9

747 83 49
                                    

Harley POV

Kiedy o tym mówiłam, wydawało mi się, że nie będę miała problemów ze zdobyciem broni. Jednak teraz kiedy mam na to zaledwie kilka godzin nie wiem co powinnam zrobić.

Moje przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Lekko zdenerwowana poszłam otworzyć.

- Słucham? - spytałam widząc za drzwiami mężczyznę trzymającego spore pudełko.

- Pani Harley Quinn? - spytał, a ja kiwnęłam głową. - Przesyłka dla pani. - powiedział i podał mi paczkę. Nie zamawiałam niczego ostatnio. Więc od kogo to?

- Przepraszam... - chciałam go zatrzymać, ale chłopaka już nie było. Zamknęłam drzwi, a to cholernie ciężkie pudełko postawiłam na stole w kuchni. Wzięłam do ręki nóż i rozcięłam taśmę. Gdy zobaczyłam zawartość przesyłki zrobiło mi się gorąco. W środku znajdowały się rozmaite rodzaje pistoletów i karabinów maszynowych. Kto do cholery wiedział, czego potrzebuje?

Wszystkie były naładowane, tylko po co było ich aż tyle i jak do cholery miałam je dostarczyć do celi Joker' a. Te myśli zadręczały mnie przez kilka godzin, kiedy znowu ktoś zadzwonił do drzwi. Schowałam pudło pod stół i poszłam otworzyć. Stał za nimi mężczyzna w masce. Lekko przestraszona zamierzałam zamknąć drzwi, jednak blondyn mi to uniemożliwił.

- Myślałem, że potrzebujesz pomocy. - zaśmiał się i wszedł do środka. - Ładny wystrój wnętrz. - mruknął rozglądając się po czym zdjął z twarzy maskę. Był ubrany jedynie w skórzaną kurtkę i czarne jeansy. Jego klatkę piersiową pokrywały liczne tatuaże.

- Kim jesteś? - spytałam zauważając, że blondyn wpatruje się w pudło znajdujące się pod stołem.

- Przyjacielem. - mruknął i spojrzał mi prosto w oczy. Nigdy go nie widziałam, nie miałam pojęcia kim jest ten człowiek. - Pamiętasz może jak wróciłaś do domu po ostatniej imprezie? - spytał widząc moje zakłopotanie, wtedy wszystko stało się jasne. To on pobił Ian'a i to on odwiózł mnie potem do mieszkania.

- Czego ty właściwie chcesz? -warknęłam, gdy ten stanął jeszcze bliżej mnie.

- Pomóc. Joker mnie przysłał. - powiedział i mnie minął po czym wziął do rąk pudło i postawił je na stole.

Joker... w jaki sposób? To było niemożliwe. Poza tym byłam w przekonaniu, że potrzebuje właśnie mnie a nie pierwszej lepszej osoby. Z moją pomocą, czy też bez niej zamierzał uciec.

- Nie musisz mi pomagać, sama go uwolnię. - stwierdziłam i zagrodziłam mu drogę do broni.

- Jesteś pewna? - spytał, a ja się lekko zawahałam. Tak naprawdę nie miałam, żadnego planu.

,,Nie powinnaś mu pomagać." Mój zdrowy rozsądek dawał się we znaki, jednak nie zamierzałam słuchać.

- Jakim cudem skontaktowałeś się z Joker' em? - spytałam zmieniając temat.

- To już nie twój interes, a teraz bierz co potrzebne i chodź. - warknął i mnie lekko odepchnął. Wziął do rąk pudło i skierował się do wyjścia. Szybko się przebrałam w wygodniejsze ubranie i zabrałam ze sobą kartę dostępu, po czym wyszłam przed budynek. Na parkingu stało piękne fioletowe Lamborghini. Bez zastanowienia wsiadłam na miejscu pasażera i razem z nieznajomym chłopakiem pojechałam w kierunku Arkham Asylum.

- Jaki masz plan szefie? - prychnęłam wysiadając z samochodu. Ignorując mnie podszedł do bagażnika i wyjął z niego pistolet.

