6

915 86 22
                                    

Harley POV

Po słowach wypowiedzianych przez Joker' a szybkim krokiem opuściłam jego celę rzucając krótkie ,,cześć". Nie było to z mojej strony zbytnio uprzejme, nie po tym co powiedział... ale ja nie mogłam tam dłużej zostać. Czułam się tak potwornie.

O dwudziestej wróciłam do domu. Jako, że jutro niedziela miałam wolne od pracy. To był czas na przemyślenie kilku spraw. Nie byłam gotowa na to, żeby jutro znowu spotkać się z moim pacjentem. Ani psychicznie, ani fizycznie.

Po krótkich przemyśleniach wygrzebałam z torebki karteczkę którą dostałam wczoraj od Ian' a. Chciałam do niego zadzwonić, jednak nigdzie nie mogłam znaleźć telefonu. Najwyraźniej został w szpitalu. Czemu nic mi się nie udaje? Postanowiłam się udać do mojej sąsiadki z naprzeciwka. Była to dziewczyna starsza ode mnie o dwa lata. Mieszkała ze swoim narzeczonym i kilkumiesięcznym synkiem. Zapukałam, a ona przywitała mnie z szerokim uśmiechem.

- Harleen, tak dawno cię u nas nie było. - powiedziała lekko zdziwiona i wpuściła mnie do środka. Zanim zaczęłam pracę widywałyśmy się prawie codziennie.

- To prawda. - odparłam i się lekko uśmiechnęłam.

- Coś się stało? - spytała niepewnie, a ja postanowiłam powiedzieć o co chodzi.

- W sumie to mam do ciebie prośbę. - zaczęłam nie owijając w bawełnę. A ona spojrzała na mnie wyczekująco. - Dasz mi zdzwonić? Zgubiłam telefon, a muszę się kimś skontaktować. - głupio mi było ją o to prosić.

- No pewnie kochana. - zapewniła i pobiegła na chwilę do pokoju. Wróciła trzymając w ręce telefon i mi go podała. Podziękowałam, a ona chcąc zapewnić mi trochę prywatności udała się do salonu.

Wyciągnęłam z kieszeni karteczkę po czym wybrałam numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Brunet odebrał po dwóch sygnałach.

- Tak słucham? - usłyszałam, i przez chwilę mnie zatkało, ale szybko się ogarnęłam i się przywitałam. - Skoro już dzwonisz, to może wpadnę po ciebie i pojedziemy gdzieś razem, co ty na to? - spytał z nadzieją, a ja bez wahania się zgodziłam. - Za pół godziny będę. - dodał, po czym się rozłączył. Musiałam trochę odetchnąć. Od jakiegoś czasu moje życie codziennie wygląda tak samo. Dawno z nikim się nie spotkałam, ani nie wychodziłam. Muszę się odstresować.

- Cassie. - powiedziałam zaglądając do salonu, gdzie siedziała na dywanie obok swojego synka. - Dziękuję. - mruknęłam i oddałam jej telefon.

- Nie ma sprawy. Wpadnij do mnie kiedyś, napijemy się czegoś i porozmawiamy. - zaproponowała chowając urządzenie do kieszeni.

- Z miłą chęcią. - mruknęłam i się pożegnałam, po czym wróciłam do siebie.

Trochę mi zajęło poszukiwanie idealnej kreacji, jednak udało się. Założyłam czarną koronkową sukienkę sięgającą przed kolano i narzuciłam na siebie skórzaną kurtkę. Do tego na nogi wsunęłam dość wysokie czarne szpilki. Rozpuściłam włosy i zrobiłam trochę mocniejszy niż zwykle makijaż. Równo o godzinie dwudziestej pierwszej zeszłam na parking. Tuż przed wejściem do mojego bloku stało to samo czarne auto co wczoraj. Ian opierał się o maskę samochodu. Był ubrany w ciemne jeansy, koszulę i skórzaną kurtkę.

Chłopak nie poznał mnie od razu, dopiero jak do niego podeszłam i stanęliśmy twarzą w twarz.

- Wyglądasz niesamowicie. - poinformował i otworzył mi drzwi od strony pasażera.

- Dziękuję. - mruknęłam wsiadając do środka. Brunet obszedł samochód i usiadł za kierownicą. Odjechaliśmy spod mojej ponurej dzielnicy w stronę tętniącego życiem miasta. Nawet nie pytałam dokąd Ian zamierza mnie zabrać, bo to nie miało większego znaczenia.

Po piętnastu minutach samochód się zatrzymał, a ja wyjrzałam przez okno. Staliśmy przed jakimś klubem nocnym. Wszędzie stało dużo samochodów. Budynek oświetlony był kolorowymi światłami. Nigdy nie przepadałam za takimi miejscami, jednak dzisiaj jak nigdy mam ochotę się nieco zabawić.

