Zayn Pov
Razem z Niallem wybierając naszą surogatkę kierowaliśmy się przede wszystkim anonimowością. Nie chcieliśmy, aby Hannah była nagabywana przez prasę. Brunetka zgodziła się na zamieszkanie aż do rozwiązania w jednym z naszych mieszkań w Londynie. Z pomocą Emmy, ginekolog Lou w jednym z pokoi zorganizowaliśmy specjalny gabinet lekarski, dzięki któremu nie musieliśmy pojawiać się w klinice na badaniach. Nasi prawnicy przygotowali odpowiednią umowę dla dziewczyny tak aby zaraz po porodzie zrzekła się praw do dzieci. Ustaliliśmy, że zaraz po porodzie w prywatnej klinice nawet nie będzie miała kontaktów z dziećmi. Wiem, trochę to przerażające jednak sama się na to zgodziła podpisując naszą umowę. Codziennie odwiedzaliśmy ją, aby sprawdzić jak się czuje i czy czegoś jej nie potrzeba. Han okazała się przyjazną i miłą osobą. Świetnie spędzało się z nią czas. Mogła całymi dniami grać na konsoli z Niallem, świetnie dogadywała się z Lou i uwielbiała rysować tak jak ja.
- Kochanie idę właśnie do Hannah. Postaram się być na 15 w domu.- oznajmiłem dzwoniąc do mojego narzeczonego.
- Cieszę się. Ja dziś nie dam rady do niej zajrzeć będę wieczorem. Wybacz.- usprawiedliwił się.
- Nic nie szkodzi. Do zobaczenia.- dodałem i rozłączyłem się,
Wjechałem windą do mieszkania dziewczyny i spędziłem z nią całe przedpołudnie. Upewniając się, że niczego nie potrzebuje zebrałem się do domu.
- Słucham cie skarbie?- zapytałem odbierając telefon wjeżdżając na nasz podjazd.
- Rozmawiasz prowadząc?
- Akurat parkuje przed domem spokojnie. Uspokoiłem mojego rozmówce.
- A gdybym zadzwonił pięć minut wcześniej też byś odebrał?
- Oczywiście, że nie przecież byłem na drodze.- skłamałem.
- Kłamiesz! Nieudolnie w dodatku.- skarcił mnie.
- Dzwonisz tylko po to, aby mnie sprawdzić czy masz jakiś interes Tomlinson.- zapytałem wysiadając z auta.
- Mam interes.
- Ależ oczywiście bo przecież nie zadzwoniłbyś martwiąc się o mnie.- zażartowałem
- Zayn.
- Dobra przecież żartuję. Co tam?
- Mam pewien pomysł, ale musisz mi pomóc.
- Od tego jestem.- oznajmiłem przyjacielowi i wsłuchałem się w jego koncepcje. Szatyn chciał zrobić Harremu niespodziankę na weselu. Jak wiemy wszyscy chłopak wspaniale śpiewa, choć on sam nie jest o tym przekonany. Dodatkowo umie wspaniale grać na fortepianie o czym Hazza nie ma zielonego pojęcia, dlatego też Lou chce na ich weselu zagrać i zaśpiewać piosenkę. Musi poćwiczyć a przecież nie zrobi tego w domu. Z chęcią udostępnię mu nasz instrument i znajdę kilka pomysłów na jego wymówki dlaczego jest u nas. Czego nie robi się dla przyjaciół a tym bardziej dla Lou, który jest dla mnie jak brat. Po rozmowie z chłopakiem zabrałem się za gotowanie obiadu dla mojego wieczne głodnego Irlandczyka. Nie macie pojęcia ile ten człowiek jest w stanie zjeść. Kiedy już kończyłem przygotowywać nasz posiłek mój telefon zawibrował oznaczając wiadomość.
Od Niall
Wracam kochanie! Jestem głodny :* Xxx
Zaśmiałem się i od razu odpisałem mu wiadomość.
Do Niall
Jak zawsze J Obiad na stole. Jak się pospieszysz może będzie też deser. Xxx.
YOU ARE READING
An accident that changed our life
FanfictionLoius Tomlinson przeciętny Brytyjczyk przyjeżdża z Doncaster do Londynu po długoletnim związku zakończonym fiaskiem. Zdradzony ale mimo wszystko twardo stąpający po ziemi. Znajduje wymarzoną prace jako nauczyciel. Co stanie się, gdy jego nadmierna...