- Postaraj się nie zabić, zanim zrobi to ktoś inny. - zaśmiał się i podał mi broń. Nie rozumiejąc do końca wypowiedzianych przez niego słów wzięłam pistolet i schowałam go do torebki. - Uwolnij go, a potem już będzie w porządku. - zapewnił dodając mi tym odrobinę otuchy. Kiwnęłam niepewnie głową i weszłam do szpitala. Skierowałam się do swojego gabinetu, gdzie narzuciłam na siebie fartuch. Schowałam do niego pistolet i kartę dostępu.

Jeśli to zrobię już nigdy nie będzie tak jak teraz. Nie wrócę do Arkham. Nie wrócę do rodziny, ani przyjaciół. Zostanę przestępcą.

Czy on był wart tego wszystkiego?

Czy zasługiwał na tak wielkie poświęcenie z mojej strony?

Jeśli to zrobię... stracę wszystko na co pracowałam od dzieciństwa i jednocześnie zyskam zaufanie i miłość Joker' a.

Kolejny raz zadaje sobie to pytanie. Czy on jest tym dla którego chce się tak bardzo zmienić?

Ostatni raz spojrzałam na gabinet i wyszłam z niego trzaskając drzwiami. Skierowałam się do jego celi. Po drodze czułam przenikliwe spojrzenia innych. Miałam wrażenie, że widzą co planuję. Że zaraz mnie złapią i zamkną w celi razem z zielonowłosym.

Kiedy stanęłam przed ochroniarzami zrobili zdziwione miny.

- Doktor Quinzel, przypominam, że dzisiaj już była wizyta. - stwierdził ten którego szczególnie nie znosiłam. Ten, który skrzywdził Joker' a.

- Po ostatnich wydarzeniach, mam z nim sesję dwa razy dziennie. - poinformowałam starając się być jak najbardziej wiarygodna.

- W porządku. - stwierdził Oliver i odsłonił mi dostęp do dobrze znanych mi drzwi. Kiedy przyznano mi dostęp, a drzwi się otworzyły niepewnym krokiem weszłam do środka. Chłopak stał oparty o ścianę uśmiechając się lekko na mój widok.

- Nie mogłem się doczekać twojego przyjścia. - mruknął i zaczął się zbliżać w moją stronę jednak zatrzymałam go gestem ręki.

- Potrzebujesz mnie? - spytałam patrząc na niego wyczekująco.

- Najbardziej na świecie, skarbie. - mruknął i nagle spoważniał.

- Więc dlaczego ich zawiadomiłeś? - spytałam wyciągając z środkowej kieszeni fartucha pistolet. Nie odpowiedział tylko spojrzał w bok unikając mojego wzroku. - Odpowiedz. - warknęłam po kilku sekundach ciszy.

- Żeby cię chronić Harley, nie wyobrażasz sobie co się stanie kiedy opuszczę celę, ale ja tak. - wytłumaczył i w końcu na mnie spojrzał. - Nie chcę twojej krzywdy. - dodał i podszedł do mnie ujmując moją twarz w dłonie. - Zaufaj mi w końcu. - poprosił szeptem a ja kiwnęłam głową i pozwoliłam się pocałować.

Kiedy się od siebie odsunęliśmy Joker spojrzał na broń. Wiedziałam, że muszę mu ją oddać, jednak w jakiś sposób bałam się tego co z nią zrobi. Bałam się, że mnie zabije.

- Obiecaj, że ucierpi jak najmniejsza liczba osób. - poprosiłam, na co on kiwnął głową.

- Obiecuję. - zapewnił, a ja bez słowa podałam mu pistolet. Dokładnie obejrzał broń śmiejąc się przy tym szaleńczo. Właśnie teraz zaczęłam się go bać. Po kilku sekundach chłopak spojrzał mi w oczy i przestał się śmiać. - Dziękuje za pomoc skarbie. - mruknął po czym się zamachnął i uderzył mnie pistoletem w tył głowy. Natychmiast padłam na ziemię, a wszystko wokół zrobiło się czarne.


Cześć, bardzo dziękuje za tyle komentarzy pod ostatnim rozdziałem i gwiazdek... <3 to dla mnie bardzo ważne. No i zachęcam do komentowania jeśli wam się podoba. Pozdrawiam was serdecznie <3 <3 <3 A i jeszcze jedno jeśli uważacie, że rozdziały są za długie albo za krótkie to piszcie :)


Harleen Quinzel and Mr. JWhere stories live. Discover now