26

610 67 7
                                    

Harley POV

Wziął mnie na ręce i wyniósł z budynku jak jakąś księżniczkę. Właściwie to nią jestem. Zaraz mieliśmy znaleźć się w całkowicie bezpiecznym śmigłowcu, gdy nagle sobie przypominałam.

- Puddin, a co z moimi przyjaciółmi? - spytałam czując lekki smutek. Nie chciałam ich zostawiać zupełnie samych w tej dziurze. Zwinnie zeskoczyłam z rąk chłopaka.

- Kochanie, obiecuję, że przy pierwszej okazji ich stąd zabiorę. Niestety teraz musimy uciekać. - powiedział spokojnym tonem i złapał mnie za rękę. - No chodź. - mruknął z uśmiechem, na co kiwnęłam lekko głową.

- Przy najbliższej okazji. - powtórzyłam cicho, jak gdybym sama chciała się upewnić, w tym co przed chwilą powiedział.

Gdy znaleźliśmy się na pokładzie Joker zdjął z siebie mundur i kask po czym rzucił je gdzieś w kąt. Następnie podszedł do mnie i objął mnie w pasie.

- Tak długo cię nie widziałem. - powiedział tuż przy moich ustach. Czułam na wargach jego spokojny i równomierny oddech. A to coś nowego.

- Nawet nie wiesz, jak okropnie było w tym więzieniu. Obrzydliwe jedzenie i warunki, a ci ludzi to za grosz gustu nie mają. Spójrz. - jęknęłam i wskazałam na swój pomarańczowy strój więzienny. Joker kiwnął lekko głową i odsunął się ode mnie. Wyszedł na chwilę z przedziału, po czym wrócił trzymając w ręce moje stare ubrania. Oh, on jest taki wspaniały. Zawsze wie, czego mi trzeba.

- Dziękuję, Maleńki. - jęknęłam i wzięłam od niego rzeczy. - Odwróć się na moment. - poprosiłam, wiedząc, że dla niego to tylko żart. Niestety prawda była taka, że odzwyczaiłam się od jego wzroku wpatrzonego w moje nagie ciało. Przelatującego mnie na wylot.

- Halrey, słonko. Proszę. - mruknął uśmiechając się szeroko, na co ja tylko odsunęłam na bok wątpliwości i szybko zdjęłam z siebie więzienne łachy. Joker nie odrywał ode mnie wzroku nawet na moment, dopiero kiedy się ubrałam spojrzał na drzwi. - Chodźmy. - powiedział, a ja złapałam go za rękę i udałam się za nim do miejsca w którym trzymał moje ciuchy. Było tam naprawdę ładnie. Nowoczesna kanapa. Telewizor. Stolik. Mięciutki dywan. A w rogu duże, różowe łóżko. - Prześpij się, dobrze? - mruknął i puścił moją dłoń.

- Chodź ze mną. - mruknęłam z uśmiechem na co on pokręcił przecząco głową.

- Może za chwilę przyjdę. - odparł i wyszedł zostawiając mnie samiutką jak palec. Powoli podeszłam do ogromnego łóżka i schowałam się pod cieplutką kołderkę. Nie minęła nawet minuta kiedy odpłynęłam myśląc o szczęściu jakie mnie spotkało.

Obudziłam się czując na sobie wzrok zielonowłosego. Przetarłam leniwie oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Chłopak stał przy wejściu przyglądając się mi uważnie.

- Jesteśmy na miejscu? - spytałam z uśmiechem po czym poprawiłam lekko rozczochrane włosy.

- Zaraz będziemy. - odparł nie odrywając wzroku nawet na moment.

- Tęskniłeś? - spytałam cicho wstając z łóżka. Zmysłowo i powoli podeszłam stając ze jego plecami. - Kochanie? - mruknęłam ponaglając jego odpowiedź na co ten odwrócił się i gwałtownym ruchem wziął mnie na rece. Oplątałam go wokół nogami a ręce zarzuciłam mu na szyję.

- Zawsze za tobą tęsknię. - powiedział pewnym siebie głosem po czym wbił się w moje usta. Wydawał mi się jakiś dziwny. To fakt, że ostatnio się dosyć zmienił, ale nie aż tak bardzo.

- Szefie, jesteśmy. - krzyknął ktoś zza drzwi przerywając nam pocałunek. Zeskoczyłam z chłopaka i pierwsza ruszyłam do wyjścia. Wszyscy czekali aż oboje opuścimy pokład. Tak mi tego brakowało. Władzy. Wolności. Szaleństwa.
Szaleństwa ci nie brakuje. Nie wierzę, że zostawiłaś przyjaciół w więzieniu.
Przestań! Przecież ich uratujemy. Zapewniłam przewracając lekko oczami. W więzieniu Harleen była nawet do zniesienia, rozmawiała ze mną i doradzała. Teraz natomiast znowu mnie obwinia. Całą winę zrzuca na mnie.

Harleen Quinzel and Mr. JWhere stories live. Discover now