#47

857 50 2
                                    


Gdy wróciliśmy do hotelu chłopacy udali się do sali kinowej oglądać film, a ja zmęczona poszłam do pokoju, który teraz jak i wcześniej dzielę z Fabiańskim. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w piżamę. Gdy już leżałam w łóżku, wtuliłam się w poduszkę i momentalnie zasnęłam.

Gdy rano się obudziłam leżałam na czymś twardym. Lekko otworzyłam oczy i nie wiadomo dlaczego wybuchłam śmiechem, budząc przy tym Łukasza.

-Dlaczego leżysz na podłodze i się śmiejesz? - zapytał patrząc na mnie jak na jakąś chorą psychicznie.

-Nie wiem - odpowiedziałam.

-Czasami Cię nie rozumiem - powiedział.

-Mnie nie da się czasami zrozumieć Łukaszu - uśmiechnęłam się.

-Dobra idź do łazienki się ogarnąć, ja wejdę po Tobie i idziemy na śniadanie - rzekł Fabian.

Pokiwałam tylko głową na potwierdzenie i biorąc po drodze ciuchy ruszyłam do łazienki. Wykąpałam się, umyłam włosy po czym je wysuszyłam. Ubrałam się i lekko pomalowałam. Mój dzisiejszy strój wyglądał tak:

 Mój dzisiejszy strój wyglądał tak:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tak gotowa wyszłam z łazienki.

-Muszę Ci powiedzieć, że wyglądasz ślicznie tak jak zwykle. Ale następnym razem ja Tobie wybieram ciuchy - powiedział Fabiański uśmiechając się.

-Och, oczywiście zapomniałam mój stylisto - śmiałam się.

-Dobra poczekaj na mnie i pójdziemy razem na śniadanie - rzekł Łukasz po czym wszedł do łazienki.

-Jasna sprawa.

Po pół godzinie z łazienki wyszedł już gotowy chłopak.

-Jeny pół godziny? - spytałam nie dowierzając.

-Ty siedziałaś tam prawie godzinę - bronił się Fabian.

-Dobra chodźmy już jestem strasznie głodna.

-Okej.

W drodze na stołówkę wygłupialiśmy się jak zwykle zresztą.

-No hejjjjj! - krzyknęłam wchodząc na stołówkę.

-Uwaga coś jest z nią dzisiaj nie tak - powiedział Fabian.

-Chyba z Tobą - prychnęłam.

-Czuje się jak w przedszkolu - jęknął Fabian.

-A ja jak w psychiatryku - powiedziałam.

-Bo zdecydowanie powinnaś się tam znaleźć - dogryzł mi Fabiański.

-Foch! - powiedziałam i udałam się do stolika przy którym siedział Wojtek, Grzesiek i Robert.

Chłopacy spojrzeli się na mnie z rozbawieniem i powrócili do zapewne wcześniejszej rozmowy, a ja zajęłam się zajadaniem mojego śniadania.

-I jak było w Polsce? - zapytał Ronaldo po angielsku. Nawet nie zauważyłam kiedy do mnie podszedł.

-No całkiem spoko - odpowiedziałam po hiszpańsku. Widać, że był zdziwiony.

-Umiesz mówić po hiszpańsku? - powiedział już w tym języku.

-Pobrałam sobie apke na telefon i się ucze - rzekłam dumna z siebie.

(Rozmowa w języku hiszpańskim)

-No to szybko się uczysz - powiedział Cris.

-Ta wiem, kiedy gracie kolejny mecz? - zapytałam.

-Dzisiaj.

-Boisz się?

-Nie.

-To źle. Strach jest dobry.

-Dobra strasznie się boję.

-Wiedziałam to.

-Dasz się przed meczem zaprosić na lody? - zapytał.

-Ymm... no jasne.

-Okej to kiedy idziemy?

-Możemy teraz.

-Okej.

Wstałam z krzesła i powiedziałam już ojczystym językiem do Wojtka:

-Ide się przejść kochanie, niedługo wrócę.

-Okej ale szybko - odpowiedział.

-Kocham Cie - rzekłam całując go.

-Ja Ciebie też.

Ronaldo patrzył sie na nas nic nie rozumiejąc na co zachichotałam.

-O czym gadalście? - zapytał po hiszpańsku.

-Powiedziałam im, że idziemy się przejść - odpowiedziałam mu w tym samym języku.

********
Jest kolejny rozdział! Jak będę miała tutaj w szpitalu czas na napisanie kolejnego to się pojawi. Narazie mam tu pełno badań, więc za bardzo nie mam tyle czasu ile przewidywałam. Życzę miłych ferii tym którzy teraz je mają!

Komentarze i gwiazdki = motywacja 💞💞

Miłość z Londynu /W.S (W TRAKCIE KOREKTY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz