Rozdział 9

8.4K 527 139
                                    

Mały przeskok:)   Pochyłą czcionką retrospekcja.

Od naszego pierwszego spotkania z Harrym minęły już trzy miesiące. Aktualnie mamy koniec lipca. Nawet nie wiem, kiedy one zleciały. Rok szkolny się skończył a ja mam urlop. Niestety spędzam go samotnie. Harry wraz z chłopakami jest w trasie koncertowej po Ameryce Północnej. Minęły zaledwie dwa tygodnie od wyjazdu loczka a ja nie mam, co z sobą począć. Tak bardzo przyzwyczaiłem się do jego towarzystwa. Do naszych codziennych sesji obściskiwania się na kanapie podczas oglądania filmów. Do naszych wspólnych wycieczek na obrzeża Londynu i w ogóle do niego samego. Nasz związek, (bo tak to chyba już mogę nazwać) wstąpił na wyższy poziom. Zaczęliśmy zwracać się do siebie słodkimi zwrotami, skradać sobie delikatne pocałunki w policzek. Harry często wstawiał nasze wspólne zdjęcia na instagrama. Ja również założyłem swoje konto i również zamieszczałem tam nasze wspólne zdjęcia. Fani byli bardzo zadowoleni z naszego związku. Jednak dopiero przed samym wyjazdem stało się to, na co obydwaj długo czekaliśmy.

Dzisiaj w pracy nie byłem sobą. Wiem nie powinienem, ale całkowicie się wyłączyłem. Dzieci były zajęte swoimi zabawami a w moich myślach istniał tylko Harry a raczej wizja jego braku. Bowiem loczek wraz z zespołem udają się w trasę koncertową i to w dodatku po Ameryce. Tak bardzo przyzwyczaiłem się do bruneta, że nie wiem jak wytrzymam miesiąc bez niego. Obiecał co prawda codziennie dzwonić, pisać i w każdej możliwej chwili kontaktować się ze mną na skype jednak... Kiedy nareszcie dobiegła wyczekiwana 13 a wszystkie dzieci zostały odebrane przez rodziców odetchnąłem z ulgą. Pożegnałem się z koleżankami z pracy i udałem się do wyjścia. Kątem oka zauważyłem smutny wzrok Violi. Przyjaciółka dobrze wiedziała o moich problemach. Znała mnie na wylot wiedziała jak bardzo wyjazd Harrego mnie smuci. Przed budynkiem szkoły czekał na mnie dobrze znajomy mi samochód. Kiedy tylko zacząłem schodzić po schodach przed budynkiem z auta wyłoniła się uśmiechnięta postać mojego mężczyzny. Przyśpieszyłem kroku, aby znaleźć się jak najszybciej w jego ramionach. Bez zbędnych słów rzuciłem się na bruneta i mocno przytuliłem się do jego ciała.

- Ja też się cieszę, że Cię widzę aniołku- zaśmiał się loczek

-Mhm- wtuliłem się jeszcze bardziej w jego tors, zaciągając się jego męskim zapachem. Harry nie mówił nic, gładził tylko delikatnie moje plecy. Dla niego też nie była to łatwa sytuacja. Wiem to, sam mi powiedział. Tłumaczył tylko, że to ostatnia tak daleka trasa, że miesiąc minie szybko a potem znowu będzie cały mój. Wierzyłem mu. Dawno nikomu tak bardzo nie wierzyłem jak jemu.

- Jedziemy do ciebie czy do mnie?- zapytał odsuwając się i spoglądając mi w oczy. Wiedziałem, że powinniśmy jechać do niego, że powinienem się pożegnać z chłopakami i im również życzyć powodzenia. Jednak część mnie wiedziała również, że pojechanie do domu zespołu skończy się wspólnym oglądaniem filmu bądź graniem w fifę a ja chciałem mieć Harrego tylko dla siebie.

- Do mnie- uśmiechnąłem się

Tak wiec pojechaliśmy do mojego mieszkania. Harry zrobił nam pyszny obiad. Mówiłem, że uwielbiam jak brunet gotuje? Jest w tym mistrzem. W dodatku robi najsłodsze desery. Po zjedzeniu, standardowo ułożyliśmy się na kanapie i włączyliśmy jakiś film. Jednak nie oglądanie było nam w głowie. Cały film przegadaliśmy. Loczek opowiadał mi o Ameryce. O trasach. Jednak często wspominał, że jest już tym zmęczony. Chłopcy również często o tym mówili. Ustalili, ze ta trasa to ostatnia ich wyjazdowa trasa. Zaraz po powrocie kończy im się umowa z Modestem a zgodnie są pewni, że nie chcą jej przedłużać. Nie wiedzą jak to się skończy. Wiedzą jednak, że nie mogą zawieść fanów. Ja im ufam i wierze w nich. Będę wspierał mężczyznę niezależnie, jaką podejmie decyzje. Takim sposobem minął nam cały wieczór. Kiedy moje oczy odmawiały już współpracy Harry uznał, że będzie się już zbierał. Tak bardzo nie chciałem go puścić. Już nie raz zdarzało się, że loczek u mnie nocował. Spaliśmy razem w łóżku przytulając się, nic więcej. Jednak tego właśnie obydwaj oczekiwaliśmy. Nie śpieszyło nam się, cieszyliśmy się swoją obecnością. Niestety dziś Harry nie mógł zostać. Jutro już o 4 rano mają odlot z lotniska. Wstałem otulony kocem i razem z loczkiem skierowaliśmy się w stronę drzwi.

An accident that changed our lifeWhere stories live. Discover now