Kiedy stanęliśmy przed ochroniarzami, Ian objął mnie w talii. Wyciągnął z kieszeni dwa bilety wstępu i podał je mężczyznom. Oboje kiwnęli głowami i umożliwili nam dostęp. Z uśmiechami weszliśmy do środka, gdzie grała głośna muzyka. Wszędzie było pełno ludzi. Minęliśmy tych tańczących i udaliśmy się do barku. Usiedliśmy na wolnych miejscach, a Ian zamówił nam jakieś shoty.

- Mój ulubiony, mam nadzieję, że tobie również posmakuje. - mruknął i podał mi kieliszek z niebiesko różową cieczą. Nie wiem czemu, ale spodobało mi się połączenie tych dwóch kolorów.

Upiłam łyka alkoholu i zdziwiłam się, bo trunek mimo tego, że był naprawdę mocny, okazał się być równie dobry.

- Coś czuję, że od dzisiaj będzie też moim ulubionym. - stwierdziłam, a on się uśmiechnął. Po trzech kolejkach czułam się trochę inaczej niż wcześniej, ale to było przyjemne uczucie.

- Zatańczymy? - spytał chłopak i podał mi rękę, którą odruchowo chwyciłam.

- Z chęcią. - mruknęłam, kiedy brunet już ciągnął mnie środek parkietu. Na początku czułam się trochę skrępowana, bo wszyscy wokół tańczyli tak namiętnie, że robiło mi się nidobrze. Jednak nawet nie zauważyłam, kiedy do nich dołączyłam. Ian błądził dłoniami po całym moim ciele, a ja nie zamierzałam mu zabronić. Po kilku piosenkach byłam na tyle zmęczona, że ledwo trzymałam się na nogach. I właśnie wtedy brunet spojrzał mi głęboko w oczy. Zaczął się do mnie zbliżać, a ja z jednej strony chciałam go pocałować, natomiast z drugiej coś mi kategorycznie zabraniało tego zrobić. Coś, a raczej ktoś, kto przez całe dzisiejsze spotkanie siedział mi w głowie.

Już miałam odchylić się do tyłu, żeby nie pozwolić na pocałunek, kiedy ktoś zrobił to za mnie i odciągnął ode mnie Ian' a. Widziałam tylko jak jakiś chłopak okłada pięściami mojego towarzysza, potem zakręciło mi się w głowie i upadłam. Poczułam lekki ból głowy po czym zamknęły mi się oczy.


Joker POV

Chodziłem po celi w tą i z powrotem. Zastanawiałem się czy wszystko poszło zgodnie z planem, czy Teo, oby na pewno sobie poradził.

,, Pilnuj jej. Nie pozwól, żeby ktokolwiek jej dotknął jasne? Jeśli coś się jej stanie, to cię zabije. - poinformowałem po czym się rozłączyłem. "

Znałem go dość długo, na tyle długo, że byłem w stanie powierzyć mu takie zadanie.

Po dziesięciu minutach zadzwonił telefon. Szybko odebrałem i czekałem, aż ktoś się odezwie.

- Do niczego nie doszło i na nic się nie zapowiadało, bo ona nie była chętna, ale i tak załatwiłem z nim sprawę. Dziewczyna jest teraz w mieszkaniu, a ten skurwiel leży nieprzytomny w szpitalu. - odpowiedział na co się głośno zaśmiałem. Na nic się nie zapowiadało, bo ona nie była chętna.

- Zostaniesz nagrodzony, a tym czasem obserwuj ją i informuj mnie o wszystkim co robi. - warknąłem i się rozłączyłem. Śmiałem się tak głośno, że byłem prawie pewny, że ktoś zaraz wejdzie i porazi mnie prądem lub zaknebluje mi usta. Dlatego też wyciągnąłem spod materaca kaftan i go na siebie nałożyłem.

Zgodnie z moimi przewidywaniami do celi weszło dwóch ochroniarzy.

- Zamknij się, bo inaczej źle się to dla ciebie skończy. - syknął ten gruby i wyciągnął zza pasa pistolet.

- Jesteś bardzo zabawny, powinieneś siedzieć tutaj ze mną. W celi. - powiedziałem z uśmiechem, natomiast ten drugi trochę chudszy podszedł i uderzył mnie twarz. - Od kiedy to bije się pacjentów? - spytałem i zacząłem się śmiać.

- Od kiedy pieprzą od rzeczy. - warknął i wyciągnął z kieszeni strzykawkę. - To może trochę zaboleć, ale jak pani doktor Quinzel coś powie, to trzeba to zrobić. - dodał słodkim głosikiem i wstrzyknął mi to cholerstwo w szyję. Jak na zawołanie upadłem na ziemię. Zrobiło się ciemno. Słyszałem tylko jak ze śmiechem opuszczają moją celę, a potem zaczęło się piekło.


Do następnego <3



Harleen Quinzel and Mr. JWhere stories live. Discover now