20

663 74 18
                                    

Joker POV

Doprowadzała mnie do szału. Pragnąłem jej bardziej niż kiedykolwiek. Bardziej niż kogokolwiek na ziemi. Jej szczupłe odsłonięte ciało, było teraz jedyną rzeczą na którą miałem ochotę. Nie interesowało mnie nawet to, że za moment będę miał okazję zabić parę osób. Liczyła się tylko ona.

Moja bogini. Moja kobieta. Moja królowa.

Właśnie wtedy zrozumiałem, że jestem chory na jej punkcie. Wywołała u mnie szaleństwo większe od tego, które już we mnie siedziało.

Śmigłowiec wylądował na dachu budynku równo o 18:27. Mieliśmy jakieś dwadzieścia minut na załatwienie wszystkiego i uniknięcie trafienia do pudła.

- Harley, ty jesteś najważniejsza. Dzisiaj ty nimi rządzisz. - mruknąłem i kładąc rękę na ramieniu dziewczyny, dałem jej znać, że ona przjemuje  dowodzenie. Blondynka się szeroko uśmiechnęła, jednak po chwili spoważniała.

- Ja nie wiem czy potrafię. - jęknęła cicho, na co się zaśmiałem.

- Potrafisz, musisz tylko wydawać zrozumiałe polecenia. A w razie potrzeby jestem tuż za tobą. - odparłem wyszczerzając zęby, jednak kiedy usłyszałem za plecami czyjś głos od razu poczułem złość.

- Panie, chcesz powierzyć misję jakiejś wariatce bez spodni? - prychnął mężczyzna, który pracował ze mną od jakichś dwóch tygodni. Poczułem jak się we mnie gotuje.

- Wariatce, tak? Wariatce bez spodni. - zaśmiałem się, po czym natychmiast wyciągnąłem karabin i zastrzeliłem tego irytującego człowieka. - Ktoś jeszcze ma mi coś do zarzucenia? - spytałem mierząc do każdego po kolei, na co oni stali nieruchomo. - Ona... - zacząłem wskazując na uśmiechnętą blondynkę, po czym ponownie sporzałem na nich. - To jest wasza królowa. Wasza pani. Macie się jej słuchać, bo inaczej czekają was tortury i piekło o jakim nigdy nie śniliście. - poinformowałem, na co oni nadal milczeli. Ignorując ich odwróciłam się do Harley i się jej uważnie przyjrzałem.

- Zróbmy to. - rozkazałem, na co ona przełknęła  ślinę i kiwnęła głową. Odwróciła się plecami i zaczęła zmierzać do środka.

- Założyć maski. - rozkazała na co wszyscy oprócz mnie i jej założyli maski przedstawiające różne głowy zwierząt. - Otworzyć drzwi. - krzyknęła wskazując kijem na wejście do budynku. Dwóch naszych ludzi podbiegło do metalowej konstrukcji i wywarzyło drzwi. Szybko wbiegliśmy do środka. Od sejfu dzieliły nas dwa piętra w dół i ściana. Zabijając kilku ochroniarzy zeszliśmy na odpowiednie piętro. - Rozwalcie tą ścianę chłopcy. - mruknęła chowając się za moimi plecami. - Nie żebym się bała. - dodała ciszej nachylając się nad moim uchem. Pokręciłem głową i niewzruszony stałem kiedy ściana rokruszyła się na milion kawałeczków. Przeszliśmy przez ścianę. Spotkaliśmy się z kilkoma strażnikami, których od razu zabiliśmy. - Ty. - zaczęła i wskazała placem na typa w masce niedźwiedzia. - Stań na czatach. - rozkazała i wskazała na kolejne metalowe drzwi, przez które mógł ktoś przypadkiem wejść. - Teraz, mamy tu jakieś DNA tego gościa? - spytała stając bezradnie przed zaszyfrowanymi drzwiami sejfu.

- Teo. - powiedziałem na co chłopak popchnął w moją stronę związanego mężczyznę, z maską psa.
Zerwałem ją z niego i uśmiechnąłem się do niego szeroko. Wyglądał na przerażonego. Rozciąłem nożem sznurek, który uniemożliwiał mu ruch nadgarstków.

- Super. Jestem Harley Quinn, miło mi. - mruknęła dziewczyna podając mu rękę na powitanie. Spojrzał na nią ze zdziwieniem, a ona zrobiła smutną minę i zabrała rękę. - Twoja strata. - szepnęła po czym zza paska wyciągnęła pistolet i przyłożyła mu do głowy. - A teraz z łaski swojej bądź dżentelmen i otwórz mi proszę drzwi. - poinformowała z uśmiechem, na co on przyłożył rękę do czytnika. Metalowa konstrukcja otworzyła się. - Dziękuję. - uśmiechnęła się i bez wahania pociągnęła za spust. Zastrzeliła go. Byłem nieco zdziwiony, mimo to nie zareagowałem.

Harleen Quinzel and Mr. JWhere stories live. Discover now