25

602 77 7
                                    

Harley POV

Od śmierci Ian' a minęło niecałe pół roku. Z początku trochę cierpiałam, ale momentalnie mi przeszło. O rodzinie zapomniałam całkowicie. Nie pamiętałam i nie chciałam ich pamiętać. Jednak poznałam pewną dziewczynę, która z czasem została moją jedyną i najlepszą przyjaciółką. Znałam ją już wcześniej, ale dowiedziałam się o tym dopiero niedawno.

" - Cześć, jestem Poison Ivy. - mruknęła podając mi rękę, a ja po chwili namysłu uścisnęłam ją i się przedstawiłam. Miałam wrażenie, że już gdzieś słyszałam to imię.

- Harley Quinn, miło mi. - powiedziałam z lekkim uśmiechem. "

Poison Ivy to tak naprawdę Pamela Lilian Isley. Profesor, z ktorym pracowała po studiach użył jej jako królika doświadczalnego, łącząc materiał genetyczny roślin z jej ciałem, tworząc tym samym hybrydę o nadludzkich mocach. Jakiś czas po tych wydarzeniach Pamela zobaczyła w wiadomościach informacje o nowym, tajemniczym Batmanie z Gotham City. Zauroczyła się i przyjechała do miasta z nadzieją, że wreszcie spotka mężczyznę, który będzie jej równy. Kiedy spotkałam ją w barze, była kilka dni po przyjeździe do miasta. Jak się można było spodziewać Nietoperek odtrącił jej uczucia, a wtedy ona poprzysięgła mu zemstę.
Spotkałyśmy się pewnego razu, gdy Joker mnie pobił i wyrzucił z domu. Byłam nieprzytomna, a ona mnie znalazła. Zabrała mnie do swojej kryjówki i podała mi jeden ze swoich "koktajli", który wzmocnił mój system immunologiczny, a także zwiększył siłę i refleks. Wtedy wróciłam do Joker' a i nawet chciałam się mu postawić, ale nie mogłam. Przeprosił i mówił, że tęsknił. Musiałam mu wybaczyć. Kiedy Joker, poznał Poison chciał ją zabić, ale wybłagałam go i pozwolił nam się przyjaźnić mimo, że szczerze za nią nie przepadał. Od tamtej pory spotykałyśmy się prawie codziennie.

Puddin i ja tak jak to planowaliśmy staliśmy się królem i królową Gotham. Obrabowaliśmy kilkadziesiąt banków. Zabiliśmy setki ludzi. Nie martwiliśmy się niczym ani o nic. Nie brakowało nam zupełnie niczego. Wszystko mieliśmy w małym palcu. Wiązało się z tym kilka drobnych problemów takich jak cholerny Nietoperek. Ścigał nas. Każdego dnia spotykaliśmy się co najmniej raz, ale to było dla nad atrakcją. Świetnie się przy tym bawiliśmy. Oboje. Zawsze się nam udawało z nim wygrać, jednak pewnego razu stało się inaczej.

Jechaliśmy fioletowym Lamborghini przez centrum miasta. Chcieliśmy się po prostu przejechać. Nawet nie planowaliśmy niczyjej śmierci. Właśnie wtedy nas dopadł. Ruszył za nami w pościg.

- Batsy, Batsy, Batsy. - mruknęłam z szerokim uśmiecham. Joker tylko zaśmiał się szaleńczo. - Dawaj, Maleńki. Gazu! - krzyknąłem i wzięłam pistolet. Zaczęłam strzelać do Batmana. - Spieprzaj bo nam randkę psujesz! - warknęłam, a wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Wpadliśmy w poślizg. Joker nie mógł zapanować nad samochodem. Kiedy mu się to udało, było już troszkę za późno. Przed nami rozciągała się głęboka woda. - Maleńki! Nie umiem pływać! - krzyknęłam zgodnie z prawdą, po czym oboje zanurkowaliśmy pod wodą. Straciłam przytomność.

Wolałabym się nie budzić. A jeśli już to w ramionach Puddin' a. Byłam w klatce. W pieprzonym więzieniu w jakiejś dziurze w Luizjanie. Siedziałam tam przez bardzo długi i nieokreślony czas. Nie miałam już siły, ale nie okazywałam im tego. Udawałam, że jestem silna. Musiałam udawać. Za każdym razem, gdy mnie krzywdzili śmiałam się w niebogłosy. Chciałam, żeby wiedzieli, że ja i Joker mamy ze sobą naprawdę dużo wspólnego. I że prędzej czy później się stąd wydostane.

Właśnie wtedy nadażyła się idealna okazja. Niejaka Amanda Waller wydostała mnie i resztę złych charakterów z więzienia tworząc z nas Legion Samobójców. Chciała, żeby Ci źli robili te dobre rzeczy. I gdyby nie mini bomby w naszych szyjach, pewnie bez problemu byśmy uciekli.
Dowódcą w naszym odziale był Rick Flag. Dosyć irytujący gość, który uważał się za Świętego. Oprócz mnie, "samobójcami" stali się Deadshot - ten który nigdy nie chybia. Podeszli go za pomocą jego małej córki Zoe. Killer Croc - najbardziej uroczy gość jakiego widziałam. Oczywiście żartuję. Wyglądał jak potwór, ale chyba jako jedna z nielicznych osób się go nie bałam. Był jeszcze El Diablo - gość, który palił wszystko wokół. Wspaniały facet, niestety zrobił coś czego bradzo żałował. Zabił swoją całą rodzinę po czym dobrowolnie oddał się w ręce policji. Typ za którym szczególnie nie przepadałam to - Capitan Boomerang. Chętnie bym go zabiła. Wkurzał mnie. Slipknot - on jednak nie pobył z nami za długo. Tak jak wszyscy myślał, że bomby w szyi to jedna wielka bajka ale jako pierwszy poznał prawdę. Głowa wybuchła mu jak granat. Serio, coś niezwykłego. Też bym chciała wysadzać ludziom głowy za pomocą jednego przycisku. I była jeszcze Katana - broniła przed nami Rica i pozostałych ludzi. Była bardzo nerwowa. Wystarczyło słowo, a ona wyciągała swoją szable i szykowała się do ścięcia czyjejś głowy. Wariatka.

Harleen Quinzel and Mr. JWhere stories live. Discover now