Teraz jednak doznałam szoku. Aktualnie stałam na środku sali, w której znajdowały się różne przyrządy do tortur. Po prawej jakiś barczysty mężczyzna mył ręce z krwi. Spojrzałam na podłogę. Była cała czerwona. Niepewnie ruszyłam za śladami krwi. Wyszłam z sali i ruszyłam długim ciemnym korytarzem. Tylko nieliczne pochodnie dawały jakiekolwiek światło. Wystarczyło, aby zobaczyć krwawe ślady. Z korytarza weszłam do lochów. Wszędzie znajdowały się cele. Mnie jednak interesowała jedna, konkretna. Kiedy podeszłam bliżej, gardło ścisnęło mi się z bólu. Na podłodze,  jak rzucona szmata, leżał czarnowłosy, Loki. Mężczyzna,  którego powinnam znać,  kochać.  Kochać?  Czy, aby na pewno?  Znałam go? Moje łzy skapywały w mrok. Moje wspomnienie zaczęło błyszczeć. Było jak mały płomyk ognia. Złapałam je i odzyskałam coś dla mnie tak bardzo ważnego. Odzyskałam swoją miłość do Lokiego. Do mężczyzny,  który teraz cierpiał. Miał paskudne plecy,a i rany na brzuchu nie pomogły. Miał połamane ręce i nogi. Krew wsiąkła do jego niegdyś lśniących czarnych włosów. Byłam wściekła. Tylko na kogo? Na kata, który z przyjemnością wykonał rozkaz? Na kogo powinnam być wściekła?  Zamknęłam oczy i ponownie je otworzyłam. Tym razem znajdowałam się w sali tronowej. Na środku na tronie siedział on, Odyn. Osoba, którą powinnam zabić. Obok starca stał ktoś jeszcze. Wyostrzyłam wzrok i zobaczyłam... siebie. Co Odyn zrobił? 

***
Witajcie. Dzisiaj tak trochę smutno, ale wybaczcie, musiałam to napisać wena taka, że 15 minut i jest rozdział.

Co do Q&A nadal możecie zadawać pytania,  jak napisałam o tym dwa rozdziały temu, to praktycznie wszyscy zaczęli kłócić się o różowy dobra kończę.  Miłej nocy xD

Mysterious GuestOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz