Rozdział 37

4.9K 263 15
                                    

Ten dzień zapowiadał się wyjątkowo słonecznie. Słońce wstało bardzo wcześnie i rozpromieniło cały Londyn. Wpatrywałem się już dłuższy czas w widok za oknem. Piękny ogród, w którym kwitły różnorodne kwiaty, małe oczko wodne, przy którym została ustawiona pergola z wplecionymi wybranymi przez nas kwiatami. Wszędzie rozstawione były wazony z ślicznymi śnieżnobiałymi kwiatami. Zamiast dywanu zostały usypane piękne wzory z płatków kwiatów a wzdłuż tego ustawione były rzędy jasnych krzeseł. 

Co jakiś czas ktoś przechodził tamtędy poprawiając wszelkie niedoskonałości

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Co jakiś czas ktoś przechodził tamtędy poprawiając wszelkie niedoskonałości. Przymknąłem oczy i uszczypnąłem się, aby sprawdzić realność tej chwili. Stoję właśnie w jednym z hotelowych pokoi i wpatruje się w mój własny plener ślubny. Jeszcze kilka godzin a stanę tam w idealnie skrojonym garniturze od Versace a obok mnie będzie stała miłość mojego życia. Znając go pojawi się w jakimś niecodziennym wydaniu. Nie wierze, że założy klasyczny garnitur tak jak ja. Obstawiam czerń, dlatego, że zawsze mu powtarzam jak dobrze w niej wygląda. Moje rozmyślenia przerywa mi ciało przytulające się do moich pleców. Od razu rozpoznaje zapach Hazzy.

- Nie grzeczny!- karcę go kręcąc głową.- Miałeś się tu nie pokazywać. Wiesz przesądy...

- Ta jasne.- przerwał mi- Tęskniłem to przyszedłem. Zresztą nie jesteś jeszcze ubrany.

- Zawiodłeś się?- zapytałem wiedząc, że postanowienie o nie wiedzy jak będziemy ubrani na ślubie zżerało go od środka.

- Oczywiście, znasz mnie liczyłem, że wejdę tu zobaczę jak wyglądasz a potem nie pozwolę Ci zobaczyć mnie w ramach kary za ten głupi pomysł.

- To nie jest głupi pomysł.- obroniłem się.- Tak mówi tradycja. Para zakochanych nie może się widzieć przed ślubem.

- Nie kochanie! To pan młody nie może widzieć panny młodej.- zripostował kładąc brodę na moim ramieniu a jego usta natychmiast zaczęły całować moją szyję.

- Cokolwiek.- sapnąłem z przyjemności jaką mi dawał.

- Podoba ci się?- zapytał odrywając się i wskazując ręką na widok za oknem.

- Jest idealnie. Brakuje tam tylko nas.

- Jeszcze chwila. Jadłeś coś?

- Tak Zayn wmusił we mnie tosta. – skrzywiłem się na samą myśl o jedzeniu.

- I bardzo dobrze.- odpowiedział odwracając mnie w swoją stronę. – Muszę iść zanim ktoś mnie tu znajdzie.- zaśmiał się składając pocałunek na moim czole. Następnie podszedł do śpiącej w łóżeczku Melanie i ją też ucałował. Potem ponownie wrócił do mnie.

- Do zobaczenia.- szepnął przy moich ustach.

- Do zobaczenia.- odpowiedziałem i połączyłem nasze wargi w wolnym pocałunku.

An accident that changed our lifeWhere stories live. Discover now