Rano obudziłam się o 5:00, ponieważ o 8 miałam samolot. Wzięłam poranny prysznic ubrałam się (zdj w mediach) i założyłam świeży bandaż. Stwierdziłam, że teraz czas znieść walizki na dół bo przecież nikt tego za mnie nie zrobi.
Po 15 minutowych zmaganiach w końcu się udało. Zmęczona i dumna z siebie usiadłam na jednym z kartonów z rzeczami. Zaczęłam rozglądać się po domu. Będę tęsknić. Ale czas zacząć nowe życie. Może lepsze a może to gorsze. Nie wiem istnieje tylko jeden sposób, żeby się tego dowiedzieć trzeba stawić czoło nowym wyzwaniom. Może w Londynie nie będzie tak źle? Ehhh... nie wiem. Moje rozmyślania przerwał krzyk mojej mamy.
- Szybko wnoś walizki do auta gówniaro! - krzyczała- Myślisz, że ktoś za Ciebie to zrobi?!- zaśmiała się.
-Nie już idę- powiedziałam oschle.
Po godzinnej jeździe dotarliśmy na lotnisko. Smutna wyciągnęłam moje pudła i walizki i położyłam na odprawę. Po wszystkich formalnościach, gdy już miałam iść w kierunku pokładu samolotu usłyszałam krzyki.
-JULA!!!!- no tak drzeć na całe lotnisko mogła tylko jedna osoba... Niki.
-JULIANNO!!!- krzyczał Wiktor.
-SKARBIE!!!!- darł się Daniel.
Nie wiedziałam czy mam się do nich przyznać w końcu drą się na całe lotnisko. Odwróciłam się w ich stronę. Widziałam trzech chłopaków i jedna dziewczynę którzy biegną w moją stronę.
-Nie myślałaś chyba, że pojedziesz tak sobie bez pożegnania chyba co ? - zapytała Nikola.
-Taaa... właśnie tak myślałam nienawidzę się żegnać- wyjęczałam z rozpaczą.
-Oj tam, oj tam i tak wszyscy dobrze wiemy, że nas kochasz- stwierdził Wiktor z rozbawieniem.
-Ooooo... i to jeszcze jak- powiedziałam.
Nie będę wam opisywać jak się rozryczałam jak dziecko i nie chciałam iść ale cóż. Teraz siedzę w samolocie i patrzę przez okno widzę malutkie kropeczki. Pewnie są to domy. Rozmyślając o tym co czeka mnie w Londynie zasnęłam.
2 godziny później.
-Wstawaj gówniaro!-obudziły mnie krzyki mojej mamy.- Zaraz będziemy.
-Yhy - odpowiedziałam tylko.
1 godzinę później.
Okazało się, że ten ,,kochaś'' mamy jest całkiem bogaty mieszkał na jednej z bogatszych ulic z Londynie. Jego dom to była normalnie willa. Mam się przywitała z nim pocałunkiem. Fuj... dość namiętnym normalnie jakby się pożerali. Mruknęłam w jego stronę ciche ,,dzień dobry" po angielsku. W domu jakąś pani zaprowadziła mnie do mojego pokoju gdzie się rozpakowałam. Podziękowałam jej po czym kobieta wyszła. Rzuciłam się na łóżku i wyczerpana dzisiejszym dniem zasnęłam.
Następnego dnia obudziły mnie promyki światła wkradające się do mojego pokoju. Wzięłam poranny prysznic i założyłam komplet ciuchów (tutaj działa wasza wyobraźnia musicie go sami wymyślić :3). Zrobiłam lekki makijaż i gotowa zeszłam na dół.
(UWAGA TA ROZMOWA BĘDZIE SIĘ ODBYWAĆ W JĘZYKU ANGIELSKIM AŻ DO ODWOŁANIA)
-Dzień dobry- powiedziałam.
-Witaj nazywam się Tom White- zaśmiałam się w myślach Black i White ale się dobrali xd.
-Julia Black - przedstawiłam się - miło mi Pana poznać. - wymusiłam się na sztuczny uśmiech.
-Mi Ciebie również- rzekł.
Ogólnie facet był całkiem spoko na pewno lepszy od mojej matki. Tak wtedy myślałam ale nie wiedziałam, że to tylko pozory które mylą.
****
Ta wiem krótki. Ale jutro pojawia się może 3 albo więcej. Dzisiaj już nic nie wstawię bo muszę iść spać rano niestety do szkoły :*** dobranoc
CZYTASZ
Miłość z Londynu /W.S (W TRAKCIE KOREKTY)
Fanfiction#167 w Fanefiction!!!😍😍 06.04.2017 Ona - osiemnastoletnia dziewczyna o pięknych błękitnych oczach i blond włosach. Jej pasją od zawsze była muzyka i piłka nożna. Jej życie prywatne nie należało do najlepszych. W całym życiowym bagnie był On. Nie z...