Dodatek 3.

5.4K 294 183
                                    

  @AlicjaZakrzewska3 ten dodatek mnie zabił! Dawno tak nie płakałam. Sama ze swojej historii, ale nasz klient nasz pan. :*

***

- Tatusiu proszę. Są moje urodziny, mieliśmy spędzić je razem.- powiedziała zasmucona Melanie wskazując na wszystkich obecnych w salonie. Tak nasza mała Melanie obchodziła dziś swoje dwudzieste piąte urodziny. Nawet nie przypuszczałem, że ten czas tak szybko zleci.

Spojrzałem jeszcze raz na wszystkich obecnych w naszym domu. Niall z Zaynem znaleźli czas żeby pojawić się na urodzinach naszej dziewczynki, Freddie z Zoe wrócili na ten dzień z Birmingham a bliźniaki oderwały się od swoich codziennych „obowiązków" poza domowych. Harry patrzył na mnie błagalnym wzrokiem tak samo jak Mel. Jednak wiedziałem, że muszę jechać do pracy. Obiecałem im, że wezmę wolne i tak było, ale nagle zadzwoniła Kate( nasza sekretarka), że mamy niezapowiedzianą wizytę z Kuratorium. Po prostu muszę się tam pojawić.

- Mel muszę jechać. Obiecuję, że załatwię to szybko i wrócę zanim zaczniecie tort.- oznajmiłem całując córkę w czoło. Zaraz obok mnie pojawił się Harry.

- Strasznie leje.- powiedział patrząc przez okno w korytarzu.

- Będę ostrożny. Kocham Cię.- rzuciłem szybko i już chciałem wyjść, kiedy duża ręka loczka złapała za mój nadgarstek.

- Wracaj szybko.- powiedział między pocałunkami.

- Wrócę. Zasze wracam Hazz.- szepnąłem i ostatni raz złożyłem całusa na jego ustach.

Na mieście panował istny chaos. Z nieba lał taki deszcz, że drogi stawały się praktycznie nieprzejezdne a kiedy już znalazł się kawałek trasy bez korku nawierzchnia była strasznie śliska. Droga do przedszkola, która zajmuje mi zazwyczaj około trzydziestu minut dziś zajęła prawie godzinę. Delikatnie przemoczony wpadłem szybko do budynku mojej placówki.

- Są u maluszków.- powiedziała czekająca na mnie w szatki Kate.

- O co może im chodzić?- zdziwiłem się.

- Nie mam pojęcia, ale są bardzo mili.- zasugerowała a ja od razu udałem się do odpowiedniej sali.

Wizytacja zakończyła się niecałą godzinę później. Oczywiście kuratorzy nie mieli żadnych zastrzeżeń co do naszego funkcjonowania. Jak tylko wyszli ja również udałem się do auta, aby wrócić do mojej rodziny, która i tak zapewne jest na mnie wściekła i do końca życia będzie mi wypominać ten cały incydent.

Przemierzałem szybko kręte uliczki Londynu, aby po chwili znaleźć się na krótkim odcinku autostrady prowadzącej do naszego przedmieścia. Wiedziałem, że nie powinienem gnać na czas, ale tak bardzo śpieszyło mi się do rodziny. Wcisnąłem mocnej pedał gazu i odliczałem minuty do skrętu w naszą drogę. Jednak chwilę później auto z jadące z naprzeciwka niespodziewanie zjechało na moją stronę a ja nie wiedząc co zrobić szybko chciałem odbić, ale nadaremno. Ostatnie co pamiętam to moje auto upadające na dach.

Harry Pov.

- Będę wypominać mu to do końca życia.- oznajmiła oburzona Melanie, kiedy mijała już druga godzina nieobecności Lou.

- Melanie, tata ma taką pracę.- obroniłem męża.- Wiesz, że gdyby nie wizytacja z Kuratorium nie zostawiłby nas.

- Jasne, bo to takie ważne.

- Gdyby zobaczyli, że Lou całkiem olewa sprawę mogliby zamknąć przedszkole.- wtrącił Zayn.

- Dobra.- poddała się.

Swoją drogą sam już zacząłem się denerwować. Ostatnia wizyta z KO* trwała raptem godzinę a teraz ciągnie się to znacznie dłużej. Nawet próbowałem się do niego dodzwonić, ale jego telefon milczy.

An accident that changed our lifeDonde viven las historias. Descúbrelo ahora