51

425 58 31
                                    

Harley POV

Wspólnie ustaliliśmy, że w Szwajcarii zostanie tylko kilka osób z Suicide Squad' u. Ci, którzy będą w stanie faktycznie pomóc. Ci, którzy potrafią się bronić. Nie chcieliśmy robić wokół siebie zamieszania. Dlatego też June razem z Zoe, Melanie i Pamelą wróciły do domu. Pojechał z nimi Killer Croc i Boomerang. Ktoś musiał być z nimi. Na przykład w razie gdyby Batmanowi zachciało się przylecieć i kogoś porwać. Albo gdyby Teo wrócił. Może ma jakieś informacje na temat Amandy. 

Reszta została, żeby mi pomóc. Byłam im za to naprawdę wdzięczna. Mieliśmy plan. Nie najlepszy, ale zawsze plan. Powinno się udać.

- Jesteście gotowi? - spytał Rick, na co wszyscy kiwnęli głowami. Razem z Kataną mieli wejść do szpitala i rozbroić strażników. Mieli zablokować salę Joker' a od środka. My natomiast musieliśmy rozwalić dziurę w ścianie. Nawet nie dali mu pokoju z oknami.

Wszystko szło zgodnie z planem i gdy tylko Rick dał nam znać Floyd nacisnął przycisk, który spowodował wybuch. Natychmiast wpadłam do środka i pierwszy raz od dawna zobaczyłam jego twarz. Zupełnie prawdziwą. Nie wyglądał najlepiej, ale żył. Tylko to się liczyło. Z pomocą Katany oraz Deadshot' a podnieśliśmy zielonowłosego ze szpitalnego łóżka. 

- Szybciej, dłużej nie wytrzymają! - warknął Rick przyduszając drzwi ciężarem swojego ciała. Jeszcze chwila i nie wytrzymają. Prawie uległy zniszczeniu przez pociski zadawane z drugiej strony. Śmigłowiec podleciał tak blisko jak to było możliwe. Udało nam się przedostać Joker' a do środka. Wszyscy oprócz Rick' a byli już na pokładzie. 

- Rick! Szybko. - krzyknęłam, a on odbiegł od drzwi, które natychmiast się otworzyły z hukiem. Flag biegł ile sił, żeby tylko uniknąć postrzelenia. Jednak nie udało mu się. Policja strzelała na ślepo. Trafili go. Jedna kula przeszyła jego ramię. Druga udo. Blondyn upadł na ziemię, jednak Deadshot szybko wyskoczył ze śmigłowca i pomógł mu wstać. Wciągnął go do środka. Jednak on też dostał. Obaj wpadli do śmigłowca padając na twarz. Jęczeli z bólu. Katana i El Diablo natychmiast się z nimi zajął. Ja natomiast szybko przerzuciłam sobie ramię Joker' a przez szyję i zaczęłam go ciągnąć w stronę drugiej części śmigłowca. To jeden z jego specjalnych środków transportu. Miał tu swoje własne miejsce. Po kilku chwilach Joker leżał już na ogromnym łóżku. Jego klatka piersiowa była szczelnie zabandażowana. Bardzo tęskniłam za jego bliskością. Za jego twarzą. Za jego uśmiechem, niestety teraz nie miałam okazji go ujrzeć. Jego twarz była zupełnie bez wyrazu. Teraz nie mogłam z nim zostać. Szybko wróciłam do przyjaciół. Zajęłam się raną Deadshot' a. Była dosyć łagodna. Z apteczki wyciągnęłam szczypce po czym użyłam ich do wyciągnięcia z jego brzucha kuli. Przełknęłam ślinę. Krew płynęła coraz szybciej. Nałożyłam opaskę uciskową. Widziałam, że z Rick' em mają trochę większy problem. Postrzały mogą nie być groźne, ale jeśli szybko nie znajdziemy się w rezydencji to mogą się wykrwawić. Obaj. 

Skoczyłam na moment do pilota. 

- Musisz się pospieszyć Filipe. W ciągu godziny musimy być w rezydencji. - powiedziałam stanowczo, a on kiwnął głową. Natychmiast zaczęliśmy lecieć szybciej. Kiedy dojedziemy Pamela się nimi zajmie. Zna się na tym jak nikt. W dodatku w naszej rezydencji znajduje się laboratorium. Nie używane od dłuższego czasu, ale jednak. Tam na pewno znajdziemy coś, co może się nam przydać. To właśnie stamtąd Joker wziął lek, gdy umierałam. Może jeszcze coś tam znajdę. 

Zajęło to trochę dłużej niż godzinę, ale w końcu byliśmy na miejscu. Na dachu czekał na nas Killer i Boomerang. Jeden z nich wziął Deadshot' a, drugi natomiast Flag' a. Ja i El Diablo wzięliśmy Joker' a. Wszystkich przenieśliśmy do domu. Wszyscy byli przerażeni. Troje rannych na raz. Każdy z raną postrzałową. 

Harleen Quinzel and Mr. JWhere stories live. Discover now